This world will never be
Ten świat nigdy nie będzie
what I expected
taki, jakiego oczekiwałem
and if I don't belong
a jeśli przestanę do niego należeć
who would have guessed it?
kto to zauważy?
I will not leave alone
Nie zostawię w spokoju
everything that I own
wszystkiego co posiadam
To make you feel like it's not too late
abyś poczuła, że jeszcze nie jest
za późno
It's never too late *
Nigdy nie jest za pózno
Ja? Ja natomiast ciągle wszystko analizowałem, martwiłem się co będzie, przetwarzałem poprzednie lata życia. Rozważałem wszystko za i przeciw gdy nadchodziła pora wyboru. Może właśnie dlatego starałem się nie podejmować pochopnych decyzji? Jasne, bo uprawianie seksu z czterdziestoletnim facetem jest bardzo dobrą decyzją...
Wygoniłem złe myśli z głowy i usłyszałem dzwonek na lekcję. Teraz miały odbywać się zajęcia z francuskiego, na które chodzę z Kevinem i Ralfem. Brunet od kilku dni chodził w bardzo dobrym humorze, natomiast blondyn był wiecznie zdenerwowany i odcięty od świata, gdyż ciągle wisiał nad telefonem. Nie interesowało mnie to zbytnio, dlatego również nie pytam go o te zachowanie. Zresztą ostatnimi czasy nie interesowało mnie nic co było związane z nim czy jego ekipą...
- Żyjesz? - usłyszałem Kevina, który siedział za mną.
- Yhym - pokiwałem głową.
- Coś się stało?
- Nieważne...
- Damien!
Teatralnie wypuściłem powietrze, i odwróciłem się z stronę chłopaka. Wiedziałem, że nie da mi spokoju, dopóki nie dowie się niczego.
- Co?
- Co się z tobą dzieje? - zapytał szczerze zdziwiony - Odkąd wróciłeś do szkoły zachowujesz się jak jakiś ostatni ćpun. Chodzisz nieobecny, nie reagujesz na wołanie, praktycznie nic nie jesz czy pijesz, więc chyba coś musiało się stać?
- Przesadzasz...
- Ja przesadzam? Chłopie!
- Daj spokój, Kolden - jęknąłem akcentując ostatnie słowo.
- Pojęczeć to ty możesz - powiedział - ale w mojej sypialni...
Prychnąłem, a na jego twarz wpłynął bezwstydny uśmieszek.
- Chyba, że wolisz w szatni... - szepnął mi na ucho, niby przypadkowo zaczepiając ustami o płatek mojego ucha. Poczułem dziwne wibracje, i przyjemność!?
- Ronson! Kolden! - krzyknął nauczyciel, na co automatycznie odwróciłem się w stronę tablicy - Pragnę zauważyć, że właśnie tłumaczę gramatykę czasu przeszłego Le passé composé, więc z łaski swojej posłuchajcie mnie, teraz!
- Ćwok - mruknął kolega, a ja wybuchłem śmiechem. Jednak opanowałem się gdy zobaczyłem mordercze spojrzenie profesora.
Wiedziałem, że nie oznacza nic dobrego. Istniało parę wyjść z tej sytuacji - dostanę jedynkę, będę musiał zostać po lekcjach, lub co gorsza zaraz zwyzwa mnie po francusku przy całej klasie.
- Świetnie! - powiedział mężczyzna - Teraz droga klaso, posłuchamy co pan Ronson wie o tym zagadnieniu. Proszę bardzo...
Przełknąłem ślinę i szybko zajrzałem do mojego podręcznika. Starałem się zapamiętać jak najwięcej z szybko czytanego tekstu, ale pogardliwe śmiechy i głupie teksty skutecznie rozpraszały moją uwagę. Postanowiłem zwyczajnie przeczytać parę zdań z podręcznika...
- Czasu Le passé composé używamy do mówienia o czynnościach dokonanych czy opisywaniu kilku następujących po sobie zdarzeń...
- Jakiś przykład?
