Obudziłem się kilka minut po godzinie szóstej i choć od kilku dni praktycznie śpię to i tak jestem niewyspany. Minęły trzy dni odkąd zostałem pobity przez ojca w tym pomieszczeniu. Trzy dni odkąd widziałem swoich ostatni raz. Trzy dni odkąd ostatni raz odwiedziła mnie Kate. Zastanawiałem się co się stało, czy to sprawka ojca, że się wszyscy ode mnie odwrócili? Wiem, że teraz muszę ponieść konsekwencje mojego czynu, czyli próby samobójczej. Chyba powoli godzę się z myślą, że żyję, ale wiem, że gdy tylko stąd wyjdę to spróbuję jeszcze raz, i mam nadzieję, że ten drugi raz będzie o wiele bardziej udany niż pierwszy.
Nie wiem czym sobie zasłużyłem na takie życie? Co ja komu zrobiłem, że mnie tak życie potraktowało. Mamy końcówkę stycznia, a za cztery miesiące osiągnę pełnoletność. Mam cichą nadzieję, że to tego czasu robaki zjedzą moje ciało w trumnie. Chcę umrzeć, i nie wstydzę się tej myśli. Może zwariowałem, a może nie. Zawsze wiedziałem, że jestem inny. Gej czy biseksualista już mi nie robi różnicy. Nie zamierzam na siłę szukać szczęścia w swoim życiu, gdyż go nie ma i prawdopodobnie nie będzie. Cierpiałem razem z Ashley gdy została zgwałcona, cierpiałem gdy rozstałem się z Rose, cierpiałem gdy platonicznie pokochałem Derecka do granic możliwości. Straciłem przyjaciół i rodzinę. Straciłem też wiarę w siebie. Straciłem wszystko co kochałem i nic mi już tego nie przywróci...
- Jak się czujesz? - w drzwiach pojawiła się Kate. Jej twarz wyrażała lekki uśmiech, a mocny makijaż miał zakrywać zmęczenie i zrozpaczenie.
- Normalnie jak nowo narodzony - powiedziałem ironicznie.
- Pytam się serio - usiadła obok mnie. Już nie złapała mojej ręki, wyczuwałem dystans między nami.
- Moje życie zawsze było gównem, a ojciec dokładnie mi to pokazał...
- Zawsze wiedziałeś, że Jack jest wybuchowy, czego oczekiwałeś?
- W obecnej chwili? - zapytałem ostro - Choćby jednej, pierdolonej chwili ciszy i spokoju.
- Dostaniesz to - oznajmiła łamiącym się głosem.
- W sensie?
- Dostałam płatny dwumiesięczny urlop - powiedziała smutno - Dyrektor stwierdził, że w takim stanie nie nadaję się by pracować w szpitalu. Zarezerwował mi nawet wyjazd na Florydę bym odpoczęła...
- Hojny gest - zakpiłem.
- Dba o swoich pracowników i bynajmniej nie jestem tutaj wyjątkiem.
- Co tu jeszcze robisz?
- Chciałam się pożegnać - rzekła ze łzami w oczach.
- To cześć - powiedziałem.
- Gdy ja wrócę ciebie już tutaj nie będzie. Twój stan z każdym dniem się poprawia i prawdopodobnie nie będzie potrzeby trzymać się tutaj cały następny miesiąc. Leżałeś półtora tygodnia w śpiączce, teraz przez ostatni tydzień miałeś dużo badań. Wychodzisz z tego choć twój organizm jest nadal słaby, ale wierzę, że wyjdziesz z tego. Ojciec już szuka dla ciebie zakładu dla psychicznie chorych, ani ja, ani matka nie odwiedziemy go od tego pomysłu.
- Trudno - odparłem bez przekonania.
- Czemu jesteś taki spokojny? Czemu nic nie mówisz?
- Jaki mam być?
- Większość niedoszłych samobójców w chwili wybudzenia się odpina się od respiratora czy tam innych urządzeń i małymi kroczkami zmierza w stronę okna, czy chce wyjść na dwór i rzucić się pod autobus - jęczy - Ty leżysz spokojnie, że aż mnie serce boli, że wymyśliłeś coś nowego, prawda?
Nie odpowiadam na to pytanie, zwyczajnie milczę.
- Nie próbuj więcej, zresztą znając Jacka wynajdzie ci taki psychiatryk, że nawet sztućce dostaniesz gumowe...
