poniedziałek, 13 lipca 2015

Rozdział 5 - Orchidea

- Powiesz mi chociaż gdzie idziemy? - zapytała mnie Rose chyba już milionowy raz podczas naszego nocnego spaceru, na co pokręciłem przecząco głową.
- Już niedługo się dowiesz - powiedziałem i spojrzałem na jej strój. Dziewczyna miała na sobie lekką, czarną spódnicę oraz czarne szpilki, dzięki którym była niewiele wyższa ode mnie. Poradziłem jej by wzięła też kurtkę gdyż nasz wypad może się przedłużyć.
- Damien to nie jest zabawne włóczyć się koło dziesiątej w nocy po mieście - rzuciła i spojrzała na mnie krytycznie.
- Spokojnie kochanie, obronię cię.
- Ty? - spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami na co zaśmiałem się - Mogę się założyć, że uciekam szybciej od ciebie nawet w tych szpilkach...
- Myślałem, że rzucę ciebie w stronę oprawcy, a sam będę biegł ile mam sił w nogach - rzuciłem lekko i otuliłem ramieniem Rose. Po chwili dotarliśmy na miejsce. W samym centrum miasta, tuż obok parku gdzie pierwszy raz się pocałowaliśmy znajdowała się niewielka restauracja, o cudnej nazwie Orchidea, czyli symbol miłości.
    Budynek posiadał dwa piętra, z zewnątrz pokryty był szarą cegłą, a we drewnianych framugach okien rosły kwiaty, orchidee. Z drugiej strony znajdował się taras widokowy pozwalający obserwować główną ulice miasta, w noc ten widok był niezapomniany. Ciemno, jedyne światło dawały latarnie uliczne, zapach kwiatów oraz muzyka. Idealne miejsce dla zakochanych, miałem nadzieję, że jej się tutaj spodoba. Nad wielkim wejściem znajdowała się niebieska, neonowa orchidea, a pod spodem nazwa restauracji. Przed drzwiami stał portier i wpuszczał lub wypuszczał gości.
- Damien żartujesz sobie, prawda? - spytała się mnie Rose patrząc mi w oczy.
- Orchidea - rzuciłem udając, że nie wiem o co jej chodzi.
- Wiesz jakie drogie jest tam wynajęcie samego stolika, a nie mówiąc już o jedzeniu? Mój ojciec pracuje w banku i często z trzymiesięcznym wyprzedzeniem zamawia tam miejsce, wiesz ile kasy na to idzie gdy musi się spotkać z kontrahentami - oznajmiła na jednym wydechu - Nie możemy tam iść, nie jesteśmy ze sobą nawet cały tydzień, nie pozwalam...
- Ależ Rose, to niespodzianka - powiedziałem - Przecież wiem, że je bardzo lubisz.
- Tak, ale nie takie drogie.
- Jakie drogie?
- Damien!
- Skoro twój ojciec zamawia tu stoliki na spotkania, to chyba wie, że znajduje się ich w środku dwadzieścia czteroosobowych lub dwuosobowych w zależności od ustawienia oraz zamówienia od klienta plus dziesięć na tarasie widokowym.
- Który jest dwa razy droższy niż stolik w środku - wykłócała się. To było takie śmieszne widząc jak się kłóci sama ze sobą w środku. Z jednej strony na pewno chciała tam wejść, a z drugiej nie mogła pozwolić mi na taki wydatek rzędu stu dolarów za nasz posiłek.
- Lecz kochanie jest darmowy po dwudziestej drugiej od piątku do niedzieli - powiedziałem na co wytrzeszczyła na mnie oczy - Dziś jest piątek i dokładnie za pięć minut usiądziemy na tarasie całkowicie za darmo, gdzie mam dla ciebie kolejną niespodziankę.
- Jesteś niemożliwy!
- Za to mnie kochasz!