- Je suis sorti, j'ai fermé la porte, je suis descendu dans la rue ou j'ai pris le taxi - oznajmiłem obserwując reakcję nauczyciela. Wyraźnie zaskoczony poprawił okulary, i kazał mi uważać.
Wraz z dzwonkiem wyszedłem z sali rozkoszując się zakończoną na dziś szkołą. Schowałem podręczniki do szafki, a schowałem do plecaka te, które będą mi potrzebne i udałem się do szatni po kurtkę. Nie miałem planów na dzisiejszy dzień, a raczej zamierzam obijać się do nocy przed TV z wielką misą popcornu czy chipsów.
- Damien! - Kolden pojawił się niczym duch obok mnie.
- Co? - zapytałem. Miałem nadzieję, że nie wymyślił żadnego wyjścia z naszą 'paczką'.
- Idziesz z nami na bilard i piwko?
- Mam plany...
- Jasne - fuknął niezadowolony - Nie kłam, bo ja się tylko grzecznie pytam...
- W takim razie, grzecznie odpowiadam, że nigdzie z wami nie idę - odpowiedziałem z lekką złością i zabrałem swoje rzeczy.
- Jak wolisz - burknął niezadowolony chłopak i znowu gdzieś zniknął.
Wyszedłem z budynku i od razu zapaliłem papierosa, choć nie bałem się, że zostanę przyłapany. Dla dyrekcji łatwiej było wyliczyć osoby, które nie palą niżby łapać palących. Gdy już zaspokoiłem swój głód nikotynowy wsiadłem do autobusu by pojechać do domu. Usiadłem na wolnym miejscu obok okna i podziwiałem krajobraz. Wprawdzie mijane betonowe budynki nie można było nazwać widokiem, a już zwłaszcza gdy oglądasz je od osiemnastu lat. Nie zwróciłem zbytnio uwagi gdy ktoś usiadł obok mnie. Przecież to komunikacja miejsca, każdy ma prawo z niej korzystać. Osoba usiadła i chyba zajęła się sobą. Pasowało mi to do momentu gdy owa osoba położyła rękę na moje kolano.
- Spier... - umilkłem od razu gdy zobaczyłem, że obok mnie siedzi nie kto inny jak Dereck z swoim głupim uśmiechem na twarzy.
- Co tam kotku? - zapytał wesoło.
- Dupa Artura już nic nie warta? - spytałem oschle. On tylko się uśmiechnął.
- Daaammieeen - przeciągał moje imię - Pozwolisz najpierw, że to wszystko wyjaśnię?
- Pozwolisz, że teraz wysiądę i zostanę sam? - nie czekając na jego odpowiedź przepchałem się i wysiadłem, choć to nie był mój przystanek końcowy. Oczywiście mężczyzna wysiadł za mną i teraz szczerzył się jak głupi do sera, gdy ja go kosiłem wzrokiem.
- Czego chcesz?
- Pogadać?
- Mów do ręki - pokazałem mu fucka i ruszyłem do domu. Cóż, odrobina sportu jeszcze nikomu nie zaszkodziła.
Gdy już miałem nadzieję, że facet odpuścił usłyszałem nawoływanie mojego imienia. Powolnym ruchem odwróciłem się, a na moją twarz automatycznie wpłynął rumieniec. Dereck klęczał przede mną z bukietem róż.
- To jescze nie ooświadczyny, ale proszę o wybaczenie - powiedział flirciarsko puszczając mi oczko.
- Wstawaj idioto! - warknąłem i podniosłem go z chodnika.
- Czyli rozejm? - zapytał słodko.
- Kurwa! - ukryłem twarz w dłoniach.
Najwyżej będę tego żałował...
- Choć do pobliskiej kawiarni - oznajmiłem i ruszyłem przed siebie.
Usiedliśmy w najdalszym zakątku pomieszczenia, by mieć 'dawkę' prywatności...
- Cóż, zatem mów.
- Damien, nie mogę...
- To cześć.
Hills złapał moją dłoń gdy już wstawałem gdy wyjść.
- Damien, nie mogę ci o tym powiedzieć! To tajemnica zawodowa dlaczego byłem tego wieczoru w Palladium, i dlaczego byłem tam z Arturem...