- Szczerze to jebie mnie to co zrobią państwo Ronson - warczę przez zęby - Jebie mnie to, czy to nasze ostatnie spotkanie. Nigdy od was nie uzyskałem miłości rodzinnej jakbym wcale nie był członkiem tej rodziny. Może innych moich rówieśników duże kieszonkowe i samowolka kusi, ale nie mnie...
- Czemu ty tak myślisz?
- Może i w ostatnim czasie zaszła w tobie zmiana wobec mnie, ale teraz pokazujesz, że to było gówno warte. Uciekasz sobie na Florydę, a nie chcesz mi pomóc ani mnie ratować. Godzisz się z myślą, że znowu spróbuję i będę chciał dokończyć swe samobójstwo. Nie reagujesz wcale, że zostanę wysłany do wariatkowa, choć nie każdy niedoszły samobójca tam trafia. Nie obchodzi cię mój los...
- Nie myśl tak!
- I dla twojej informacji, to masz teraz przeprosić Rose - jej ciało automatycznie sztywnieje. - Jeśli myślałaś, że rzuciła mnie dziewczyna, to zamierzałem się zabić, to ty mnie wcale nie znasz. Nie znasz swojego brata...
- W takim razie dlaczego! - krzyczy - Prosiłam cie byś powiedział cokolwiek, jak mam cię bronić przed tatem gdy nawet nie mam punktu zaczepnego. Poza tym miałam prawo tak pomyśleć, od waszego zerwania bardzo się zmieniłeś i nie wciskaj mi kitu, że tak nie było!
- Było wiele więcej czynników, które się złożyły na moją próbę, ale ciebie to nie obchodzi - śmieję się. - Jedź na tą Florydę i baw się świetnie. W tym momencie straciłem też siostrę...
Kate z płaczem wybiega z sali. Nie jest mi jej żal, bo tak jak powiedziałem gdyby rzeczywiście chciała mi pomóc to zrobiłaby cokolwiek. Choćby mały krok, ale ona ucieka od tych problemów. Ucieka tak samo jak ja, bo jest tak samo zagubiona i zrozpaczona jak ja.
Nigdy jej nie wybaczę, że tak potraktowała Rose. Kevin zadzwonił do mnie tego dnia, a ja po raz pierwszy zdecydowałem się odebrać. Wysłuchałem jego historii, jak również potwierdziłem informację iż leżę w szpitalu po próbie samobójczej. Poprosiłem bruneta by nie mówił nikomu, że utrzymuje z nim kontakt. Ufałem mu i wiedziałem, że dotrzyma danego mi słowa. Owszem zachowanie Holl bardzo mnie zaciekawiło i zaintrygowało, bo nie spodziewałem się, że będzie walczyć o nasz kontakt. Może ona rzeczywiście mnie pokochała i zrozumiała swój błąd o wiele za późno. Nie wiedziałem, czy mam jej dać, czy dać im wszystkim jeszcze jedną szansę, czy po prostu zaszyć się w oceanie ciszy i dokończyć swój żywot póki jeszcze mam do tego możliwość.
Rodziców i przyjaciół mogę uznać, że się dowiedzieli, a teraz mam do wykonania jeszcze inną sprawę, poinformować Derecka. Choć moje uczucia do niego, i próba samobójcza są pełne sprzeczności to chcę usłyszeć go jeszcze raz, ostatni raz.
- Niby miał być inaczej, co?
Wysoki blondyn rzuca w stronę pracującego bruneta gazetę. Mężczyzna patrzy na niego niezrozumiale, po czym otwiera czasopismo i zaczyna je przeglądać. Jak zwykle piszą o wypadkach, o kulturze w mieście, czy o sukcesach sportowców, ale czas dla Derecka Hillsa staje zdecydowanie w miejscu gdy widzi artykuł o próbie samobójczej pewnego siedemnastolatka.
Damien R.(17 lat) został znaleziony przez swoją siostrę. Nastolatek połknął bardzo dużą ilość tabletek nasennych, które zapił alkoholem. Przyczyny próby nie są znane, zaś rodzina chłopaka odmawia jakiegokolwiek komentarza w tej sprawie. Chłopaka nie może odwiedzić nikt oprócz członków rodziny. Obecnie znajduje się w Szpitalu Świętego Łukasza, gdzie został poddany operacji płukania żołądka, która zakończyła się sukcesem. Jego stan jest stabilny - takiej informacji udzielił lekarz opiekujący się nastolatkiem.
Dereck zaskoczony zerknął w stronę tryumfującego Artura.
- Słabo idzie Ci kłamanie...
- Muszę z nim się spotkać - warknął brunet.
