Trzy tygodnie. Dwadzieścia jeden dni zanim wyląduję w wariatkowie. Livia Ronson była u mnie dziś rano, aby poinformować mnie o decyzji. Po wyjściu ze szpitala zostanę zawieziony do Szpitala Psychiatrycznego Dessex, który specjalizuje się w takich przypadkach jak ja. Młodzi samobójcy, którzy nic nie mówią. Oprócz tego pełno będzie tam schizofreników. Po prostu bomba! Gadający i widzący jakieś widma nastolatkowie, tylko tego mi brakowało. Nie odezwałem się do matki ani słowem, choć miałem cholerną ochotę na to. Znikam, z każdym dniem jest mnie coraz mniej. Czuję, że zaszła we mnie spora zmiana. Nie jestem już zagubionym nastolatkiem, które życie oszukało. Nie ma już uśmiechu na mojej twarzy i pożądania. Teraz jest smutek, zadumanie i chęć oszukania życia. Spróbuję, mam nadzieję, że się zabiję. Moja dusza umarła przy tamtej próbie, a tym razem zniszczę ciało. Nie ma dla mnie innego wyjścia, ja muszę umrzeć...
Szpital Dessex jest położony jakieś dwadzieścia kilometrów od mojego miasta. Niby niedaleko, ale zawsze coś. Jego założycielem jak i głównym kierownikiem jest jakiś miliarder z Nowego Jorku. Jestem ciekaw po co mu to, skoro jest oddalony od swojego zakładu o jakieś sześćset kilometrów. Z tego co wyczytałem to pochodzi stąd, więc może to miało podłoże rodzinne. Choć z drugiej strony po co takiemu gościowi zakład psychiatryczny? Nie wie gdzie będzie mieszkał na starość? Choć w sumie będzie tam pełno młodych osób, nie powinno być tam chyba aż tak źle. Mam nadzieję, że nie będzie źle...
Drzwi do mojej sali otworzyły się, a w nich stanęła Rose. Nieśmiało popatrzyła na mnie, jakby czekając na akceptację. Spojrzałem na nią chłodno, a ona przełknęła ślinę. Poprawiła włosy i weszła do środka. Usiadła obok mojego łózka i uśmiechnęła się delikatnie.
- Hej.
- Hej - odpowiedziałem sucho. Zastanawiałem się po co tu przyszła, a przede wszystkim jak weszła.
- Kate mnie wprowadziła - oznajmiła - Przeprosiła mnie, i pozwoliła wejść. Mam ograniczony czas.
- Czego chcesz?
- Wyjaśnić...
- Jeśli myślisz, że powiem ci dlaczego popełniłem, próbowałem popełnić samobójstwo to nie trać czasu i wyjdź stąd - rzekłem twardo obserwując jej reakcję, wydawała się niewzruszona, jakby tego oczekiwała.
- Wiem, że jesteś w mocnym szoku. Nie możesz dojść do siebie, że nadal żyjesz. Ranisz wszystkich wokół, ale czego ty wogóle chcesz? - zapytała.
- Śmiesz mi wypominać moje czyny!? - warknąłem - Popatrz lepiej na siebie!
- Przepraszam.
- Gówno mnie obchodzi twoje przepraszam! - syczę - Najpierw popatrz na swoje zachowanie!
- Damien, uspokój się - chciała złapać mnie za rękę, ale chowam ją pod kołdrą.
- Po co przyszłaś wtedy do Kate? O co się pokłóciliście? - pytam.
- Chciałam się dowiedzieć co się z tobą dzieje - wyjaśnia - Nie było cię w szkole, nie odbierałeś telefonu, nie odpisywałeś na smsy czy nawet na facebooku. Martwiłam się.
- Chciałem zrobić sobie wolne...
- Przestań się wkońcu zachowywać jakby cały świat był ci coś winny!
- Że co proszę?
- Zachowujesz się jak jakiś debil, totalny głupek! Chciałeś zwrócić na siebie uwagę, no ja już sama nie wiem! Niby oczekujesz pomocy, a co do czego to morda zamknięta i nie powiesz ani słowa! Zdecyduj chłopaku czego ty chcesz!
- Czego ty chcesz? - pytam ostro.
- Chciałam pogadać, wyjaśnić sobie tą chorą sytuację! Ty oczywiście robisz obrażonego na cały świat i nic nie mówisz!
- Może mam powody?