- Nie pozwalaj sobie - powiedziała, ale zobaczyłem jaka jest szczęśliwa. Każdy chciał zjeść choć raz w swoim życiu posiłek w tej restauracji. Wynajem stolika było bardzo drogie, a terminy sięgały paru lat do przodu. Orchidea słynęła z dobrego jedzenia, bardzo profesjonalnej obsługi oraz niezwykłego klimatu panującego w środku. Każda zakochana para chciała tam być, a my będziemy to mieli całkiem za darmo.
    Portier otworzył nam drzwi do środka i weszliśmy trzymając się za ręce. W środku było bardzo cicho, grał jedynie kwartet smyczkowy, a wszyscy goście słuchali. Nie było czuć zapachu przypalanego jedzenia, jedynie wyczułem lekki zapach kwiatów. Z zewnątrz budynek wyglądał imponująco, a w środku jeszcze lepiej. Ściany pomalowane na niebiesko, a w nich wyrzeźbione kwiaty - orchidee oczywiście. Każdy stolik był odgrodzony od drugiego parawanem z kwiatami. Wszystko całe szczęście nie było zawalone tymi roślinami, a jednak stworze wszystko z umiarem oraz gustem, cudowna restauracja. Przeszliśmy cicho by nie przeszkadzać w słuchaniu koncertu i przeszliśmy przez wielkie szklane drzwi na taras. Przed nami rozciągała się panorama miasta, to było wprost cudownie.
- Jak tu ciepło i cudnie - powiedziała Rose i nie mogła się napatrzeć na widok przed naszymi oczami.
- Mają tu podgrzewaną podłogę - oznajmiłem i poprowadziłem ją do naszego stolika, który znajdował się przy samej balustradzie co dawało nam jeszcze lepszy widok. Nie musiałem się na nią patrzeć by wiedzieć, że się uśmiecha i jest zachwycona.
- Potrafisz zepsuć romantyczny klimat - prychnęła - Podgrzewana podłoga, co to niby ma być?
- Fakt moja droga, fakt - odgryzłem i odsunąłem jej krzesło by usiadła - Czyli jesteśmy już na etapie romantyczności?
- Chciałbyś - pokazała mi język, i w tym momencie kelnerka przyniosła nam menu - Miało być za darmo!
- Stolik darmowy - rzuciłem, na co wywróciła oczami - Nie myślałaś chyba, że przyjdziemy tu tylko pooglądać panoramę miasta. Zresztą do tego jest wiele lepszych budynków...
- No ale - próbowała na siłę wymyślić jakąś wymówkę.
- Wolałabyś romantyczny spacer obok Exer River przy fabryce? Wiesz jaka jest tam zamulona woda, nie chciałabyś tam wylądować - powiedziałem i uśmiechnąłem się zadziornie.
- Jeszcze ci się odpłacę, co bierzemy?
    Rzuciłem niby okiem na menu, ale dowiedziałem się od Ash co ona uwielbia najbardziej. Jednak gdy przerzuciłem menu do tej pozycji wiedziałem, że nigdy tego nie zaproponuje. Pięćdziesiąt dolarów za jedną porcję, czyli łącznie sto za nas obojga. Po chwili przyszła do nas ta sama kelnerka z zapytaniem o przyjęcie zamówienia. Dziewczyna rzuciła mi badawcze spojrzenie, na co wzruszyłem ramionami.
- Poproszę dwa razy pozycję numer sto dwa - powiedziałem grając na czas. Rose szybko kartkowała menu do tego numerka, a pracownik restauracji zapisał zamówienie i odszedł.
- Nie zgadzam się! - niemalże krzyknęła, ale nie miała już do kogo - Tiramisu!?
- Przecież wiem, że kochasz ten deser - posłałem jej buziaka w powietrzu i rozsiadłem się wygodnie w oczekiwaniu na realizację zamówienia.
- Zabiję Ashley - rzuciła krótko i odłożyła menu na stół - Sto dolarów za dwa kawałki ciasta, oszalałeś!?