- Nie sądziłem, że na nasze miasteczko mówi się Paryż - powiedziałem sarkastycznie.
- Wiem, że jest ci trudno uwierzyć. Pewnie nie możesz na mnie patrzeć, ale ja proszę o wybaczenie! Jesteś kimś ważnym w moim życiu, i nie chcę by taka błachostka zniszczyła naszą relację - błagał brunet.
- Jak ty to sobie wyobrażasz? - syknąłem - Najpierw mówisz, że mnie zostawiasz, bo musisz nagle wyjechać do Paryża, a następnego dnia widzę cię w klubie z jakimś zajebiście przystojnym facetem! Powiedz mi, kurwa, co ja mam myśleć!
- Jesteś zazdrosny - oznajmił - Damien, ty jesteś zazdrosny...
Na mojej twarzy pojawił się rumieniec gdyż starszy miał rację. Byłem nie tylko wściekły, ale również zazdrosny. Poczułem coś do niego, co nie było tylko zauroczeniem i pożądaniem, był moim pierwszym! Cholerna jasna, ale zakochałem się w nim!
- Nawet jeśli, to co?
- To jest cholernie seksowne - powiedział uwodzicielsko, a ja poczułem jak jego stopa ugniata moje krocze.
- Nie zmieniaj tematu!
- Kiedy ja chcę zmienić temat - poruszył znacząco brwiami nadal trzymając stopę na moim kroczu.
- Hills! Do cholery! - wysapałem.
- Podoba się?
- Dereck!
- Co?
- Pieprz się!
- Wolę pieprzyć ciebie...
- Ty jesteś chory!
- Twój chory pojeb, nie cieszysz się?
- O matko!
Na jego twarz wpłynął bezwstydny uśmiszek, i nachylił się do mnie.
- Na dalszą część naszych jakże słodkich słów i nie tylko zapraszam do domu...
Dwie dziewczyny siedziały w parku na ławce. Czerwonowłosa ciągle odpisywała na wiadomości swojego chłopaka, a szatynka siedziała w głębokim zamyśleniu.
- Żyjesz? - Ashley potrząsnęła Rose.
- Co?
- Pytałam czy żyjesz?
- Tak - powiedziała smutno bawiąc się swoimi palcami.
- Przecież Kevin żartował - Ash schowała komórkę do torebki i przytuliła przyjaciółką.
- Jednak nie z tym, że kochał się z Damienem - syknęła szatynka.
- Gdybym była na twoim miejscu, to wolałabym żeby zrobił to z Koldenem, niżby przelecieć go miał jakiś czterdziestoletni pedofil...
- Sugerujesz coś?
- Boże! Holl! Ja tylko mówię, że nie ma aż tak wiele do przeżywania. Zresztą temat, kto kogo kiedy bolcuje zostawiłabym na później. Wiesz już, co chcesz mu powiedzieć żeby ci wybaczył?
- Nie sadzę, że ulegnie choć na dziesięć minut - powiedziała smutno Rose.
- Ty tępa dzido! zaśmiała się ironicznie czerwonowłosa - Czasami wydaje mi się, że znam lepiej twojego kochasia niż ty sama! Na pewno się zgodzi, gdy tylko zrobisz maślane oczka, czy uronisz pare łez! Zrobi tak jak każdy facet, no dziewczyno...
- Niby tak, ale...
- Bez żadnego ALE.
- Zawaliłam, okłamałam go w wielu momentach, ale kurwa, ja coś do niego poczułam...
- Tylko zbyt późno się ogarnęłaś w tym uczuciu - podsumowała Ashley.
- Dokładnie...
- Uważam, że powinnaś z nim pogadać i to jak najszybciej. Prawdopodobnie Kolden powiedział mu wszystko o czym wiedział sam, ale przecież możesz trochę nakłamać, a ja z Ralfem postaramy się by ten biseksualny chłopak nie puścił więcej pary z ust.
- To może się udać? - zapytała przyjaciółkę, z cichą nadzieją w sercu Rose.
