Ostatnimi dniami działałem niczym w trybie zombie. Rano wstawałem, jadłem śniadanie, by po porannej toalecie udać się do szkoły. Spędzając czas tam nie rozmawiałem z nikim. Każdą przerwę spędzałem samotnie ze słuchawkami na uszach, choć rzadko kiedy grała w nich muzyka. W ten sposób chciałem odciąć się od niepotrzebnych pytań innych osób. Po szkole zazwyczaj spędzałem czas z Dereckiem. Często wychodziliśmy na spacer, oglądaliśmy telewizję czy robiliśmy inne rzeczy, niekoniecznie związane z zachowaniem naszej czystości. W domu udawałem zadowolonego z życia nastolatka, chętnie włączałem się w dyskusję z Kate, czy zwyczajnie siedziałem przed komputerem zabijając czas grą.
Liczba powiadomień i nieprzeczytanych wiadomości na facebooku z każdym dniem rosła coraz bardziej. Nie odpisywałem też na wiadomości, jednym słowem chyba wcale nie żyłem. Byłem nikim, i tak właśnie się czułem...
Tego dnia byłem bardzo zły, ale tylko i wyłącznie na samego siebie. Poprzez spędzanie czasu z Dereckiem w ogóle nie przykładałem się do nauki. Spędzaliśmy każdą wolną chwilę. Czasami odbierałem wrażenie, że jestem jego całym światem. Mimo wszystko nie byłem pewny czy to akurat dobrze. Ciągle miałem wyrzuty sumienia, nie wobec Rose, lecz wobec samego siebie. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że będę uprawiał seks z facetem i mi się to spodoba to chyba bym go wyśmiał, ale obecnie strzeliłbym tylko buraka na twarzy i uciekł daleko, daleko. Ten dzień był z góry skazany na niepowodzenie, bo jaka zdolna osoba dostanie sześć jedynek na sześciu przedmiotach. Damien Ronson. Brawo!!!
- Damien - usłyszałem dobrze znany mi głos gdy otwierałem szafkę by zabrać z niej książki i kurtkę - Możemy pogadać?
- Sorry, ale się trochę śpieszę - mruknąłem nawet nie patrząc w jej stronę.
Rose prychnęła, ale i tak ruszyła ze mną w stronę wyjścia ze szkoły.
- Musimy pogadać.
- Czego.Nie.Rozumiesz.W.Słowach.Nie.Mam.Czasu - akcentowałem każde słowo, choć to nie dało pożądanego przeze mnie skutku.
- Nie udawaj, że jesteś mega zajęty - warknęła.
- Co cię to niby kurwa obchodzi? - odciąłem się gromiąc ją wzrokiem. - Jestem wolnym, niezależnym chłopakiem i mam prawo robić co mi się rzewnie podoba...
- Twoje zachowanie przeczy twojemu 'stylowi bycia' - zrobiła cudzysłów w powietrzu wywracając przednio oczami.
- Heh, no tak - prychnąłem - Lepszy przecież jest ten kto kłamie mówiąc kocham cię, lepszy jest bo ma kogoś na boku i jest się lepszym jak zrywasz z kimś przez telefon.
- Czuję się jakbyś wymierzył mi plaskacza - oznajmiła smutno Rose.
- Widocznie był słaby skoro nadal tu jesteś - żachnąłem się patrząc na nią krzywo.
- Czemu taki jesteś?
- Kogo oczekiwałaś?
- Damien, ja...
- Myślałaś, że padnę ci do stóp wielka królowo!? Na co ty kurwa liczyłaś!?
- Na pewno nie na twój wybuch - powiedziała ostro - Liczyłam na szczerą rozmowę z dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem...
- Widocznie się przeliczyłaś - powiedziałem posyłając jej sztuczny uśmiech i ruszyłem w kierunku przystanku autobusowego.
- Poczekaj!! Pogadaj ze mną choć chwilę!!
- Nie sądzę abyśmy mieli o czym - rzuciłem i poszedłem dalej.
- Nie bądź kurwa takim hujem!
- Skoro ty możesz być taką wredną suką to ja mogę być takim hujem!
- Zrozum mnie - powiedziała, a w kącikach oczu pojawiły się łzy.
- Litość!?
Dziewczyna otarła oczy i znowu na mnie spojrzała niewinnym wzrokiem.
- Błagam choć o chwilę czasu...
- Będę tego pewnie żałował, ale dobra - niestety wzięła mnie na litość - Chodźmy do kawiarni.
Ruszyłem szybkim krokiem, nie zważając czy dziewczyna za mną nadąża. Przeszedłem na drugą stronę ulicy, minąłem lodowisko i wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. Kurtkę powiesiłem na ramie krzesła i spojrzałem wyczekująco na dziewczynę. Przełknęła ślinę i chciała coś powiedzieć, ale po chwili zamilkła.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Może od początku!? - mruknąłem - Dlaczego ze mną byłaś?
- Bo poczułam coś do Ciebie.
- Odbieram inne wrażenie - rzuciłem.
- Niby jakie? - wydawała się być lekko wstrząśnięta. Próbowała złapać kontakt wzrokowy, ale nie chciałem na nią patrzeć.
- Na przykład takie, że byłaś ze mną dla jaj - oznajmiłem zgodnie z moimi podejrzeniami - Wszystko, ten cały nasz związek był nadal zabawą mającą na celu zemstę na Knotterze - Rose wywróciła oczami. - Bawiliście się cały czas moim kosztem, czyż nie?
- Czemu tak myślisz?
- Kiedy Ashley powiedziała, że została zgwałcona ty nagle znikłaś, a po pewnym czasie dzwonisz i mówisz, że koniec...
- Pragnę zauważyć, że sam to powiedziałeś - wtrąciła się ostro dziewczyna.
- Bo taka prawda! - wyrzuciłem ręce przy upływie emocji, aż parę osób zwróciło na nas uwagę.
- Uspokój się - warknęła Rose.
- Nie mów mi kurwa jak mam żyć - wycelowałem palec wskazujący w jej stronę - Mam swoje życie, a ty swoje, więc niech tak zostanie..
- Pozwolisz mi mówić?
- Proszę bardzo - uśmiechnąłem się ironicznie - Jaką teraz bajkę mi sprzedaż?
- Powiem ci prawdę - oznajmiła sztywno.
- Normalnie aż ci chyba znów nie uwierzę - parsknąłem śmiechem, lecz zamilkłem pozwalając dziewczynie mówić.