- Czytałeś artykuł? - blondyn zadał retoryczne pytanie - Nikt tam nie wjedzie oprócz rodziny, chyba, że wasze wspólne popychanie się można uznać za rodzinę.
- Dlaczego tak bardzo cię to interesuje?
- Co?
- Damien! Moje kontakty z nim, to co robimy - obaj mężczyźni zaczęli mierzyć się wzrokiem. - Zostaw go w spokoju!
- Przeprowadź z nim wywiad, a cię zostawię - syczy młodszy.
- Damien i wywiad!?
- Nie znasz go - blondyn wycelował palcem w kolegę. - Nie wiesz praktycznie nic o jego rodzinie, nie wiesz czy on sam wszystko o niej wie.
- Nie zrobię mu wywiadu po tym wszystkim co nas spotkało...
- W takim razie ja się tym zajmę - brunet dostrzegł błysk w oczach kolegi, który nie wróżył niczego dobrego.
- Tknij go, a zginiesz - Dereck przepchnął młodszego i udał w stronę pokoju, gdzie zostawił swój telefon.
- Jak się wytłumaczysz szefowi? - zaśmiał się Artur.
- Mało to wypadków chodzi po ludziach? - prychnął brunet.
- Hills, Hills, Hills - powiedział blondyn - Zważałbym na słowa, ale dalej kochaj się z tym gówniarzem. Jeśli do końca lutego na stół szefa nie trafi wywiad z tym Ronsonem to albo ja to zrobię, albo poinformuję szefa, że go okłamujesz...
- Spróbuj tylko!
- I tak cię ostatnio ciągle bronię! Wypisujesz takie idiotyzmy w papierach z wywiadów, że on serio coś podejrzewa. Jesteśmy tylko we dwóch w tym rejonie, chcesz aby nas zmienili czy dali kogoś innego? Jak go ochronisz? Skoro go kochasz to zrób coś dla niego i przeprowadź ten cholerny wywiad! Po tym co się w jego życiu dzieje ta godzina strachu nie zrobi nic nowego...
Artur zabrał kurtkę i wyszedł w mieszkania. Dereck schował głowę w książce, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli sytuacja dalej będzie się tak rozwijać to szef będzie zmuszony interweniować, a była to ostatnia rzecz, której pragnął.
Dereck nie odebrał dwóch moich telefonów. Prawdopodobnie jest w pracy, bądź co gorsza już się dowiedział. Na pewno wie, że chciałem popełnić samobójstwo. Może czuje się winny, a może ma już innego kochanka?
Nie wiedziałem już jak mam odbierać to co było miedzy nami. Sam mówił, żeby wypowiedzieć te słowa jak będzie któreś z nas tego pewne, a ja byłem. Byłem. Mógł chociaż powiedzieć najgłupszy tekst w stylu to fajnie, ale on się przeraził. Uważał mnie tylko za zabawkę, a taki ktoś jak ja nigdy nie powinien zakochiwać się w panu. Miałem być mu uległy, i schować uczucia do szuflady. Dla niego liczył się tylko seks i chyba tak powinno zostać. Zaangażowałem się, a teraz spotkała mnie za to kara.
Skoro ojciec chce mnie wysłać do wariatkowa to poddam się temu. Choć może do tego czasu nie będę już żył. Jeśli tak się nie stanie to spróbuję w ośrodku, lub z niego ucieknę. Nie chcę żyć w takiej rodzinie, gdzie nie jestem kochany? Może ja nie jestem członkiem rodziny Ronson? Może zostałem adoptowany? Ja już serio świruję, skoro zaczynam myśleć o takich rzeczach. Serio jestem chory, bardzo chory psychicznie, tylko obawiam się iż żadna pomoc lekarska na nic się zda w moim przypadku. Zagubiłem się w własnej pętli. Sam siebie zniszczyłem, a inne czynniki zewnętrze dobiły mnie i spowodowały moją śmierć. Bo ja już umarłem, moja dusza zniknęła. Zostało ciało jako Damien Ronson, ale ja umarłem. Został mi dany czas by pożegnać się z moim życiem i by kolejnym razem stracić też ciało, bo kolejny raz, kolejna próba miała mnie wyzwolić od tego wszystkiego...
- Kochanie - obudziłem się i zamarłem. Dereck siedział obok mnie i zataczał delikatne kółka na mojej dłoni.
- Co ty tu robisz? - zapytałem z lekkim przerażeniem w głosie. Owszem chciałem z nim pogadać, ale nie oczekiwałem, że oszuka personel i wejdzie do środka. Każdy oprócz rodziny ma zakaz wejścia na moją salę.