- Wiesz, co? - krzyczy. - Mam już tego dość! Z tobą nie da się normalnie rozmawiać! Ciągle dusisz w sobie to, że nadal żyjesz! Dopóki się nie pogodzisz z tą myślą nic dobrego z naszych starań nie wyniknie. Zawsze będziesz nas wszystkich odpychał, ale w pewnym momencie się obudzisz. Jednak wtedy będzie już za późno.
Z tymi słowami wychodzi z pomieszczenia, uprzednio trzaskając drzwiami. Co za kobieta! Przyszła tylko po to by wytknąć moje błędy! Za kogo ona się ma!? Najpierw sama odwala niezłe komedie, a teraz przychodzi i mnie poucza! Będę robił co mi się rzewnie podoba! Niech jej ta cholerna główka się tym nie interesuje.
Przekomarzaliśmy się z Rose na jej łóżku, Max odrabiał w pokoju obok lekcje. Jej ojciec jak zwykle pracował, w sumie nie miałem nic przeciwko bo mogłem przebywać u mojej dziewczyny ile się dało, ale zaczynało mnie to irytować, że nie interesuje się dziećmi, a zwłaszcza Maxem, który ma raka.
- Oddawaj morze orzeszki - warknęła dziewczyna i zabrała mi opakowanie słodkości.
- Bo będziesz gruba - fuknąłem i zszedłem z łóżka.
- Ej ej - przytuliła się do mnie. - Miałeś mi oddać orzeszki, a nie zejść z łóżka...
- Twój brat jest za ścianą - jęknąłem.
- I co mnie to obchodzi? Odrabia lekcje - uśmiechnęła się.
Weszła na moje kolana, a ja zauważyłem ten figlarny błysk w jej brązowych oczach. Złożyła delikatny pocałunek na moich ustach, po czym wpiła się w nie. Moje dłonie zatopiły się w jej cudnych włosach, zacząłem przyciągać ją bliżej siebie. Zjechałem pocałunkami na jej szyję, gdzie planowałem zostawić jej malinkę, ale usłyszeliśmy delikatne chrząknięcie dobiegające z progu drzwi.
Max stał i uśmiechał się widząc nasze zawstydzone twarze.
- Co jest, młody? - spytała się jego siostra.
- Odrobiłem lekcje - oznajmił - Zjemy obiad i pooglądamy telewizję?
- Pewnie - odpowiedzieliśmy jednocześnie, co wywołało śmiech u chłopaka.
Lubiłem Maksymiliana, bo był bardzo kontaktowy, nie zadawał głupich pytań. Dało się z nim dogadać, i uwielbiał irytować Rose, a szczególnie w mojej obecności.
Razem z jej bratem ustawialiśmy sztućce i talerze na stole, a dziewczyna zajęła się wykładaniem kurczaka na półmisek. Zachowywaliśmy się jak małżeństwo z początkującym stażem. Wszystko było na swoim miejscu, było idealnie.
- Kiedy wyjadę na studia, chcę zabrać Maxa ze sobą - szepnęła mi, gdy chłopak zniknął w toalecie.
- Poradzisz sobie? - zapytałem. Już wcześniej mi wspominała, że po ukończeniu liceum tutaj chce wyjechać do Nowego Jorku, rodzinnego miasta jej mamy, gdzie zresztą nadal znajdował się jej dom.
- Muszę - stwierdziła - Roger ciągle pracuje. Nie chcę by siedziała z niańką czy z tym zasranym Dereckiem.
- Dereck opiekuje się Maxem? - nie wiem czy mój głos wskazywał jak byłem zszokowany.
- Czasami - wyjaśniła dziewczyna - Tatuś pracuje...
- Co z jego chorobą?
- Chemioterapia pomaga, jego stan się polepsza. Mam nadzieję, że wygra z tą cholerną chorobą...
- Poradzimy sobie - zapewniłem ją i pocałowałem ją znów.
- Nie całujecie się za każdym razem gdy mnie nie ma - Max jak zwykle wydawał się rozbawiony naszym zawstydzeniem, gdy udało mu się nas przyłapać - Róbcie to gdy śpię, choć nie! Nie chcę by Rose była w ciąży...