Rose spojrzała na mnie z lekkim przerażeniem, poprawiła swoje włosy po czym złapała filiżankę z kawą w dłonie i zerknęła nieśmiało w moją stronę. Uniosłem brwi w geście zdziwienia, a ona się zaśmiała.
- Nadal jesteś taki sam - rzuciła - Nadal niecierpliwy...
- Myślałem, że będziemy rozmawiać tutaj o czymś innym niż moje zniecierpliwienie.
- Pragnę tylko zauważyć, że znam cię w jakiś sposób, co oznacza, że nie byłam z tobą tylko dla...
Dziewczyna momentalnie zamilkła i zaczerwieniła się na swojej twarzy. Było to w jakiś sposób urocze, ale już nie dla mnie. Uśmiechnąłem się zwycięsko, a jednak miałem rację.
- To znaczy...ja...bo...wiesz..Damien...ja - Rose nie wiedziała kompletnie co powiedzieć w tej sytuacji. Chyba nie przeczuwała, że sama się zdradzi i to jeszcze na samym początku rozmowy.
- Wiesz Rose bo ja raczej nie wiem - próbowałem udawać totalnie sparaliżowaną strachem dziewczynę.
- Okej - zamknęła oczy i przełknęła ślinę. Wzięła dwa duże oddechy i spojrzała na mnie ponownie - Koniec kłamstw...
- Brawo Sherlocku - rzuciłem ironicznie.
- Nasz plan zemsty na Dylanie jest ciągle w toku - już miałem zapytać od kiedy nazywa go inaczej niż nazwiskiem, ale podarowałem sobie. Ciekawość wzięła górę - Początkowo zamieszani mieli być tylko Ralf i Kevin, a Ashley jak to Ash. Blondyn miał manipulować tobą, a że nauka historii była do tego idealnym pretekstem, więc żal byłoby nie skorzystać...
- Zawsze miałem być tylko i wyłącznie zabawką? - wtrąciłem się, a ona zamilkła. Uznałem to za potwierdzenie.
- Mieliśmy, chcieliśmy głównie byś opuścił przyjaciela, co dawało nam jakiś kawałek przewagi - powiedziała dziewczyna, a łzy zaczęły się kłębić w kącikach jej oczu - Miałeś być takim testem na Dylanie, ale sytuacja się zmieniła. Kevin cię bardzo polubił - wierzyłem akurat w te słowa. Z brązowowłosym miałem chyba najlepszy kontakt, co prawda jego orientacja lekko mnie odstraszała, ale był i nadal jest najnormalniejszym z całej tej paczki - Zresztą ja też...
- Really!? - zapytałem jak idiota.
- Damien - warknęła - Nie wiedzieliśmy co wtedy zrobić, czy porzucić cię jak nakazywał pierwowzór planu czy zwerbować do naszej paczki... Ashley uznała, że musisz być z nami inaczej nie powie niczego na temat tamtego wieczoru, co musiało się stać. Prędzej czy później miałeś się dowiedzieć. Więc zaprosiliśmy cię do naszego kręgu, poszło znacznie łatwiej niżbyśmy się spodziewali. Czas płynął, a my musieliśmy dalej toczyć nasz plan. Postanowiłam zaatakować go swoją bronią, Ash jest wspaniała dziewczyną, a ten drań ją tak cholernie skrzywdził.
- Bronią?
- To ja zaakceptowałam wybór by sprzedać mu Anielską Wkurwiozę - łzy popłynęły po jej twarzy - Kurwa! Nigdy nie spodziewałam się, że zamierza je podać tobie...
- Oskarżenia miały paść na Ralfa, ze względu, że miał wcześniej problemy z dragami - dziewczyna kiwnęła głową. Część układanki mi się zgadzała. Ekipa blondyna zaczyna mnie bardziej niż tolerować, co wpływa negatywnie na moje stosunki z Knotterem. Chłopak w odwecie podaje mi narkotyki od Rose by zaskarżyć Ralfa - Ne rozumiem tylko jednego, dlaczego miałabyś zaakceptować wybór by mu to sprzedać?
- Nasze światy są zupełnie innymi niżbyś się domyślał - oznajmiła pewnie - Miałam, mam i będę mieć dostęp do wieli informacji, między innymi o tym kto z naszego otoczenia chce kupić prochy...
- Nigdy nie pomyślałaś, że ona może je wykorzystać?
- Początkowo była mowa o lekkich tabletkach zaburzających psychikę - rzuciła tą informację jakby była najzwyklejsza na świecie. Przecież mój najbliższy przyjaciel chciał mnie otruć! - Diler pewnie mu coś napomknął o AW, dlatego ją zamówił.
- Okej - zastanowiłem się - Powiedzmy, że ci wierzę, ale tylko dlatego, że to powoli składa się w spójną całość. Nie rozumiem tylko jednego, skąd masz taki obieg informacji? Jeden błąd i policja cię znajdzie, a Roger?
Rose spojrzała na mnie nieśmiało, a ja już wiedziałem kto ją krył dużą ilością zielonych papierków.
- Ojciec cię chroni?
- Chciałam zwrócić na siebie uwagę - mruknęła - Zresztą to inny rozdział...
- Luz.
- Stąd postanowiłam dać zielone światło tej transakcji, co niestety miało fatalne skutki dla nas wszystkich. Traciliśmy kontrolę nad tym co się dzieje, dlatego Ash postanowiła przyśpieszyć czas i powiedzieć ci o tym teraz...
Zaśmiałem się. Zaplanowali dokładnie każdy szczegół, cały plan zemsty. Wszystko było gotowe i realizowane. Tylko dla gwałtu? Tutaj nie mogłem uwierzyć, że chodzi tylko o to. W przeciwnym razie nie zadawali by sobie tyle trudu by to wszystko ogarnąć i wcielić w życie...
- Dla gwałtu? - zapytałem.
- Co dla gwałtu?
- Robiliście tyle dla gwałtu? Nie łatwiej było iść na policję i zakończyć to w inny sposób - byłem bardzo zaskoczony tym faktem.
- Knotter mógł nas wsypać odnośnie imprez, na których lał się nie tylko alkohol. Narkotyki i zioło również mogłeś tam znaleźć - wyrecytowała dziewczyna bez uśmiechu na twarzy - Istniało ryzyko, o którym wiedzieliśmy i musieliśmy to uwzględnić w planie. Wszystko miało być, cholera jasna, bez problemów, wszystko...
- Jak?