- Przyjechałem bo musiałem cię zobaczyć...
- Czego chcesz?
- Damien! - delikatnie mnie pocałował usta, ale odepchnąłem go. - Musimy porozmawiać o tym wszystkim.
- Sadzę, że nie mamy o czym - syknąłem. - Wyjdź!
- Heh - zaśmiał się - Jesteś jeszcze w szoku, ale rozumiem to - powiedział patrząc mi w oczy - Musisz mnie wysłuchać i zrozumieć.
- Ja wszystko rozumiem!
- Tak!?
- Wykorzystałeś mnie! - warknąłem w jego stronę - Byłem twoją zabawką erotyczną, którą się zabawiłeś! Wykorzystałeś swój urok osobisty i mnie przeleciałeś!
- Pragnę zauważyć, że sam zaproponowałeś stosunek - powiedział twardo.
- Wyjdź stąd!
- W takim razie po co do mnie dzwoniłeś? - spytał zasmucony.
- Chciałem cię poinformować, a nie oglądać - jęczę i chowam twarz w dłoniach. Marzę jedynie o tym by mężczyzna już wyszedł i dał mi świetny spokój. Chcę by wszyscy mi dali spokój, skoro mam iść do psychiatryka, to tam pójdę.
- Czytałem gazetę - moje ciało sztywnieje i zerkam przerażony na faceta mają cichą nadzieję, że jednak żartuje - Pisali o tym, nie wiesz?
- Dlaczego?
- To gazeta lokalna. Zawsze piszą o wypadkach, porodach czy próbach samobójczych...
- W takim razie wszystko wiesz, a teraz proszę Dereck wyjdź...
- Jak mi powiesz dlaczego to zrobiłeś.
Milknę. Obiecałem sobie, że nie powiem nikomu. Powody już nie są ważne, bo teraz każdy wie, że jestem pierdolnięty i potrzebuję pomocy. Może nie konkretnie pobytu w psychiatryku, ale to zawsze coś.
- Damien! Powiedz mi dlaczego!
Kręcę głową i udaje, że bielizna szpitalna jest bardzo ciekawa. Mężczyzna wzdycha i całuje mnie namiętnie w usta, po czym wychodzi z sali. Czuję ulgę i smutek, bo prawdopodobnie widzieliśmy się ostatni raz. Jestem pełen sprzecznych emocji. Z jednej strony nienawidzę go za to, że mnie wykorzystał, ale z drugiej strony nie potrafię żyć bez niego. Stał się moim narkotykiem, od którego jestem bardzo mocno uzależniony. Ta cała historia z nim jest bardzo pochrzaniona,że nawet najgorszy dramat w jakieś biednej rodzinie chyba tego nie przebija.
Wszystko się skończyło, całe moje życie dobiegło końca. Nie ma mnir, ja przestałem istnieć. Zatraciłem siebie, bo chciałem być jak inni. Zapomniałem o samym sobie, ja sam się zniszczyłem, a inni mi w tym pomogli. Sam jestem swoim zniszczeniem, sam jestem swoją śmiercią...
--»۞«--
Witam w dwudziestym pierwszym rozdziale Nobody Can Save Me Now.
Premiera tego rozdziału trochę się przeciągnęła gdyż miałem trochę problemów z dokończeniem go. Mam nadzieję, że jednak się Wam podoba. Liczę na szczere opinie w komentarzach! :)
Notka jest bardzo smutna, ale chciałem napisać, że Damien tym bardziej nie wie czego chce od życia i jest bardzo sprzeczny w swoich emocjach. Myślicie, że będzie próbował znowu? Czy rzeczywiście wyląduje w psychiatryku?
Zapraszam do zapoznania się z zakładką 'Autor' gdzie znajdziecie trochę informacji o mnie :)
Dziękuję za ponad 11 000 wyświetleń bloga! :D
DRAGON
- Muszę z nim się spotkać - warknął brunet.
- Czytałeś artykuł? - blondyn zadał retoryczne pytanie - Nikt tam nie wjedzie oprócz rodziny, chyba, że wasze wspólne popychanie się można uznać za rodzinę.
- Dlaczego tak bardzo cię to interesuje?
- Co?
- Damien! Moje kontakty z nim, to co robimy - obaj mężczyźni zaczęli mierzyć się wzrokiem. - Zostaw go w spokoju!
- Przeprowadź z nim wywiad, a cię zostawię - syczy młodszy.