To jedne z moich najlepszych wspomnień z dziewczyną. Byliśmy tak blisko, chcieliśmy być razem. Jednak każde z nas miało swoje tajemnice i sekrety. Rose nie wiedziała, że facet, którego nienawidzi cały czas, był moim pierwszymi, i że byłem z nim w dość bliskich relacjach. Nie wiem czy ktoś kiedykolwiek się dowie. Te wydarzenie było jeszcze przed tym zanim dowiedziałem się o czynie Dylana. Potem zaczęło się wszystko sypać, i ostatecznie ja wylądowałem w szpitalu po próbie samobójczej, a ona chyba znowu próbuje odzyskać moje względy. Ciekawe dlaczego wszyscy zaczęli się mną interesować po próbie. Chociaż to jasne, bo tak jak powiedziała Rose chciałem przecież zwrócić na siebie uwagę. Choć nie do końca, bo ja chciałem się zabić. Mój plan był dopięty na ostatni guzik, ale nie wziąłem pod uwagę, że w płaczu nie zorientuje się, że nie zamknąłem drzwi, a Kate wróci wcześniej z pracy. Ona teraz myśli, że zrobiłem to specjalnie, że chciałem żeby mnie znalazła, ale to kompletnie brednie. Ja miałem umrzeć. Umrę, już niedługo, jeszcze trochę...
Miałem już dość ciągłego siedzenia w sali szpitalnej. Zgarnąłem z szafki portfel i telefon i ruszyłem do bufetu. Zjechałem windą na pierwsze piętro. Obok recepcji znajdował się niewielki sklepik, gdzie mogłeś zjeść coś na ciepło czy kupić tak zwany suchy prowiant. Zdecydowałem się na dużą porcję frytek, usiadłem przy wolnym stoliku i czekałem na odbiór zamówienia.
- Dzięki bogu! - usłyszałem znajomy głos. Obok mnie usiadł Kevin. Na jego ciele było widać drobinki potu, a dresy świadczyły, że biegał.
- Co tu robisz? - zapytałem jednocześnie obserwując czy w pobliżu nie ma Kate. Wprawdzie miała wylecieć dopiero jutro, ale sadzę, że na pewno jest w szpitalu by mnie obserwować czy pilnować.
- Chciałem z tobą pogadać - oznajmił - Miałem napisać smsa byś zjechał do bufetu, ale jak widać nie wytrzymałeś z tym szpitalnym żarciem.
Zaśmiałem się, po czym odebrałem swoje zamówienie.
- Co tam u was? - spytałem się, choć bałem się odpowiedzi.
- Cała szkoła już huczy o twojej próbie - powiedział - Twoi rodzice rozmawiali z dyrekcją. Czy to prawda, że wylądujesz w Dessex!?
- Yhym - potwierdzam - Jack już podjął decyzję...
- W sumie, może dobrze ci to zrobi - mówi niepewnie - Odpoczniesz od tego wszystkiego.
- Nie wiem czy przebywanie w sali z innych niedoszłymi samobójcami czy schizofrenikami dobrze wpłynie na moje samopoczucie - rzucam sarkastycznie - Choć w sumie zawsze o tym marzyłem.
- Skończ te głupie gierki - Kolden patrzy mi prosto w oczy. - Nie przyszedłem tu prosić cię byś mi powiedział czemu chciałeś się zabić, bo sadzę, że dostanę taką odpowiedź jak inni, ale chcę cię prosić byś nie próbował drugi raz! Jeśli nie dla rodziny, jeśli nie dla Rose, to zrób to dla mnie, proszę.
- Kevin..
- Wiem, że wyszło tylko to, że cię przeleciałem, i wystraszyłem tym, że narazie nie bawię się w związki, ale dla ciebie chciałbym spróbować. Chcę być twoim chłopakiem, i być tym, którego kochasz.
- Co z Rose? - pytam lekko zszokowany. Doskonale wiedziałem, że szatyna interesują tylko jednorazowe numerki. Nie sądziłem, że chce się zmienić, specjalnie dla mnie.
- Nie wiem.
- Mówisz to po to bym nie próbował dalej - zgaduję, ale jego wzrok sprawia, że robi mi się bardzo głupio. - Przepraszam...
- Damien, ja wiem, że jesteś w szoku, i że teraz każdy zaczyna ci mówić jak bardzo cię kocha, ale ja zauważyłem cię od samego początku. Odkąd wróciłeś z wymiany narodowej. Dla mnie nie było ważne, że jesteś najlepszym kumplem Knottera. Masz przecudowny charakter, twoja wrażliwość jest tego najlepszym przykładem. Wpadłeś w niezłe gówno w związku z Dylanem, ale radziłeś sobie. Wiem, że coś się złamało, ale chcę ci pomóc walczyć. Jesteś jedną z najwspanialszych osób, które poznałem w całym moim życiu, i chciałbym byś wybrał mnie, a nie ją...