- Z miłości ludzie robią głupie rzeczy - poruszyłem sugestywnie brwiami na co roześmiała się tylko i zajęła się komplementowaniem widoku z tarasu restauracji. Było dziś wyjątkowo cicho na mieście, może dlatego, że był piątek i wszyscy się bawili w klubach, no i była już połowa listopada, i większość ludzi siedziała już w domach. Nie wyczuwało się tutaj tego zimna, choć klimat powoli ochładzał się, a śnieżna pora roku nadchodziła małymi krokami.
     Po chwili znów pojawiła się kelnerka z naszym zamówienie, podziękowaliśmy i zaczęliśmy jeść.
- Więc? - spytała się.
- Co?
- Po co to wszystko? - zapytała ponownie - Co chcesz osiągnąć?
- Przecież jesteśmy razem - powiedziałem patrząc za nią próbując zrozumieć o co jej chodzi - To źle, że chcę spędzić z Tobą trochę czasu?
- Okej - rzuciła, a na jej twarzy wymalował się rumieniec - Po prostu mam dziś zły dzień...
- Co się stało?
- Wszystko - oznajmiła i spojrzała mi w oczy - Mój młodszy brat choruje ostatnio, a ojciec jest ciągle w pracy. Odkąd umarła mama stałam się nią dla Maksymilian'a, ale on potrzebuje też taty...
- Wiesz przecież, że musi zarobić na Wasze utrzymanie - skwitowałem jej wypowiedź.
- Nie broń go - żachnęła - Rozumiem to, nawet nie wiesz jak cholernie rozumiem, że za nią tęskni. Ma nas, musi być twardy dla swoich dzieci. Od tych sześciu lat odkąd umarła mama ciągle siedzi w tym pieprzonym banku, on chce się zapracować by zapomnieć o niej...
- Boli Cię to? - zapytałem nim zdążyłem się ugryźć w język.
- Nie kurwa, skaczę z radości - prychnęła - Co się z Tobą dzieje? Raz jesteś extra radosny, zachowujesz się jak normalny nastolatek, a po chwili tleniona blondynka jest mądrzejsza od ciebie. Zresztą nie ważne, przepraszam...
    Rose miała rację, od jakiegoś czasu miewałem wielkie wahania nastroju. Z jednej strony coś mnie śmieszyło by zaraz wkurwiać mnie na maxa. Stawiałem na depresję gdyż ten stał trwał już z jakieś trzy miesiące, ale od pewnego czasu serio przechodziłem samego siebie. Denerwowała mnie sprawa z Dylan'em, bo kompletnie nie wiedziałem co zrobić, ale zdając się na moich przyjaciół postanowiłem go ignorować tak jak on ignorował mnie. Oko za oko mówili.
- Okej - oznajmiłem i delikatnie się uśmiechnąłem - Pokój?
- Tak - zaśmiała się i wróciła do kosztowania deseru, który mi osobiście nie smakował, ale robiłem dobrą minę do złej gry, nie chciałem urazić dziewczyny, a już zwłaszcza pokazać, że żałuję tych stu dolarów. Bo mimo wszystko nie żałowałem, to jest świetnie spożytkowany czas.
- Jesteś silną dziewczyną Rose - powiedziałem - Widzę, że rodzina wiele dla ciebie znaczy, ale musisz zrozumieć, że może śmierć matki zabolała ojca bardziej niż was. Nie chcę niczego sugerować, ale byli ze sobą bardzo długo, kochali się, nie jest łatwo zapomnieć o swojej drugiej połówce...
- Mówisz tak jakbyś ich znał, lub sam przeżył coś podobnego - wstrzymałem łzy by się nie załamać. Tak, droga Rose był ktoś taki w moim życiu, cieszysz się!? - zapytałem jej w swoich myślach.
- Znam się na życiu - mruknąłem i odwróciłem wzrok by tylko się nie rozpłakać na samo wspomnienie.
- Mocne słowa jak na siedemnastolatka - rzuciła i wybuchła lekkim, acz bardzo melodyjnym i przyjemnym śmiechem - Ja pierdole...