- Damien i wywiad!?
- Nie znasz go - blondyn wycelował palcem w kolegę. - Nie wiesz praktycznie nic o jego rodzinie, nie wiesz czy on sam wszystko o niej wie.
- Nie zrobię mu wywiadu po tym wszystkim co nas spotkało...
- W takim razie ja się tym zajmę - brunet dostrzegł błysk w oczach kolegi, który nie wróżył niczego dobrego.
- Tknij go, a zginiesz - Dereck przepchnął młodszego i udał w stronę pokoju, gdzie zostawił swój telefon.
- Jak się wytłumaczysz szefowi? - zaśmiał się Artur.
- Mało to wypadków chodzi po ludziach? - prychnął brunet.
- Hills, Hills, Hills - powiedział blondyn - Zważałbym na słowa, ale dalej kochaj się z tym gówniarzem. Jeśli do końca lutego na stół szefa nie trafi wywiad z tym Ronsonem to albo ja to zrobię, albo poinformuję szefa, że go okłamujesz...
- Spróbuj tylko!
- I tak cię ostatnio ciągle bronię! Wypisujesz takie idiotyzmy w papierach z wywiadów, że on serio coś podejrzewa. Jesteśmy tylko we dwóch w tym rejonie, chcesz aby nas zmienili czy dali kogoś innego? Jak go ochronisz? Skoro go kochasz to zrób coś dla niego i przeprowadź ten cholerny wywiad! Po tym co się w jego życiu dzieje ta godzina strachu nie zrobi nic nowego...
Artur zabrał kurtkę i wyszedł w mieszkania. Dereck schował głowę w książce, bo doskonale zdawał sobie sprawę, że jeśli sytuacja dalej będzie się tak rozwijać to szef będzie zmuszony interweniować, a była to ostatnia rzecz, której pragnął.
Dereck nie odebrał dwóch moich telefonów. Prawdopodobnie jest w pracy, bądź co gorsza już się dowiedział. Na pewno wie, że chciałem popełnić samobójstwo. Może czuje się winny, a może ma już innego kochanka?
Nie wiedziałem już jak mam odbierać to co było miedzy nami. Sam mówił, żeby wypowiedzieć te słowa jak będzie któreś z nas tego pewne, a ja byłem. Byłem. Mógł chociaż powiedzieć najgłupszy tekst w stylu to fajnie, ale on się przeraził. Uważał mnie tylko za zabawkę, a taki ktoś jak ja nigdy nie powinien zakochiwać się w panu. Miałem być mu uległy, i schować uczucia do szuflady. Dla niego liczył się tylko seks i chyba tak powinno zostać. Zaangażowałem się, a teraz spotkała mnie za to kara.
Skoro ojciec chce mnie wysłać do wariatkowa to poddam się temu. Choć może do tego czasu nie będę już żył. Jeśli tak się nie stanie to spróbuję w ośrodku, lub z niego ucieknę. Nie chcę żyć w takiej rodzinie, gdzie nie jestem kochany? Może ja nie jestem członkiem rodziny Ronson? Może zostałem adoptowany? Ja już serio świruję, skoro zaczynam myśleć o takich rzeczach. Serio jestem chory, bardzo chory psychicznie, tylko obawiam się iż żadna pomoc lekarska na nic się zda w moim przypadku. Zagubiłem się w własnej pętli. Sam siebie zniszczyłem, a inne czynniki zewnętrze dobiły mnie i spowodowały moją śmierć. Bo ja już umarłem, moja dusza zniknęła. Zostało ciało jako Damien Ronson, ale ja umarłem. Został mi dany czas by pożegnać się z moim życiem i by kolejnym razem stracić też ciało, bo kolejny raz, kolejna próba miała mnie wyzwolić od tego wszystkiego...
- Kochanie - obudziłem się i zamarłem. Dereck siedział obok mnie i zataczał delikatne kółka na mojej dłoni.
- Co ty tu robisz? - zapytałem z lekkim przerażeniem w głosie. Owszem chciałem z nim pogadać, ale nie oczekiwałem, że oszuka personel i wejdzie do środka. Każdy oprócz rodziny ma zakaz wejścia na moją salę.
- Przyjechałem bo musiałem cię zobaczyć...
- Czego chcesz?
- Damien! - delikatnie mnie pocałował usta, ale odepchnąłem go. - Musimy porozmawiać o tym wszystkim.
- Sadzę, że nie mamy o czym - syknąłem. - Wyjdź!