- Uczestniczyłeś w lżejszych typach zabaw.
- W takim razie nie chcę wiedzieć co działo się na medium czy hard - mruknąłem tępo obserwując jak dziewczyna bawi się filiżanką. Gdy zauważyła gdzie jest mój wzrok zaprzestała czynności.
- W pewnym momencie uznałam, że chcę spróbować być z tobą - zawiesiła się na chwilę - Początkowo miał być to tylko związek na pokaz by uderzyć...
- W Knottera - wtrąciłem się szybko - Tak wiem. Tylko kurwa nie wiem czemu udawałaś wszystko tak kurwa idealnie!?
- Damien - dziewczyna rozpłakała się kompletnie - To nie miało tak być, ale ja z czasem poczułam coś do ciebie więcej, i nie chciałam być o mnie zapomniał...
- Byłaś dla mnie wszystkim - warknąłem - Kochałem cię, kurwa! Wiesz o tym? Zwyczajnie postanowiłaś się zabawić moim kosztem ty zwykła suko...
- Nie mów tak - była w totalnej rozsypce.
- Ty zwykła szmato! - wycelowałem palcem w jej stronę - Cały czas oszukiwałaś, cały czas oszukujesz! Jak mogłaś? Nie starczył ci Kolden? Szukałaś się drugiego bolca do dupy!?
- Damien!To nie...to nie tak - ukryła twarz w dłoniach - Ty nic nie rozumiesz, to nie miało tak być...
- Gówno mnie to interesuje! - krzyknąłem, aż ludzie zaczęli nas obserwować i wytykać palcami. Chciało mi się śmiać, z tego popierdolonego świata i popieprzonych rzeczy, które ciągle mi spotykają - Oszukiwałaś mnie cały czas ty wredna szmato!
- Damien!
- Czego kurwa oczekiwałaś!? Że ci wybaczę zabawianki moim kosztem?
- Nie, ale..
- Kurwa kobieto czy ty się słyszysz?
Kątem oka zobaczyłem jak szybkim krokiem zmierza do nas kelnerka, zapewne by nas wyrzucić z lokalu.
- Jebie mnie to czy nadal chcecie się na nim zemścić! Dajcie mi kurwa święty spokój! Jebie mnie to, słyszysz? Jebie!
Rzuciłem dziesięć dolarów na stół po czym szybkim krokiem opuściłem pomieszczenie odprowadzany płaczem Rose jak i pogardliwymi spojrzeniami innych klientów. Trzasnąłem drzwiami, i odpaliłem papierosa. Pierdolona Rose! Zabawiła się moim kosztem! Gdy ja byłem gotów oddać jej swój cały świat to ona cały czas grała. Pieprzona aktoreczka! Pieprzony świat! Oszukała mnie w tak wielu kwestiach. Wykorzystała moją naiwność i litość do innych osób i się przy tym świetnie bawiła. Pewnie nie tylko ona, cała ekipa blondynka się pewnie tarzała ze śmiechu gdy ja byłem cały czas oszukiwany. Dlaczego ja mam ciągle pod górę? Dlaczego ja muszę mieć zawsze pierdolonego pecha?
Rzuciłem peta na ulicę nie trudząc się by go zgasić i ruszyłem prosto przed siebie. Serce biło szybko, dłonie się pociły. Dlaczego kurwa zawsze ja? Czemu to ja muszę mieć najgorsze, najlepsze lata swojego życia!? Dlaczego.Kurwa.Zawsze.Ja.
Ruszyłem przez pasy na przystanek autobusowy gdy usłyszałem klakson samochodu. Odwróciłem się w stronę głosu, a moje oczy nie mogły uwierzyć w to co widzą. Niebieski Mercedes uderzył we mnie z niewielką prędkością co spowodowało mój upadek i uderzenie głową o asfalt...
Dereck właśnie kończył swoją pracę gdy zadzwonił jego telefon. Numer prywatny. Odebrał po pierwszy sygnale.
[Dereck] - Halo?
[Nieznany] - Podobno utraciłeś kontakt z Arturem?
[Dereck] - To nie ma nic do rzeczy...
[Nieznany] - Radzę ci wracać do pracy, od blisko dwóch miesięcy nie przeprowadziłeś wywiadu, czyżbyś zrezygnował?
Głos w słuchawce sugerował, że nie warto się kłócić, a zapewnić o szybkim powrocie do 'pracy'.
[Dereck ] - W najbliższym czasie odnowie akta...
[Nieznany] - Masz tydzień Hills, inaczej to ja przeprowadzę wywiad z tobą...
Mężczyzna usłyszał głos przerywanego połączenia, po czym schował telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki. Nałożył kurtkę i wyszedł z banku będąc pełnym obaw. Skoro on wiedział, że nie przeprowadził wywiadu co oznacza, że Artur oddał raport. Musi za wszelką cenę ochronić Damiena i wykasować wszelkie taśmy video z jego pobytu w domu...
Obudziłem się w niewielkim białym pomieszczeniu. Po otworzeniu oczu zaatakował mnie wściekle biały kolor lamp na ścianie. Początkowo niewiele pamiętałem z tego co się wydarzyło, ale wspomnienia szybko wróciły. Kłótnia w kawiarni z Rose, palenie papierosa w drodze powrotnej. Uderzenie. Szpital. Karetka. Płacz kobiety, która prawdopodobnie kierowała tym samochodem. Dalej pustka...
Szklane drzwi otworzyły się, i stanęła w nich Kate. Oznaczało to, że jestem w Szpitalu GoldenLife, co dla mnie osobiście było dobrym znakiem.
- Już nawet ze szkoły nie możesz wrócić? - zapytała się z uśmiechem na ustach. Jej wesoły stan oznaczał, że nie jest ze mną tak źle, i że niedługo wrócę do domu.
- Jak ze mną źle? - spytałem oglądając zabandażowany fragment dłoni i dotykając się głowy.
- Amputacja - oznajmiła śmiertelnie poważnie, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
Po chwili drzwi otworzyły się ponownie i tym razem w sali pojawił się lekarz, a dokładnie pani doktor.
- Dzień Dobry panie Ronson - powiedziała miło - Choć w sumie Dobry Wieczór.
- Jak ze mną?
- Miał pan dużo szczęścia, panie Damienie - zerknęła na tabliczkę przyczepioną do łóżka. Po chwili mnie osłuchała - Nie nabawił się pan nawet lekkiego wstrząśnienia mózgu! Zresztą jak policja ustaliła kobieta zdążyła w porę zareagować choć odrzuciła pana lekko. Nabawił się pan jedynie paru zadrapań podczas upadku, ale mogę osobiście przyrzec, że z pana głową wszystko w porządku.