- Jak tym razem na starcie nie pierdolniesz żadnej głupoty to może mamy szansę - zamyśliła się czerwonowłosa - Najważniejsze by uciszyć Kevina, a potem co zrobi nasz Ronson to już jedna, wielka, czarna dziura...
- Musimy zaryzykować...
- Lubię ten ton - powiedziała z uśmiechem Ashley.
Mieszkanie Derecka opuściłem parę minut po ósmej. Cóż, nie sądzę abym zmarnował ten dzień, choć zajęcia skończyłem już po godzinie trzynastej. Z lekkim bólem między nogami, ale z uśmiechem na twarzy udałem się na przystanek komunikacji miejskiej. Wiedziałem, że i tak niedługo znów będę żałował tego co się między nami dziś wydarzyło, ale postanowiłem jak większość moich rówieśników, nie przejmować się niczym i poddać się chwili.
Hills był ciągle dla mnie zagadką. Posiadał dość indywidualny charakter, potrafił cię wkurzyć nawet jednym słowem, ale gdy błagał o przebaczenie nie cofał się przed niczym. Z perfidnym uśmiechem na ustach potrafił rozpalić twoje zmysły do granic wytrzymałości. Był też cholerna jasna bardzo przystojny, jak dla mnie idealny. Jego oczy, te cudne brązowe oczy były najcudowniejszym widokiem jaki można oglądać zaraz po przebudzeniu. Uśmiech! Te cudne usta, które potrafiły nie tylko wypowiadać słodkie słowa. Miał swoje tajemnice, miał cholernie dużo tajemnic, ale kto ich dzisiaj nie ma? Postanowiłem narazie się tym nie przejmować, kiedyś przyjdzie czas na bardziej poważniejsze rozmowy, a teraz cieszmy się chwilą...
Usłyszałem wibrację mojego telefonu, i odblokowałem ekran. Numer nieznany, mimo to z lekkim stresem odebrałem połączenie...
[Nieznany] - Niezbyt dobry pomysł, by włóczyć się wieczorem samotnie po mieście...
[Ja] - Może lubię takie formy dreszczyku i adrenaliny?
[Nieznany] - Teraz kpisz, ale pamiętaj, że na terenach wokół dawnej fabryki, które teraz przemierzasz działy się dziwne rzeczy?
Przełknąłem ślinę. Skoro ta osoba wie gdzie jestem, to oznacza, że jest gdzieś niedaleko. Szybko rozejrzałem się na wszystkie strony. Pustka. Żadnej żywej duszy.
[Ja] - Na przykład?
[Nieznany] - Osoby ginęły, lub zostały zabijane na miejscu... Część zwłok została znaleziona w bardzo dobrze zamkniętej fabryce...
[Ja] - Czego chcesz?
[Nieznany] - Poznać się, ale jeszcze musimy poczekać. Ja też się nie mogę doczekać...
[Ja] - Spoko.
Szybszym już krokiem szedłem w stronę przystanku, który znajdował się ode mnie nie dalej jak jakieś czterysta metrów.
[Nieznany] - Spróbuj powiedzieć o mnie komukolwiek, to cię zabiję, a szkoda tak młodego ciała zakopywać w piachu.
[Ja] - Yhym...
[Nieznany] - Oczywiście o policji, chyba nie muszę mówić?
[Ja] - Oczywiście.
[Nieznany] - Mądry chłopak...
Połączenie zostało zerwane. Drżącymi rękoma zablokowałem ekran i ze strachem na twarzy wsiadłem do autobusu...
Kate krażyła po całej kuchni, i ciągle na mnie krzyczała.
- Nie możesz chociaż napisać! Kończysz zajęcia chwilę po trzynastej, a wracasz do domu ledwo po dwudziestej pierwszej, wybacz mi mój drogi, ale jazda komunikacją aż tyle nie zajmuje...!
- Musiałem załatwić parę spraw - próbowałem się wytłumaczyć, kłamiąc oczywiście. Wciąż byłem zszokowany po tym telefonie, ale bałem się wspominać o nim choć słowem. Byłem pewny, że ktokolwiek kto jest ciągle mnie obserwuje, i to mnie najbardziej dobijało...