- Heh - zaśmiał się - Jesteś jeszcze w szoku, ale rozumiem to - powiedział patrząc mi w oczy - Musisz mnie wysłuchać i zrozumieć.
- Ja wszystko rozumiem!
- Tak!?
- Wykorzystałeś mnie! - warknąłem w jego stronę - Byłem twoją zabawką erotyczną, którą się zabawiłeś! Wykorzystałeś swój urok osobisty i mnie przeleciałeś!
- Pragnę zauważyć, że sam zaproponowałeś stosunek - powiedział twardo.
- Wyjdź stąd!
- W takim razie po co do mnie dzwoniłeś? - spytał zasmucony.
- Chciałem cię poinformować, a nie oglądać - jęczę i chowam twarz w dłoniach. Marzę jedynie o tym by mężczyzna już wyszedł i dał mi świetny spokój. Chcę by wszyscy mi dali spokój, skoro mam iść do psychiatryka, to tam pójdę.
- Czytałem gazetę - moje ciało sztywnieje i zerkam przerażony na faceta mają cichą nadzieję, że jednak żartuje - Pisali o tym, nie wiesz?
- Dlaczego?
- To gazeta lokalna. Zawsze piszą o wypadkach, porodach czy próbach samobójczych...
- W takim razie wszystko wiesz, a teraz proszę Dereck wyjdź...
- Jak mi powiesz dlaczego to zrobiłeś.
Milknę. Obiecałem sobie, że nie powiem nikomu. Powody już nie są ważne, bo teraz każdy wie, że jestem pierdolnięty i potrzebuję pomocy. Może nie konkretnie pobytu w psychiatryku, ale to zawsze coś.
- Damien! Powiedz mi dlaczego!
Kręcę głową i udaje, że bielizna szpitalna jest bardzo ciekawa. Mężczyzna wzdycha i całuje mnie namiętnie w usta, po czym wychodzi z sali. Czuję ulgę i smutek, bo prawdopodobnie widzieliśmy się ostatni raz. Jestem pełen sprzecznych emocji. Z jednej strony nienawidzę go za to, że mnie wykorzystał, ale z drugiej strony nie potrafię żyć bez niego. Stał się moim narkotykiem, od którego jestem bardzo mocno uzależniony. Ta cała historia z nim jest bardzo pochrzaniona,że nawet najgorszy dramat w jakieś biednej rodzinie chyba tego nie przebija.
Wszystko się skończyło, całe moje życie dobiegło końca. Nie ma mnir, ja przestałem istnieć. Zatraciłem siebie, bo chciałem być jak inni. Zapomniałem o samym sobie, ja sam się zniszczyłem, a inni mi w tym pomogli. Sam jestem swoim zniszczeniem, sam jestem swoją śmiercią...
--»۞«--
Witam w dwudziestym pierwszym rozdziale Nobody Can Save Me Now.
Premiera tego rozdziału trochę się przeciągnęła gdyż miałem trochę problemów z dokończeniem go. Mam nadzieję, że jednak się Wam podoba. Liczę na szczere opinie w komentarzach! :)
Notka jest bardzo smutna, ale chciałem napisać, że Damien tym bardziej nie wie czego chce od życia i jest bardzo sprzeczny w swoich emocjach. Myślicie, że będzie próbował znowu? Czy rzeczywiście wyląduje w psychiatryku?
Zapraszam do zapoznania się z zakładką 'Autor' gdzie znajdziecie trochę informacji o mnie :)
Dziękuję za ponad 11 000 wyświetleń bloga! :D
DRAGON
Hey. To kolejny rozdział tej historii, który przeczytałam. Jak na razie historia mi się podoba.. Jest właśnie taka, jakie lubię - pełna psychologii. Z chęcią doczekam na kolejny rozdział. Pozdr . Aven
OdpowiedzUsuńPS Ale przeczytaj ten rozdział jeszcze raz na spokojnie i popraw kilka błędów :)
Część literówek już poprawiłem, dziękuję za uwagę :)
UsuńCieszy mnie fakt, że bardzo się Wam ta historia podoba i z ciekawością obserwujecie kolejne rozdziały :)
Przeczytałam i nie wiem czemu, ale szkoda mi było Derecka! Wydaje mi się, że Jack dopilnuje teraz, aby Damien trafił do szpitala psychiatrycznego i może tak będzie dla niego lepiej? Oj, oby nie doszło do kolejnej próby samobójczej, ale wszystko się okaże. Czekam na kolejny rozdział, a teraz chętnie poczytam trochę o Tobie :) i tak, jak ktoś napisał wyżej, jest parę błędów, ale mi akurat bardzo nie przeszkadzały.