- Serio!? - byłem bardzo zaskoczony. Wydawało mi się, że zostałem dość poważnie potrącony.
- Szczęście panie Ronson, szczęście pana ocaliło - oznajmiła - Mózg nie zaznał żadnych uszkodzeń, nawet najmniejszych. Jakkolwiek pan upadł miał pan szczęście. Oczywiście ma pan zadrapania na głowie, ale są one związane z upadkiem. Mimo wszystko zostanie pan na obserwacji do jutrzejszego poranka i wróci do domu z siostrą...
Uśmiechnęła się na pożegnanie i wyszła.
- Następnym razem uważaj - powiedziała Kate - Wiesz jak bardzo mnie wystraszyłeś!
- Nie moja wina, że baba nie umie jeździć - rozłożyłem ręce co spowodowało uśmiech na jej twarzy.
- Kallie miała rację, że masz szczęście - rzuciła dziewczyna - Kierowca w porę zareagował, dlatego nic ci się nie stało. Nawet jej zderzaka nie zgiąłeś, ale mimo wszystko wylądowałeś w szpitalu z zadrapaniami i zdartą skórą.
- Super - powiedziałem z bananem na twarzy - Następnym razem zniszczę jej cały przód...
Kate parsknęła śmiechem.
- Następnego razu ma nie być! - fuknęła - Zadzwoń do mamy by się nie martwiła...
Przeleżałem całą noc oglądając sitcomy w telewizji, w tym momencie nic się dla mnie nie liczyło. Emocje po rozmowie z Rose już we mnie opadły. Wiedziałem jedno, że nigdy jej tego nie wybaczę. Szczerze to wolałbym by mnie zdradziła niżby zrobiła takie świństwo. Jedna nikt nie mówił, że życie będzie łatwe. Moja najwidoczniej musiało mi ciągle rzucać kłody pod nogi... Cóż, jedynie co mi pozostało co walczyć z tym i iść jakoś dalej przez życie. Mam Derecka, on pomoże mi to wszystko ogarnąć. Teraz już wiem, że pożądanie wobec mężczyzny zmienia się w uczucie do niego, i bardzo mi się ta myśl spodobała...
--»۞«--
Witam w czternastym rozdziale opowiadania Nobody Can Save Me Now :)
Przepraszam, że nie było mnie tak długo. Szkoła, sprawy prywatne jak i rodzinne zmusiły mnie do ustalania tak odległej daty premiery wobec poprzedniego rozdziału. Mam nadzieję, że mój styl nie upadł za mocno i kolejna część przygód Damiena nadal się Wam podoba ;)
Opisujcie w komentarzach swoje wrażenia po tym rozdziale :)
TWITTER - @ItsMeDamianoo #NobodyCanSaveMeNowdd
DRAGON
Liczba powiadomień i nieprzeczytanych wiadomości na facebooku z każdym dniem rosła coraz bardziej. Nie odpisywałem też na wiadomości, jednym słowem chyba wcale nie żyłem. Byłem nikim, i tak właśnie się czułem...
Tego dnia byłem bardzo zły, ale tylko i wyłącznie na samego siebie. Poprzez spędzanie czasu z Dereckiem w ogóle nie przykładałem się do nauki. Spędzaliśmy każdą wolną chwilę. Czasami odbierałem wrażenie, że jestem jego całym światem. Mimo wszystko nie byłem pewny czy to akurat dobrze. Ciągle miałem wyrzuty sumienia, nie wobec Rose, lecz wobec samego siebie. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że będę uprawiał seks z facetem i mi się to spodoba to chyba bym go wyśmiał, ale obecnie strzeliłbym tylko buraka na twarzy i uciekł daleko, daleko. Ten dzień był z góry skazany na niepowodzenie, bo jaka zdolna osoba dostanie sześć jedynek na sześciu przedmiotach. Damien Ronson. Brawo!!!
- Damien - usłyszałem dobrze znany mi głos gdy otwierałem szafkę by zabrać z niej książki i kurtkę - Możemy pogadać?
- Sorry, ale się trochę śpieszę - mruknąłem nawet nie patrząc w jej stronę.
Rose prychnęła, ale i tak ruszyła ze mną w stronę wyjścia ze szkoły.
- Musimy pogadać.
- Czego.Nie.Rozumiesz.W.Słowach.Nie.Mam.Czasu - akcentowałem każde słowo, choć to nie dało pożądanego przeze mnie skutku.
- Nie udawaj, że jesteś mega zajęty - warknęła.
- Co cię to niby kurwa obchodzi? - odciąłem się gromiąc ją wzrokiem. - Jestem wolnym, niezależnym chłopakiem i mam prawo robić co mi się rzewnie podoba...
- Twoje zachowanie przeczy twojemu 'stylowi bycia' - zrobiła cudzysłów w powietrzu wywracając przednio oczami.
- Heh, no tak - prychnąłem - Lepszy przecież jest ten kto kłamie mówiąc kocham cię, lepszy jest bo ma kogoś na boku i jest się lepszym jak zrywasz z kimś przez telefon.
- Czuję się jakbyś wymierzył mi plaskacza - oznajmiła smutno Rose.
- Widocznie był słaby skoro nadal tu jesteś - żachnąłem się patrząc na nią krzywo.
- Czemu taki jesteś?
- Kogo oczekiwałaś?
- Damien, ja...
- Myślałaś, że padnę ci do stóp wielka królowo!? Na co ty kurwa liczyłaś!?
- Na pewno nie na twój wybuch - powiedziała ostro - Liczyłam na szczerą rozmowę z dorosłym i odpowiedzialnym człowiekiem...
- Widocznie się przeliczyłaś - powiedziałem posyłając jej sztuczny uśmiech i ruszyłem w kierunku przystanku autobusowego.
- Poczekaj!! Pogadaj ze mną choć chwilę!!
- Nie sądzę abyśmy mieli o czym - rzuciłem i poszedłem dalej.
- Nie bądź kurwa takim hujem!
- Skoro ty możesz być taką wredną suką to ja mogę być takim hujem!
- Zrozum mnie - powiedziała, a w kącikach oczu pojawiły się łzy.
- Litość!?
Dziewczyna otarła oczy i znowu na mnie spojrzała niewinnym wzrokiem.
- Błagam choć o chwilę czasu...