Mimo iż jesteśmy w szpitalu, i wokół jest pełno ludzi chłopak całuje mnie namiętnie w usta, po czym zabiera mi frytka i odprowadzany moim śmiechem wychodzi z budynku. Uśmiecham się w duchu, czy ja jeszcze coś dla kogoś znaczę? Czy wszyscy są dla mnie życzliwi, bo chciałem się zabić?
Czy to jest właśnie ta pomoc, której oczekiwałem? Kevin zawsze był mi bliski, to on mimo sprzeciwu ekipy Ralfa powiedział mi prawdę. Nie oszukał mnie, pokazał mi się z tej dobrej strony. pewnie jak każdy, ale cholera! On również mi się podoba! Dzięki niemu przeżyłem jedną z najlepszych nocy w moim życiu, gdy byliśmy w klubie. Jest nawet lepszy od Derecka, czy to właśnie powinienem wybrać jego?
Nie wiem dlaczego zaczynam porównywać tych dwóch chłopaków? Ich umiejętności seksualne nie powinny wpływać na moje decyzje, ale stałem się jak Hills, stałem się niewyżyty seksualnie. To mnie przeraża najbardziej w tym wszystkim. Nie chcę być taki jak on, a jedynym wyjściem bym znowu był normalny jest zerwanie z nim. Dereck musi zniknąć z mojego życia, ale sam doskonale wiem, że to nie będzie łatwe zadanie. Wie gdzie mieszkam, potrafi wejść do mojej sali choć tylko rodzina może mnie odwiedzać. Ma wiele kontaktów, z których potrafi korzystać. Ma też cholernie dużo tajemnic! Nadal nie wiem po co mu te ukryte kamery w domu i cała ta dyspozytornia, która to wszystko nagrywa i zgrywa na taśmy. O co chodzi też z tym zaginionym dzieckiem!? Może Hills miał kiedyś rodzinę? Może żona od niego uciekła i teraz szuka swojego dziecka? Nie wiem sam co mam o tym myśleć. To dziwna, wręcz pochrzaniona sytuacja, a ja znajduję się w jej centrum. Chcąc nie chcąc jestem na tych kasetach w jego domu, a to nie wróży nic dobrego.
Cieszę się też, że mój nieznany rozmówca daj sobie spokój. To były bardzo zabawne żarty, ale bez nich moje życie też jest fajnie. Choć nie mogę tak myśleć! Ja mam umrzeć, więc nie mogę się cieszyć z życia! Co się ze mną dzieje!?
Wieczorem po wszystkich obchodach, i sprawdzaniu przez pielęgniarki czy nadal żyję postanowiłem oddać się lekturze Hyperiona autorstwa Dana Simmonsa. Uwielbiam fantastykę, a ta książka to istny majstersztyk tego gatunku. Autor popisał się na całej linii. Wyszukałem na telefonie odpowiedni e-book i włączyłem go. Zdążyłem przeczytać zaledwie parę stron gdy drzwi od mojej sali znowu się otwarły. Sądząc, że to pielęgniarka czytałem dalej nie patrząc na owego przybysza. Dopiero gdy ktoś usiał na łóżku zerknąłem w bok. Był to Dereck, który uśmiechał się do mnie promiennie. Przełknąłem ślinę i odłożyłem telefon.
- Cześć kochanie - powiedział i próbował mnie pocałować, ale go odtrąciłem.
- Wyjdź - powiedziałem niemalże bezgłośnie.
- Co? - wydawał się być równie zszokowany co ja. Jednak chciałem realizować swój plan i pozbyć się go z mojego życia.
- Proszę cię, opuść tę salę - czemu on jest taki uparty i musi wszystko utrudniać!?
- Naćpali cię czymś? - pyta i zerka w górę, ale obecnie nie jestem podłączony do żadnej kroplówki - Damien, co się do cholery dzieje?
- To koniec - mówię. - Za dwa tygodnie zostanę wypisany z szpitala, co oznacza, że tego dnia zostanę zamknięty w szpitalu psychiatrycznym w Dessex. Nie wiem nawet czy z niego wyjdę! Jak wyobrażasz sobie nasz związek czy cokolwiek...
- Nie możesz iść do Dessex! - warknął.
- To decyzja Jacka! Zostałem już tam przyjęty - wyjaśniam, choć bardzo mnie ciekawi czemu się tak wzburzył na wieść o szpitalu.
- Wyciągnę cię z tego gówna!
- Niby jak?
- Ucieknij ze mną - prosi i patrzy na mnie błagalnie.
- Co!?