OdpowiedzUsuńJejku, bardzo się cieszę, że moje opowiadanie potrafi tak kogoś wciągnąć :)
UsuńJuż niedługo wiele rzeczy się wyjaśni :P
Hej! :)
OdpowiedzUsuńWspółczuję Damienowi, jego ojciec naprawdę nie robi nic, żeby mu pomóc. Bo to, że trafi do szpitala, to tylko jeszcze bardziej się przez to załamał, a ojciec go nienawidzi. Kate wyjeżdża a Damien zostanie sam. Jestem ciekawa jak się potoczy wątek relacji jego z Dereckiem po tej próbie, o ile jeszcze jakaś ich będzie łączyła. Czekam na next. Weny!
Pozdrawiam :**
Cóż, sytuacja pomiędzy Damienem, a jego ojcem nigdy nie była dobra. Wyjaśni się trochę pod koniec pierwszej części :)
UsuńDereck będzie się przewijał przez te opowiadanie dość długo...
Jak ja uwielbiam tego typu historie. Nie wiem czemu, ale lubię czytać o kimś, kto ma pewne problemy, które bardzo odciskają się na jego psychice
OdpowiedzUsuńOjciec Damiena jest straszny. Jego SYN próbował się ZABIĆ, a ten co robi? Zamiast zareagować jak istota ludzka i postarać się choć trochę poznać przyczynę zachowania młodzieńca, to robi awantury (i to W SZPITALU), bije syna i grozi mu psychiatrykiem. Nie ma to jak kochany tatuś. Nic dziwnego, że się chłopakowi żyć nie chce. Damien i bez jego pomocy ma mocno przesrane. Ciekawe, czy niedoszły (póki co) samobójca rzeczywiście trafi do zakładu paychiatrycznego?
Chcę się jak najszybciej dowiedzieć, dlatego czekam na next i życzę weny :)
Staram się aby pisać tak, by to mogło być realistyczne. Psychologia znajduje się w moim kręgu zainteresowań xD
UsuńJak już wcześniej wspomniałem, sytuacja z ojcem wyjaśni się trochę pod koniec tej części, ale głównie w 2 :)
Damien jest strasznie rozbity i załamany. Z resztą Kate tak samo. Wydakje mi się, że ona już spisałą go na straty. Trochę nie tak się zachowała, że wyjeżdża sobie Bóg wie gdzie, a jej brat, który POD JEJ OPIEKĄ (jakby nie patrzeć) próbował odebrać sobie życie. Powinna się ogarnąć i próbować ochronić go przed psychiatrykiem, który mu z pewnością w niczym nie pomoże... W ogóle cały pomysł jego ojca jest chory...ba, on też jest chory.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny rozdział, bo już mnie zżera ciekawość.
http://subiektywniekrystix.blogspot.com/
PS: Postaraj się, proszę, ograniczyć błędy, bo jednak kłują w oczy. Chociaż, przyznam, nie jest ich jakoś bardzo dużo, no ale są... Jeszcze raz pozdrawiam xD
Kate nie radzi sobie, nie potrafi zrozumieć młodszego, ucieka od problemów, gdyż tak jest łatwiej. Cóż, sytuacja pomiędzy Damienem, a jego tatą jest bardzo skomplikowana...
UsuńStaram się zawsze przeczytać parę razy przed publikacją, ale jak widać nie zawsze wykryję błędy xD
Damien, Damien, Damien! Jak ja uwielbiam tego bohatera. <3 Z rozdziału na rozdział tak czekam, jak potoczą się jego losy...
OdpowiedzUsuńJego ojciec to dla mnie jakaś istota nieczłowiecza, bo to chyba serca nie ma w ogóle. Głupek.
No a Kate też jednak troszkę mnie irytuje. Niech ogarnie dupsko, bo to ona jest odpowiedzialna za Damiena! Później będzie miała wyrzuty sumienia i tyle.
Ach, w Twojej opowieści jest tyle psychologii i zagłębiania się w te ludzkie uczucia... Aż miło to czytać!
No ja czekam na dalsze części, a przy okazji zapraszam na nowy rozdział u mnie! :)
www.magical-history.blogspot.com
Kate boi się problemów, ucieka. Tak niestety jest, że ludzie w większości zamiast stawić czoła problemowi, uciekają przed nim...