- Będę tego pewnie żałował, ale dobra - niestety wzięła mnie na litość - Chodźmy do kawiarni.
Ruszyłem szybkim krokiem, nie zważając czy dziewczyna za mną nadąża. Przeszedłem na drugą stronę ulicy, minąłem lodowisko i wszedłem do niewielkiego pomieszczenia. Kurtkę powiesiłem na ramie krzesła i spojrzałem wyczekująco na dziewczynę. Przełknęła ślinę i chciała coś powiedzieć, ale po chwili zamilkła.
- Nie wiem od czego zacząć.
- Może od początku!? - mruknąłem - Dlaczego ze mną byłaś?
- Bo poczułam coś do Ciebie.
- Odbieram inne wrażenie - rzuciłem.
- Niby jakie? - wydawała się być lekko wstrząśnięta. Próbowała złapać kontakt wzrokowy, ale nie chciałem na nią patrzeć.
- Na przykład takie, że byłaś ze mną dla jaj - oznajmiłem zgodnie z moimi podejrzeniami - Wszystko, ten cały nasz związek był nadal zabawą mającą na celu zemstę na Knotterze - Rose wywróciła oczami. - Bawiliście się cały czas moim kosztem, czyż nie?
- Czemu tak myślisz?
- Kiedy Ashley powiedziała, że została zgwałcona ty nagle znikłaś, a po pewnym czasie dzwonisz i mówisz, że koniec...
- Pragnę zauważyć, że sam to powiedziałeś - wtrąciła się ostro dziewczyna.
- Bo taka prawda! - wyrzuciłem ręce przy upływie emocji, aż parę osób zwróciło na nas uwagę.
- Uspokój się - warknęła Rose.
- Nie mów mi kurwa jak mam żyć - wycelowałem palec wskazujący w jej stronę - Mam swoje życie, a ty swoje, więc niech tak zostanie..
- Pozwolisz mi mówić?
- Proszę bardzo - uśmiechnąłem się ironicznie - Jaką teraz bajkę mi sprzedaż?
- Powiem ci prawdę - oznajmiła sztywno.
- Normalnie aż ci chyba znów nie uwierzę - parsknąłem śmiechem, lecz zamilkłem pozwalając dziewczynie mówić.
Rose spojrzała na mnie z lekkim przerażeniem, poprawiła swoje włosy po czym złapała filiżankę z kawą w dłonie i zerknęła nieśmiało w moją stronę. Uniosłem brwi w geście zdziwienia, a ona się zaśmiała.
- Nadal jesteś taki sam - rzuciła - Nadal niecierpliwy...
- Myślałem, że będziemy rozmawiać tutaj o czymś innym niż moje zniecierpliwienie.
- Pragnę tylko zauważyć, że znam cię w jakiś sposób, co oznacza, że nie byłam z tobą tylko dla...
Dziewczyna momentalnie zamilkła i zaczerwieniła się na swojej twarzy. Było to w jakiś sposób urocze, ale już nie dla mnie. Uśmiechnąłem się zwycięsko, a jednak miałem rację.
- To znaczy...ja...bo...wiesz..Damien...ja - Rose nie wiedziała kompletnie co powiedzieć w tej sytuacji. Chyba nie przeczuwała, że sama się zdradzi i to jeszcze na samym początku rozmowy.
- Wiesz Rose bo ja raczej nie wiem - próbowałem udawać totalnie sparaliżowaną strachem dziewczynę.
- Okej - zamknęła oczy i przełknęła ślinę. Wzięła dwa duże oddechy i spojrzała na mnie ponownie - Koniec kłamstw...
- Brawo Sherlocku - rzuciłem ironicznie.
- Nasz plan zemsty na Dylanie jest ciągle w toku - już miałem zapytać od kiedy nazywa go inaczej niż nazwiskiem, ale podarowałem sobie. Ciekawość wzięła górę - Początkowo zamieszani mieli być tylko Ralf i Kevin, a Ashley jak to Ash. Blondyn miał manipulować tobą, a że nauka historii była do tego idealnym pretekstem, więc żal byłoby nie skorzystać...
- Zawsze miałem być tylko i wyłącznie zabawką? - wtrąciłem się, a ona zamilkła. Uznałem to za potwierdzenie.
- Mieliśmy, chcieliśmy głównie byś opuścił przyjaciela, co dawało nam jakiś kawałek przewagi - powiedziała dziewczyna, a łzy zaczęły się kłębić w kącikach jej oczu - Miałeś być takim testem na Dylanie, ale sytuacja się zmieniła. Kevin cię bardzo polubił - wierzyłem akurat w te słowa. Z brązowowłosym miałem chyba najlepszy kontakt, co prawda jego orientacja lekko mnie odstraszała, ale był i nadal jest najnormalniejszym z całej tej paczki - Zresztą ja też...
- Really!? - zapytałem jak idiota.
- Damien - warknęła - Nie wiedzieliśmy co wtedy zrobić, czy porzucić cię jak nakazywał pierwowzór planu czy zwerbować do naszej paczki... Ashley uznała, że musisz być z nami inaczej nie powie niczego na temat tamtego wieczoru, co musiało się stać. Prędzej czy później miałeś się dowiedzieć. Więc zaprosiliśmy cię do naszego kręgu, poszło znacznie łatwiej niżbyśmy się spodziewali. Czas płynął, a my musieliśmy dalej toczyć nasz plan. Postanowiłam zaatakować go swoją bronią, Ash jest wspaniała dziewczyną, a ten drań ją tak cholernie skrzywdził.
- Bronią?
- To ja zaakceptowałam wybór by sprzedać mu Anielską Wkurwiozę - łzy popłynęły po jej twarzy - Kurwa! Nigdy nie spodziewałam się, że zamierza je podać tobie...
- Oskarżenia miały paść na Ralfa, ze względu, że miał wcześniej problemy z dragami - dziewczyna kiwnęła głową. Część układanki mi się zgadzała. Ekipa blondyna zaczyna mnie bardziej niż tolerować, co wpływa negatywnie na moje stosunki z Knotterem. Chłopak w odwecie podaje mi narkotyki od Rose by zaskarżyć Ralfa - Ne rozumiem tylko jednego, dlaczego miałabyś zaakceptować wybór by mu to sprzedać?
- Nasze światy są zupełnie innymi niżbyś się domyślał - oznajmiła pewnie - Miałam, mam i będę mieć dostęp do wieli informacji, między innymi o tym kto z naszego otoczenia chce kupić prochy...