- Mogłeś napisać!
- Zapomniałem!
- Dlaczego kłamiesz!
- Kate, przecież nic się nie stało. Spędziłem trochę czasu na mieście, rozerwałem się, czy to źle?
- Damien do cholery! - siostra była wyraźnie już tym zmęczona - Zabrałem cię do siebie byś miał łatwiej, i byś miał lżej przede wszystkim, ale nie rozpierdalaj tego co ciągle próbuje zbudować! Nie chodziłeś do szkoły, darowałam ci. Chciałeś tatuaż, załatwiłam ci to, i wiesz co?
- Nie?
- Teraz tego cholernie żałuję!
- Kate..
- Nie katuj mi tu teraz! Powinieneś zostać w domu, bo ja sobie nie radzę! Chciałam by było nam obojgu lepiej, ale ty masz na wszystko wyjebane! Co by było jakby coś się stało! Rodzice by mi nie wybaczyli, ja sama bym sobie nie wybaczyła! Pomyśl przez chwilę o mojej osobie, a nie tylko o swoim tyłku egoisto...
- Przepraszam...
- W dupie to mam - warknęła - Nie ustawię ci godziny policyjnej, bo mam różne dyżury w szpitalu i nie będę miała jak tego kontrolować, ale teraz gdy gdziekolwiek wychodzisz czy tak sobie czy na noc, masz mi pisać, i dzwonić. Mam wiedzieć nawet jak zechce ci się wyjść po srajtaśmę do sklepu, jasne?
- Jaa...
- O godzinie też pomyślę, no bo Damien co ja mam zrobić byś mi zaufał? - zapytała się mnie, ale nie dając mi odpowiedzieć kontynuowała swój monolog - Przecież ten jeden sms cię nie zbawi, a ja będę się lepiej czuła bo będę wiedzieła gdzie jesteś, lub kiedy wrócisz. Nie karze ci się spowiadać z kimś jesteś i co aktualnie robisz, ale możesz pomyśleć też o mnie, i kurwa napisać!
- Okej...
- Doskonale - rzuciła mi wściekłe spojrzenie i udała się do swojego pokoju, uprzednio trzaskając drzwiami.
Dopiero teraz zrozumiałem powagę sytuacji, i złość siostry. Wychodziłem, i nigdy jej nic nie mówiłem. Zawsze robiłem coś, a nigdy nie patrzyłem na to co ona czuje. Zabrała mnie od rodziców, bym miał lżej, a ja zamiast jej pomagać to tylko przysparzam problemów. Damienie Ronsonie - powiedziałem sobie w myślach - Ty tępy idioto...
Nie mogłem cofnąć tego co się stało. Kate wściekła się na mnie, i wcale się jej nie dziwię. Odkąd u niej mieszkam nigdy nie napisałem, choć ona wiele razy ratowała mnie z kłopotów. Dlaczego więc taki jestem? Dlaczego ciągle coś robię źle? Znowu zjebałem po całej linii. Nie mogę zawieść jej zaufania, powinienem być dla niej wsparciem. Jest moją siostrą! Co ze mnie za brat! Obiecałem, że będę nadal się zachowywał tak jakbym mieszkał z rodzicami, a co? Robię wszystko, tylko nie to by pomóc Kate. Muszę się zmienić, i zrobię to. Zrobię to, bo bardzo cenię i szanują swoją siostrę Kate...
--»۞«--
Witam w siedemnastym rozdziale Nobody Can Save Me Now :)
* Three Days Grace - Never Too Late
Powoli zbliżamy się do momentu kulminacyjnego, i wiele rzeczy się wyjaśni, ale na część będziecie musieli poczekać do końca tej części, czy nawet do drugiej odsłony tej trylogii.
Nie wiem jak wypadł ten rozdział, ale obiecałem go sobie dodać, więc jest. Wiem, że chyba styl opowiadania z deczka upada, ale nadal mam wiele rzeczy na głowie i zwyczajnie nie wyrabiam. Mimo wszystko postaram się powrócić do Was z nowymi pomysłami i z dobrymi rozdziałami.