UsuńBardzo mi miło to czytać, zawsze chciałem by moja historia była choć w jakimś stopniu realna, a psychologia to takie moje zainteresowanie poboczne :)
Oj, wydaje mi się, że słowa Damiena do Kate zabolały... Zwłaszcza, że akurat od niej otrzymał mega dużą dawkę miłości i wyrozumiałości. Tak, w tym przypadku Damien przesadził i to bardzo. No i nie wiem też, po jakiego grzyba on przejmuje się Rose... Ogólnie Damien powoli zaczyna mnie wkurzać swoim wiecznym życiowym nieogarnięciem. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńNiestety Damien sam nie wie co ma robić, oczekuje pomocy, ale nie robi też nic by ją uzyskać...
UsuńOch, proszę lubić Damiena! Może jest czasem nieogarnięty, ale jest tylko nastolatkiem, który szuka zrozumienia...
Zaciekawiła mnie postać Damiena, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie, może wspólna obserwacja? :)
veronicalucy.blogspot.com
Dziękuję za opinię :)
UsuńMoje zdanie o Twojej cudowności się nie zmienia :o
OdpowiedzUsuńOpisy są cudowne. Damien wydaje się rozbity emocjonalnie. Z pewnością potrzebuje pomocy, a także zrozumienia.
Ps. Uwielbiam, gdy pokazujesz ludzi z prawdziwej strony, zero sztuczności.
Ciekawi mnie co wpłynęło na załamanie obrazu widzianego przez ojca chłopaka. Przecież całe życie nie mógł być takim potworem.
Och, dziękuję, że ktoś dostrzega moje opowiadanie :D
UsuńDamien potrzebuje wielu rzeczy w swoim życiu, ale nie potrafi o nie normalnie zawalczyć. Chce zwrócić na siebie uwagę, ale rujnuje przy tym swoje życie...
Dlaczego ojciec chłopaka się tak zachowuje dowiecie się pod koniec tej części ;)
Hejo ;)
OdpowiedzUsuńPo pierwsze chciałam Ci strasznie podziękować, bo umiliłeś mi mój pobyt w szpitalu ;)
Mogłam choć przez chwilę zagłębić się w historię Damiena i nie myśleć o tym co mnie czeka ;) Tylko nie mogłam tam skomentować, dlatego jestem dopiero dzisiaj ;(
Ten chłopak jest całkowicie rozbity emocjonalnie i nikt nie jest w stanie mu pomóc… Siostra go nie rozumie i czuje się bezradna w tej sytuacji. Nie dziwię jej się, ale myślę, że powinna przynajmniej w najmniejszym stopniu wymusić na sobie wyrozumiałość co do jego zachowania i pokazać Damienowi, że ma w niej oparcie.
Co do Derecka… brak mi słów… Po cholerę on do jego pojechał? Żeby jeszcze chłopaka dobić? Bo zapomniał wbić ostatniego gwoździa do trumny? On powinien potrafić zrozumieć, że nastolatek potrzebuje czasu, którego nikt mu niestety nie che dać. Derecek w tym momencie pomyślał tylko osobie, nie wziął pod uwagę uczuć młodego chłopaka... Być może rzeczywiście w psychiatryku byłoby mu lepiej, ale co jeśli do końca oszaleje i coś sobie zrobi, a zabraknie mu odrobiny szczęścia, i to już nie będzie tylko próba samobójcza?
Dostarczasz wiele emocji czytelnikom i oddajesz je tak realistycznie ;) Podziwiam Cię za to!
Czekam na następny ;D
Pisanie do dla mnie przyjemność. Raczej ja powinienem podziękować, że przeczytałaś rozdział i zechciałaś zostawić po sobie ślad...
UsuńKate ucieka od problemów, bo nie wie kompletnie co ma zrobić. Wkurza ją to, że chłopak milczy, a Damien zaś chce pomocy, ale nie potrafi o nią normalnie poprosić...
Dereck boi się, że jego tajemnice wyjdą na jaw. Chce chronić chłopaka, ale chyba trochę mija się z celem.
Miło mi to czytać, że moja historia przemawia do ludzi i bardzo chętnie ją czytacie :)
Znowu się spóźniam, ale nadrobię do tygodnia. ;-) Także znowu spodziewaj się komentarza i tym razem będę chcieć się skupić na dobrych aspektach opka! :-D
OdpowiedzUsuń+justujesz, już mi serduszko rośnie! ^-^
Ojej, chyba zacznę się bać o te dobre aspekty opowiadania :D
UsuńHah, staram się poprawiać budowę tego bloga xD