- Nigdy nie pomyślałaś, że ona może je wykorzystać?
- Początkowo była mowa o lekkich tabletkach zaburzających psychikę - rzuciła tą informację jakby była najzwyklejsza na świecie. Przecież mój najbliższy przyjaciel chciał mnie otruć! - Diler pewnie mu coś napomknął o AW, dlatego ją zamówił.
- Okej - zastanowiłem się - Powiedzmy, że ci wierzę, ale tylko dlatego, że to powoli składa się w spójną całość. Nie rozumiem tylko jednego, skąd masz taki obieg informacji? Jeden błąd i policja cię znajdzie, a Roger?
Rose spojrzała na mnie nieśmiało, a ja już wiedziałem kto ją krył dużą ilością zielonych papierków.
- Ojciec cię chroni?
- Chciałam zwrócić na siebie uwagę - mruknęła - Zresztą to inny rozdział...
- Luz.
- Stąd postanowiłam dać zielone światło tej transakcji, co niestety miało fatalne skutki dla nas wszystkich. Traciliśmy kontrolę nad tym co się dzieje, dlatego Ash postanowiła przyśpieszyć czas i powiedzieć ci o tym teraz...
Zaśmiałem się. Zaplanowali dokładnie każdy szczegół, cały plan zemsty. Wszystko było gotowe i realizowane. Tylko dla gwałtu? Tutaj nie mogłem uwierzyć, że chodzi tylko o to. W przeciwnym razie nie zadawali by sobie tyle trudu by to wszystko ogarnąć i wcielić w życie...
- Dla gwałtu? - zapytałem.
- Co dla gwałtu?
- Robiliście tyle dla gwałtu? Nie łatwiej było iść na policję i zakończyć to w inny sposób - byłem bardzo zaskoczony tym faktem.
- Knotter mógł nas wsypać odnośnie imprez, na których lał się nie tylko alkohol. Narkotyki i zioło również mogłeś tam znaleźć - wyrecytowała dziewczyna bez uśmiechu na twarzy - Istniało ryzyko, o którym wiedzieliśmy i musieliśmy to uwzględnić w planie. Wszystko miało być, cholera jasna, bez problemów, wszystko...
- Jak?
- Uczestniczyłeś w lżejszych typach zabaw.
- W takim razie nie chcę wiedzieć co działo się na medium czy hard - mruknąłem tępo obserwując jak dziewczyna bawi się filiżanką. Gdy zauważyła gdzie jest mój wzrok zaprzestała czynności.
- W pewnym momencie uznałam, że chcę spróbować być z tobą - zawiesiła się na chwilę - Początkowo miał być to tylko związek na pokaz by uderzyć...
- W Knottera - wtrąciłem się szybko - Tak wiem. Tylko kurwa nie wiem czemu udawałaś wszystko tak kurwa idealnie!?
- Damien - dziewczyna rozpłakała się kompletnie - To nie miało tak być, ale ja z czasem poczułam coś do ciebie więcej, i nie chciałam być o mnie zapomniał...
- Byłaś dla mnie wszystkim - warknąłem - Kochałem cię, kurwa! Wiesz o tym? Zwyczajnie postanowiłaś się zabawić moim kosztem ty zwykła suko...
- Nie mów tak - była w totalnej rozsypce.
- Ty zwykła szmato! - wycelowałem palcem w jej stronę - Cały czas oszukiwałaś, cały czas oszukujesz! Jak mogłaś? Nie starczył ci Kolden? Szukałaś się drugiego bolca do dupy!?
- Damien!To nie...to nie tak - ukryła twarz w dłoniach - Ty nic nie rozumiesz, to nie miało tak być...
- Gówno mnie to interesuje! - krzyknąłem, aż ludzie zaczęli nas obserwować i wytykać palcami. Chciało mi się śmiać, z tego popierdolonego świata i popieprzonych rzeczy, które ciągle mi spotykają - Oszukiwałaś mnie cały czas ty wredna szmato!
- Damien!
- Czego kurwa oczekiwałaś!? Że ci wybaczę zabawianki moim kosztem?
- Nie, ale..
- Kurwa kobieto czy ty się słyszysz?
Kątem oka zobaczyłem jak szybkim krokiem zmierza do nas kelnerka, zapewne by nas wyrzucić z lokalu.
- Jebie mnie to czy nadal chcecie się na nim zemścić! Dajcie mi kurwa święty spokój! Jebie mnie to, słyszysz? Jebie!
Rzuciłem dziesięć dolarów na stół po czym szybkim krokiem opuściłem pomieszczenie odprowadzany płaczem Rose jak i pogardliwymi spojrzeniami innych klientów. Trzasnąłem drzwiami, i odpaliłem papierosa. Pierdolona Rose! Zabawiła się moim kosztem! Gdy ja byłem gotów oddać jej swój cały świat to ona cały czas grała. Pieprzona aktoreczka! Pieprzony świat! Oszukała mnie w tak wielu kwestiach. Wykorzystała moją naiwność i litość do innych osób i się przy tym świetnie bawiła. Pewnie nie tylko ona, cała ekipa blondynka się pewnie tarzała ze śmiechu gdy ja byłem cały czas oszukiwany. Dlaczego ja mam ciągle pod górę? Dlaczego ja muszę mieć zawsze pierdolonego pecha?
Rzuciłem peta na ulicę nie trudząc się by go zgasić i ruszyłem prosto przed siebie. Serce biło szybko, dłonie się pociły. Dlaczego kurwa zawsze ja? Czemu to ja muszę mieć najgorsze, najlepsze lata swojego życia!? Dlaczego.Kurwa.Zawsze.Ja.
Ruszyłem przez pasy na przystanek autobusowy gdy usłyszałem klakson samochodu. Odwróciłem się w stronę głosu, a moje oczy nie mogły uwierzyć w to co widzą. Niebieski Mercedes uderzył we mnie z niewielką prędkością co spowodowało mój upadek i uderzenie głową o asfalt...
Dereck właśnie kończył swoją pracę gdy zadzwonił jego telefon. Numer prywatny. Odebrał po pierwszy sygnale.
[Dereck] - Halo?
[Nieznany] - Podobno utraciłeś kontakt z Arturem?
[Dereck] - To nie ma nic do rzeczy...
[Nieznany] - Radzę ci wracać do pracy, od blisko dwóch miesięcy nie przeprowadziłeś wywiadu, czyżbyś zrezygnował?