    Odwróciłem wzrok by zobaczyć na co tak zareagowała dziewczyna, i moja reakcja byłaby pewnie taka sama. Na taras restauracji wszedł mężczyzna w granatowej koszuli i czarnym jeansach, a po chwili pojawił się drugi facet z wielką ilością teczek pod pachą.  Gdy nasze oczy się spotkały czułem jakby moje serce się wstrzymało, Dereck zmierzył mnie przyjaznym spojrzeniem, ale gdy zauważył, że jestem z kimś, z dziewczyną w jego czach znów pojawił się ten niezrozumiały mi ból.
- DAMIEN!
- Tak!?
- Pytałam się już, czy możemy iść? Jest blisko dwudziestej trzeciej, a zostawiłam Maxa z sąsiadką bo ojciec jak zwykle...
- Okej - powiedziałem i szybkim krokiem weszliśmy do środka budynku. Nie odwracałem się, choć cały czas czułem na sobie wzrok, dałbym sobie rękę uciąć, że Dereck odprowadził mnie swoimi brązowymi oczami. Zapłaciłem czy kasie i wyszliśmy. Na ulicy było o wiele zimniej i chłodniej niż w restauracji.
- Zimno - powiedziała Rose - Rzeczywiście maja tam podgrzewaną podłogę.
- Skąd u Ciebie taka reakcja?
- Ten facet!? Boże, jest ohydny. Pracuje z moim ojcem w banku, czaisz, że ma być głównym wspólnikiem taty? Codziennie, nawet w pieprzoną niedzielę przyjeżdża do domu, bo jak zwykle ma dokumenty dla Rogan'a, ale do jasnej cholery za chwilę będzie z nim w pracy, więc po chuj to przywozi!?
- Spokojnie - oznajmiłem i ją przytuliłem.
- Nie mogę być spokojna, on mnie wkurwia - rzuciła ostro - Wkurwia mnie dosadnie, a co najgorsze on wie, że ja go nienawidzę i chętnie wykopałabym go z tej pracy, ale do cholery to pieprzony profesjonalista. Uggh, czemu akurat on!?
    Szczerze to niezbyt słuchałem jej, bardziej zastanawiał mnie ten ból, który widziałem w jego oczach. Był mi tak znany, bo taki sam miałem gdy wyjeżdżałem z wymiany międzynarodowej i żegnał mnie taki sam wzrok, bo wiedziałem, bo wiedzieliśmy, że koniec nadszedł zbyt szybko. Dwa lata, dwa cudne lata, wspaniałej znajomości z wspaniałą osobą. Kochaliśmy się mocno, o ile osoby w drugiej gimnazjum, czyli jeszcze dzieci wiedziały co to miłość. Nienawidzę się, że wróciłem, teraz byłoby inaczej. Nienawidzę się, że ją zostawiłem...
    Rose? Niby z nią jestem, jest nam dobrze, ale jakoś nie czuję się dobrze w tym, ona jest kochana. Czasem mnie denerwuje, w większości śmieszy. Ma swoje sekrety jak każdy, ale jesteśmy tylko ludźmi, mamy prawo do popełniania błędów, za które przychodzi nam często słono zapłacić...
- Damien, wszystko w porządku? - zapytała mnie dziewczyna, a ja wróciłem na ziemię.
- Tak - skłamałem, zresztą powoli kłamanie stawało się moim nawykiem, czasem nawet tego nie kontrolowałem. Nie wiedziałem czy oszukać kogoś czy powiedzieć prawdę, więc wybierałem pierwszą opcję dla wszystkiego - Zamyśliłem się...
- Ok - przyjrzała mi się, a po chwili na jej twarzy wymalował się uśmiech. Zbliżyła się do mnie i nasze usta złączyły się w krótkim, aczkolwiek bardzo przyjemnym pocałunku. Zarzuciła mi ręce na szyję, a ja przyciągnąłem ją bliżej siebie - Pa.
   Pomachałem dziewczynie na pożegnanie, gdyż postanowiła wracać taksówką, a ja wolnym krokiem wróciłem do domu. Cały czas rozmyślając co jest pomiędzy mną, a Rose i dlaczego na dosłownie każdym kroku widzę ból w oczach tego faceta...