Za wszystkie komentarze się odwdzięczę, ale musicie mi dać jeszcze chwilę. Nadal porządkuję swoje życie prywatne, a mam jeszcze masę nauki w szkole. Już niedługo święta, postaram się wtedy być o wiele aktywniejszy! :D
Z całego serca dziękuję za komentarze, które bardzo motywują do pisania nowych notek. Jestem też ciekaw Waszych teorii spiskowych :D
DRAGON
OdpowiedzUsuńRozdział fajny (masz u mnie plusa za wstawienie na początku tekstu jednej z uwielbianych przeze mnie piosenek)
Całość jest ciekawa i wciągająca :)
Nie wiem dlaczego, ale wydaje mi się, że Dereck może być zamieszany w sprawę zwłok odnalezionych w fabryce
Czekam na next :)
Dziękuję za komentarz! :)
UsuńJa też bardzo lubię Three Days Grace, stąd ten tekst piosenki :)
Miło mi, że opowiadanie się podoba :)
Nie nie wiem, dlaczego Dereck sie głup dziwi, że Damien jest zazdrosny, to naturalna reakcja... Mam wrażenie, że Dereck kompletnie zmanipulował Damiena w tym rozdziale - wykorzystał swój urok osobisty i jego pożądanie, żeby odwrócić kota ogonem...
OdpowiedzUsuńOsobiście podejrzewam, że tajemniczym rozmówcą telefonicznym może być Artur... No bo na pewno nikt z bohaterów, bo Damien rozpoznałby po głosie.
Trochę mnie boli fakt, jak on traktuje siostrę, bo Kate jest dla niego rzeczywiście bardzo spoko... No i Rose - jej nie lubię xD
Dereck już jest taką osobą, ale Damien zawsze mógł odmówić :)
UsuńKurczę, ale Ty wszystko analizujesz :P
Niestety Kate wkońcu padnie cierpliwość...
Trzeba będzie czekać :// a już ciekawość mnie rozrywa od środka, kto dzwonił do Damiena, w każdym razie, może być niefajnie później. Boję się, że Dereck wmieszał go w coś głupiego. Właśnie, Dereck! Był wyjątkowo uroczy w tym rozdziale. Coś czuję, że dopiero teraz będzie się działo! Czekam z wielką niecierpliwością na kolejny rozdział i życzę weny do pisania! Mam nadzieję, że jakoś uporządkujesz sobie to życie prywatne :) Trzymaj się!
OdpowiedzUsuńArleta
Dziękuję za miły komentarz :)
UsuńBędzie, oj będzie się działo xD
Nadrobiłam szybko 3 ostatnie rozdziały i muszę Ci powiedzieć, że Twój styl pisania wcale nie podupada! :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam sposób, w jaki piszesz. Jesteś chyba jedynym znanym mi blogerem, który nie boi się używać przekleństw w pisaniu opowiadania. Przez to fajnie można się wczuć w emocje bohaterów. Damiena uwielbiam, ubóśtwiam i strasznie kocham, ale to już wiesz. :D
Też często bywam zazdrosna, więc rozumiem co przeżywał!
Czuję, że ten telefon naprawdę sporo namiesza, w już i tak ciężkim życiu Damiena... :/ Pisz szybko dalej! :)
www.magical-history.blogspot.com
Bohaterami są nastolatkowie, i to byłoby dziwne jakby używali poprawnego języka, i bez żadnych emocji :D
UsuńDziękuję za komentarz! :)
Jestem! Dotarłam, przeczytałam i powiem Ci, że rozdział jest świetny. Styl nie upada i ja Ci to mówię. Co do rozdziału, wydaje mi się ,że Kevin czuje coś do Damiena i dlatego się o niego martwi. Znowu ten tego nie widzi bo jak było napisane w rozdziale "zakochał się" w Derecku .Ale Rose również zakochała się w Damienie i będzie próbowała się z nim pogodzić. Co do tego tajemniczego telefonu nie wiem kto to może być? Ale ciekawie się zapowiada :D Czekam na next! ;)
OdpowiedzUsuńOj trójkąty, czy nawet czworokąty miłosne się tutaj potworzą niedługo, ale Damien będzie musiał podjąć decyzję z kim tak na prawdę chce być :)
UsuńPowiem szczerze. O twoim blogu dowiedziałam się, jakieś 1,5 godziny temu na blogu SuperHero,
OdpowiedzUsuńgdzie się zareklamowałeś. Pomyślałam, że mi się nudzi i czemu nie? Wbiła do cb i przeczytałam notkę o tobie. Przeczytałam " czasem wredny"- pomyślałam "już go lubię". Przeczytałam całego, ale to całego bloga. Powiem krótko jak mam w zwyczaju. Talent masz ogromny i całe szczęście, że go wykorzystujesz. Przynajmniej jesteś rozsądny. Przeczytałam kommenty. O takich czytelnikach, to ja tylko pomarzyć mogę. Nie zaniedbywuj ich. Taka grupa to skarb większy, niźli czyste złoto. Powodzenia.