Głos w słuchawce sugerował, że nie warto się kłócić, a zapewnić o szybkim powrocie do 'pracy'.
[Dereck ] - W najbliższym czasie odnowie akta...
[Nieznany] - Masz tydzień Hills, inaczej to ja przeprowadzę wywiad z tobą...
Mężczyzna usłyszał głos przerywanego połączenia, po czym schował telefon do wewnętrznej kieszeni marynarki. Nałożył kurtkę i wyszedł z banku będąc pełnym obaw. Skoro on wiedział, że nie przeprowadził wywiadu co oznacza, że Artur oddał raport. Musi za wszelką cenę ochronić Damiena i wykasować wszelkie taśmy video z jego pobytu w domu...
Obudziłem się w niewielkim białym pomieszczeniu. Po otworzeniu oczu zaatakował mnie wściekle biały kolor lamp na ścianie. Początkowo niewiele pamiętałem z tego co się wydarzyło, ale wspomnienia szybko wróciły. Kłótnia w kawiarni z Rose, palenie papierosa w drodze powrotnej. Uderzenie. Szpital. Karetka. Płacz kobiety, która prawdopodobnie kierowała tym samochodem. Dalej pustka...
Szklane drzwi otworzyły się, i stanęła w nich Kate. Oznaczało to, że jestem w Szpitalu GoldenLife, co dla mnie osobiście było dobrym znakiem.
- Już nawet ze szkoły nie możesz wrócić? - zapytała się z uśmiechem na ustach. Jej wesoły stan oznaczał, że nie jest ze mną tak źle, i że niedługo wrócę do domu.
- Jak ze mną źle? - spytałem oglądając zabandażowany fragment dłoni i dotykając się głowy.
- Amputacja - oznajmiła śmiertelnie poważnie, po czym oboje wybuchliśmy śmiechem.
Po chwili drzwi otworzyły się ponownie i tym razem w sali pojawił się lekarz, a dokładnie pani doktor.
- Dzień Dobry panie Ronson - powiedziała miło - Choć w sumie Dobry Wieczór.
- Jak ze mną?
- Miał pan dużo szczęścia, panie Damienie - zerknęła na tabliczkę przyczepioną do łóżka. Po chwili mnie osłuchała - Nie nabawił się pan nawet lekkiego wstrząśnienia mózgu! Zresztą jak policja ustaliła kobieta zdążyła w porę zareagować choć odrzuciła pana lekko. Nabawił się pan jedynie paru zadrapań podczas upadku, ale mogę osobiście przyrzec, że z pana głową wszystko w porządku.
- Serio!? - byłem bardzo zaskoczony. Wydawało mi się, że zostałem dość poważnie potrącony.
- Szczęście panie Ronson, szczęście pana ocaliło - oznajmiła - Mózg nie zaznał żadnych uszkodzeń, nawet najmniejszych. Jakkolwiek pan upadł miał pan szczęście. Oczywiście ma pan zadrapania na głowie, ale są one związane z upadkiem. Mimo wszystko zostanie pan na obserwacji do jutrzejszego poranka i wróci do domu z siostrą...
Uśmiechnęła się na pożegnanie i wyszła.
- Następnym razem uważaj - powiedziała Kate - Wiesz jak bardzo mnie wystraszyłeś!
- Nie moja wina, że baba nie umie jeździć - rozłożyłem ręce co spowodowało uśmiech na jej twarzy.
- Kallie miała rację, że masz szczęście - rzuciła dziewczyna - Kierowca w porę zareagował, dlatego nic ci się nie stało. Nawet jej zderzaka nie zgiąłeś, ale mimo wszystko wylądowałeś w szpitalu z zadrapaniami i zdartą skórą.
- Super - powiedziałem z bananem na twarzy - Następnym razem zniszczę jej cały przód...
Kate parsknęła śmiechem.
- Następnego razu ma nie być! - fuknęła - Zadzwoń do mamy by się nie martwiła...
Przeleżałem całą noc oglądając sitcomy w telewizji, w tym momencie nic się dla mnie nie liczyło. Emocje po rozmowie z Rose już we mnie opadły. Wiedziałem jedno, że nigdy jej tego nie wybaczę. Szczerze to wolałbym by mnie zdradziła niżby zrobiła takie świństwo. Jedna nikt nie mówił, że życie będzie łatwe. Moja najwidoczniej musiało mi ciągle rzucać kłody pod nogi... Cóż, jedynie co mi pozostało co walczyć z tym i iść jakoś dalej przez życie. Mam Derecka, on pomoże mi to wszystko ogarnąć. Teraz już wiem, że pożądanie wobec mężczyzny zmienia się w uczucie do niego, i bardzo mi się ta myśl spodobała...
--»۞«--
Witam w czternastym rozdziale opowiadania Nobody Can Save Me Now :)
Przepraszam, że nie było mnie tak długo. Szkoła, sprawy prywatne jak i rodzinne zmusiły mnie do ustalania tak odległej daty premiery wobec poprzedniego rozdziału. Mam nadzieję, że mój styl nie upadł za mocno i kolejna część przygód Damiena nadal się Wam podoba ;)
Opisujcie w komentarzach swoje wrażenia po tym rozdziale :)
TWITTER - @ItsMeDamianoo #NobodyCanSaveMeNowdd
DRAGON
Rozdział jest świetny! Uwielbiam twój styl pisania. Co do Rose, nie rozumiem jej motywu działania. Jeśli z nim zerwała to po co chce teraz z nim rozmawiać? Jeszcze ten wypadek! Uf..dobrze że Damienowi nic się nie stało. A co do Dereca, o co w tym wszystkim chodzi....jaki wywiad? Czekam z niecierpliwością na next!
OdpowiedzUsuńDziękuję za bardzo miły komentarz :)
UsuńRose miała powód by z nim pogadać, choć wedle niej ta rozmowa miała wyglądać zupełnie inaczej xD
Dereck ma swoje tajemnice, które prędzej czy później wyjdą na jaw :D
Coz, czy Rose jest winna czy nie - Damien zachowal sie jak dzieciak. Ciagle wybuchal niepotrzebna zreszta zloscia. Co mu dalo glupie dogadanie? Naprawde nie lubie twojego glownego bohatera. Jest taki.., sztuczny.
OdpowiedzUsuńA Rose tez nie musiala sie od razu rozplakiwac. XD Zreszta ja wcale sie nie zaskoczylam. Jedynie tylko tym, ze Damien zaakceptowal swoja orientacje i Derecka. No nie spodziewalam sie, chociaz musialo to kiedys nastapiac. ;-)
Czekam na nastepna notke!