 --»۞«-- 
Witam w piątym rozdziale mojego opowiadania :)
Liczę na szczere opinie w komentarzach i jednocześnie zapraszam do dyskusji. Udało mi się odpowiedzieć na wszystkie Wasze opinie w pozostałych rozdziałach.
Damien z Rose, a zaczynało się robić tak miło gdyby nie Dereck. Jak myślicie kogo wspomina chłopak z wymiany narodowej? :D
Przygotowuję dla Was dwie niespodzianki, ale narazie musicie jeszcze trochę poczekać :)
Pozdrawiam :)

18 komentarzy:

  1. Hejka! :)
    Podobało mi się. Damien naprawdę robi wszystko, żeby uszczęśliwić swoją dziewczynę, taka droga restauracja...
    Czemu ten facet musiał wejść akurat wtedy?! :D I zastanawia mnie, czy to zbieg okoliczności, że Dereck pracuje u ojca Rose, która jest z Damienem. Chociaż to może za daleko idące skojarzenia.
    No ale Dereck jest dziwny. Nie chcę wyciągać pochopnych wniosków, ale czy jego kręcą chłopcy? :P
    Cóż kogo może wspominać Damien z wymiany? Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że się dowiem :D
    Czekam na kolejny i weny!
    Ściskam :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A i zapraszam do mnie na nowość :) Sorki, że tutaj, ale nie masz spamu

      Usuń
    2. Dziękuję bardzo za jakże miły komentarz :)
      Niby wszystko jest teraz happy, ale nie na długo :D

      Usuń
  2. Wow. Jestem zachwycona nie wiedzialam/ nie mialam pojecia ze to wszystko wlasnie w taki sposob sie potoczy. Genialne !

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawie dziś. Wybacz, skomentowałabym wcześniej ale no nie miałam już czasu. Damien i Rosę - jak słodko *.* <3
    Tylko czy zawsze musi być gdzieś Dereck? No błagam.... :/

    Db, czekam nn :*
    Powodzenia w pisaniu i weny życzę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hehe, to muszę Cb zmartwić iż Dereck w najbliższym czasie będzie się dość często pojawiał :D
      Dziękuję :)

      Usuń
  4. Wrócę tutaj, tylko wieczorem, więc zajmuję x

    OdpowiedzUsuń
  5. No siemka :D
    Wreszcie jestem :)
    Super rozdział :D Genialny pomysł z tą restauracją :*
    Na początku Rose była taka miła, grzeczna, aż tu nagle wybuch :D Jak zaczęła przeklinać, niezły charakterek, ale jest świetna ;D
    Tak samo jak Damien :)
    Czekam na nest :D Pozdrawiam mocno ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, Rose się jeszcze pokaże jaka jest naprawdę :P
      Dziękuję za komentarz :)

      Usuń
  6. Świetne :) Czekam na szósty rozdział :)

    Zapraszam do mnie: miecwlasnezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Hej! Przepraszam, że tak późno. Rozdział mega! Fajnie , że poświęciłeś go tylko Rose i Damienowi. Zastanawia mnie czy chłopak popadł w depresję czy to nie jest np wina narkotyków. Tak....ja i te moje pomysły :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobrze kombinujesz, pomyśl jeszcze trochę nad tym :D
      Dziękuję za miły komentarz :)

      Usuń
  8. Ta muzyka mnie wkurza, bo się samoczynnie załącza, a nie każdy lubi muzykę podczas czytania.
    Ja tam w depresję nie wierze, moim zdaniem chłopak ma za dużo w dupie. Wziąłby się do jakieś pracy po szkole, albo weekendowej, nauczył życia, przestał brać kasę od starszego to od razu by mu się polepszyło.
    Róże polubiłem.
    Fascynuje mnie Darek i ciekawi jak pociągniesz jego wątek. Jego coś łączy z Damianem, bo z Rose to tylko interesy z jej ojcem. Czekam aż wyjawisz czym jest ta niewidzialna nić, która ciągnie się od Darka do innych. Czyżby diler? Gej?
    Chłopaka jednak muszę pochwalić za dojrzałość, bo mało który dzieciak zabrałby dziewczynę na taką randkę. Większość poszłaby do parku, na murek i kupiła piwo.

    j-i-s.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety 'Battle Cry' jest utworem przewodnim, i nie zmienię tego by wyłączyć muzykę.
      Pomysł z randką był całkowicie mojego autorstwa - jak i opowiadanie, ale nie ukrywam, że czasem zdarza mi się coś zgapić z książek xD
      Och, nie krytykujmy aż Damiena :)

      Usuń
  9. No i w tym momencie przyznaję się, że zakochałem się w tej historii i możesz mnie nazywać swoim fanem :) Dereck zdecydowanie pojawia zbyt często, coś tu nie gra z nim. Znaczy się, poza tym, że jest gejem, bo tego to można się było domyśleć już na samym początku. Zresztą, mimo wszystko podejrzewam, że Damien też nie jest do końca hetero :) Myślę, że jest bi, ale jeszcze się przekonamy :D

    OdpowiedzUsuń

Szablon
Calumi
Sosowa Szabloniarnia