Keep
Przy okazji zapraszam na moje blogi
niestanandardowa.blogspot.com
ponad-strzaly.blogspot.com
Jejku, dziękuję za bardzo miłą opinię.
UsuńCieszę się, że opowiadanie przypadło Ci do gustu :)
Jestem bardzo dumny z swoich czytelników :D
A kto by nie był?
UsuńZnalazłem ten blog na jednej stronie pod działem "psychologia". Jednak aż tak nazbyt wybijającej, ani wynikającej z czegoś psychologii nie widzę. Ot takie sobie zwykłe opowiadanie jak każde inne. I jeszcze zauważyłem jeden, karykaturalny błąd. Czemu siostra w pewnym momencie powiedziała o sobie jak mężczyzna?
OdpowiedzUsuńPoza tym, jako całość nie wypada najgorzej. Jednak, jak mówiłem, nie widzę w nim niczego więcej niż większość opowiadań, które czytałem. Styl, tematyka - to wszystko co jest tu można znaleźć w naprawdę wielu opowiadaniach.
I cóż mogę powiedzieć. Potwierdzę to, co przeczytałem kilka komentarzy dalej: "Masz talent", jednak moim zdaniem marnujesz go, choć rozwijasz. Hobbit, Harry Potter, Zmierzch, czy Wiedźmin - wiesz co łączy te pozycje? Mało kto choćby o nich nie słyszał. Wiesz czemu? Są inne niż wszystkie. Niemal niepowtarzalne. I tobie też takich opowiadań życzę - gdzie oryginalne nie są jedynie nazwiska postaci, ale też cała historia.
P.S Nie zauważyłem, żebyś miał gdzieś przycisk "powiadomienia e-mail", więc mam prośbę, gdybyś jednak nie usunął tego komentarza(dosyć często giną), daj jakiś znak, że przeczytałeś, odpowiedziałeś lub po prostu zignorowałeś.
-x-x-x-x-x-
I klasycznie, zaproszę również na swojego bloga, gdzie sam często zadaję sobie pytanie, czy to co umieszczam w swoich opowiadaniach to fikcja, czy już Psychologia?
Dziękuję bardzo za komentarz :)
UsuńJa nie usuwam komentarzy, nawet jeśli są negatywne. Cenię sobie krytykę.
Psychologiczne to miało się odnosić do głównego bohatera, który przeżywa wewnętrzny kryzys. Nie potrafi sobie poradzić z życiem, ale również jego rówieśnicy mają problemy w swoim życiu...
Wow bardzo ciekawe, czekam na kolejne posty :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, może wspólna obserwacja? :)
veronicalucy.blogspot.com
Ja tam jestem ciekawy co wydarzy się w kolejnym rozdziale i co to za tajemniczy głos. Ta sprawa mnie nurtuje i czekam oczywiście na następny z rozdziałów. :)
OdpowiedzUsuńhttp://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com
Dziękuję za opinię :)
UsuńSprawa z telefonem już niedługo się wyjaśni, musicie trochę poczekać
Dawno mnie tu nie było, ale nadrabiam rozdziały! ;)
OdpowiedzUsuń