Damien ma takie zachowanie jak większość nastolatków w dzisiejszych czasach. Sam też przyznam, że często wybucham bez żadnego powodu. Kiedyś to musiało nastąpić, choć odnośnie owego uczucia będzie jeszcze dużo wątpliwości z jego strony...
UsuńDziękuję za opinię :)
Genialny rozdział! Fajnie, że Damiena ma takie oparcie w Derecku, ale wydaje mi się, że chłopak za ostro zareagował w tej kawiarni, aż nawet trochę mi się Rose szkoda zrobiło, bo wydaje się jakby jej na nim zależało, no ale trzeba przyznać, że ona bez winy też niestety nie jest :/ Czekam na kolejny rozdział! :)
OdpowiedzUsuńArleta!
Dziękuję za opinię :)
UsuńDamien to już taki typ, że jest dość wybuchowy xD
Natomiast Rose miała swój cel by z nim porozmawiać, wszystko się będzie powoli wyjaśniać :)
No, postarałeś się ;) Super ci wyszedł ten rozdział. Czekam z niecierpliwością na następny ;)
OdpowiedzUsuńhttp://subiektywniekrystix.blogspot.com/
Miło mi, że opowiadanie się podoba :)
UsuńDoskonale rozumiem zachowanie Damiena! Tak, też ciągle klnę i wkurwiam się bardzo szybko. Moja szkoła! :D Haha, a tak serio to nie dziwię się, że zareagował tak nerwowo. Była dla niego calym światem, a po prostu zabawiła się jego kosztem. Fajnie, że chociaż Dereck go wspiera, bo chlopak mógłby zwariować... a Rose życzę, by kiedyś przejechała się na kimś tak bardzo, jak Damien przejechal się na niej!
OdpowiedzUsuńTrafiłam tu przypadkiem, ale będę wpadać częściej! Przy okazji zapraszam w wolnej chwili do siebie, też coś tam sobie skrobię. :)
www.magical-history.blogspot.com
Pozdrawiam i czekam na kolejną część!
Hah, fajnie, że ktoś potrafi się utożsamić z głównym bohaterem :)
UsuńDziękuję za bardzo pozytywny komentarz - nowy rozdział już wkrótce :)
Nie lubię cię za twój mega talent.. ;P (tne komy, wina szkoły)
OdpowiedzUsuńNo ci powiem, że ciekawie to wszystko wychodzi, bo tak naprawdę ciągle wychodzą jakieś niespodziewane tajemnice na jaw. Coraz bardziej nie wiadomo o co chodzi i niech zgadnę. Następny rozdział też taki będzie, że niby coś tam się pojawi, jakaś odrobina prawdy, ale tak naprawdę nie będzie to nic konkretnego, co będzie mogło wszystko wyjaśnić? Tym bardziej, że jak pojawia się jakaś wieść od strony Rose to coś komplikuje się z Dereckiem, ale to wszystko jest tylko na plus, bo trzyma w napięciu.
OdpowiedzUsuńhttp://zyciejestmuzykaaa.blogspot.com
Co będzie w następnym rozdziale dowiecie się jutro :D
UsuńDziękuję za opinię :)
Cieszy mnie fakt, że opowiadanie się Wam podoba :P
Rose wkurzyła mnie bardzo w tym rozdziale. Ewidentnie widać, że Damien ma rację, że tak na nią naskoczył, bo zachowała się podle względem niego i jeszcze bawi się teraz jego emocjami, próbują mu zarzucić, że źle robi, że jest na nią wściekły. Jeszcze się popłakała, żeby osiągnąć swój cel. Rose zbyt często mówi prawdę. Ciągle okazuje się, że poprzednia prawda nie była jednak całą prawdą. Damien nie ma żadnych podstaw, żeby jej wierzyć.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co Damiena odstrasza w biseksualności Kevina, skoro sam kocha się z facetem :D Właśnie, brakowało mi scen erotycznych w tym rozdziale, ale wybaczam Ci, bo była długa rozmowa z Rose. W każdym razie, Dereck zaczyna coraz bardziej mnie intrygować z powodu tego fragmentu rozmowy, oczywiście. Pozdrawiam!
indywidualnyobserwator.blogspot.com
indywidualnyliterat.blogspot.com
Rose miała swój własny cel by rozmawiać z Damienem...
UsuńHehe, główny bohater powoli zaczyna ten fakt akceptować, ale będzie jeszcze sporo czasu/wydarzeń nim zaakceptuje to w 100%
Dziękuję za pozytywną opinię :)
Niezły rozdział. Nie wiem, co myśleć o Rose. Z jednej strony trochę mi jej szkoda, ale sama jest sobie winna, bo na początku nie traktowała Damiena na poważnie.
OdpowiedzUsuńTeraz ten wypadek Damiena. Powiem ci szczerze, że na początku nieźle mnie wystraszyłeś :) dobrze, że nic poważnego się nie stało.
Zastanowił mnie ten telefon do Derecka z nieznanego numeru...
Jak będę miała więcej czasu, to doczytam jeszcze zaległe rozdziały i zapraszam też do siebie na nowy po długiej przerwie :)
Dereck ma wiele tajemnic, które będą się powoli wyjaśniać, i są w jakiś sposób związane z naszymi bohaterami :)
UsuńRose jeszcze nie wie czego chce od życia, ale czy nie obudzi się za późno?
Pamiętasz mnie? Ty o mnie na dłuższy czas zapomniałeś, ale ja postanowiłem cię odwiedzić. Nie wiem czemu ale jak czytam Damian to jest mi tak dziwnie, bo wszyscy mają angielskie imiona, a on ... czemu nie Damien, Damon?
OdpowiedzUsuńTak więc ta chora gra rozpuszczonych małolatów doprowadziła do zamyślenia i o mało co, a doszłoby do kolejnej tragedii. Tak w ogóle to przyszło mi na myśl, że gdyby ich rodzice nie dawali im kaski, a zamiast tego wysłali do roboty, to gówniarzeria miałaby mniej czasu na głupoty. Brak im pokory, jakieś ogłady, dorosłości nawet im brak.
Nie lubię wątków gejowskich, ale w tym przypadku żałuję, że wszystko tak streściłeś, sprawozdałeś, zamiast rozpisać jak się zacieślała ta więź między moim imiennikiem a Damianem.
Pozdrawiam
j-i-s.blogspot.com