- Mam sporo pieniędzy, bo jak się pewnie domyślasz praca w banku to nie jedyne moje dochody - oznajmia - Wyjedziemy gdzieś, gdzie nikt nie będzie nasz szukał. Tylko ty i ja. Nikt nas nie znajdzie...
- Nigdy... - syczę i odsuwam się od faceta. - Nie możemy już utrzymywać kontaktu, nie możemy...
- Damien, ty bredzisz!
- ZAMKNIJ SIĘ!
- Damien!?
- Ja...ja...prze...przepraszam...
Chowam twarz w dłoniach, czuję, że spływają po niej łzy. Co się ze mną dzieje? Czy ja rzeczywiście zwariowałem?
- Chodź tu do mnie...
Przytulam się mocno do mężczyzny, który rękoma delikatnie głaszcze mnie po plecach. Siedzimy tak chwilę w ciszy, ale wiem, że tak nie może być. Mam, muszę go wyrzucić z mojego życia. Jeśli nie teraz to już nigdy tego nie zrobię. Nim zdążę powiedzieć cokolwiek Dereck wpija się w moje usta. Jedna ręka ląduje na moim kroczu i zaczyna je delikatnie uciskać. Facet zaczyna całować całą moją szyję nie zaprzestając ruchów dłoni na moim przyrodzeniu. Z mojego gardła wydobywają się zduszone jęki. Zwinnym ruchem zdejmuje ze mnie koszulę nocną i obecnie pieści moje sutki. Wciągam gwałtownie powietrze i oboje czujemy, że udało mu się mnie podniecić.
- W szpitalu? - syczę przez zęby gdy nadal się mną bawi. - Zwariowałeś?
- Musisz być bardzo cicho, kochanie...
Wydobywa mojego nabrzmiałego penisa z bokserek i zaczyna się nim bawić. Po chwili zaczyna zataczać na główne delikatne kółka swoim językiem. Jęczę z rozkoszy o wiele za głośno. Po bierze go całego do ust, co sprawia, że ze świstem wciągam powietrze. Wolną dłonią zaczyna bawić się moimi jądrami, a ja powoli zapominam jak się nazywam. Gdy wyjmuje go z buzi jestem zwiedzony, ale on nie zamierza przestać. Zaczyna całować go po całej długości, a jeden z jego palców błądzi przy moim wejściu. Zassywa szybko główkę penisa, a ja w tym momencie tracę głowę. Mój plan wyrzucenia go z mojego życia właśnie legł w gruzach. Zaczął robić bardzo mocne ruchy ręką na moim członku, a ja jęczałem nie zważając, że mógłby nas ktoś usłyszeć.
- Dojdź dla mnie skarbie.
Zasysa całego członka do ust, po czym zaczyna bawić się językiem na główce. W jego oczach widzę te same podniecenie co u mnie, ale ja już nie mogę dłużej. Dochodzę w jego usta, a Dereck z zadziornym uśmieszkiem na twarzy połka wszystko po czym przejeżdża językiem po całej jego długości.
- Przemyśl moją propozycję - mówi i wychodzi zostawiając mnie w wielkim szoku.
Flegmatycznie naciągam na siebie bokserki. Miłosny trójkąt. Trzy osoby, które zupełnie nie wiedzą o istnieniu tych innych chcą walczyć o moje uczucie. Każdy chce bym wybrał jego, ale w obecnym momencie ja sam już nie wiem. Kochałem Rose, była moją pierwszą dziewczyną. Kimś kto pokazał mi, że można być szczęśliwym w tym świecie. Potem uświadomiła mnie, że potrafi to zniszczyć w ciągu jednego wieczoru. Kevin niczym wielki bóg seksu pokazał mi nieznane dotąd sfery intymnej przyjemności. Nigdy mnie nie okłamał, i zawsze jest wobec mnie szczery. Dereck był moim pierwszym partnerem seksualnym, który mnie jednocześnie tym zaraził. Ma wiele tajemnic, i podobnie jak Rose zniszczył mój światopogląd w ciągu jednego dnia. Komu mam zaufać? Większość argumentów przemawia za Koldenem, ale nie wiem czy powinienem wybierać kogokolwiek z tej trójcy. To jest jakaś pochrzaniona sytuacja!
Moje rozmyślania przerywa dźwięk przychodzącego połączenia. Kevin. Zdziwiło mnie to, że do mnie dzwoni. Przecież miałem się zastanowić, czyżby czas się skończył?
[Ja] - Hej.
[Kevin] - Cześć Damien! Dzięki za prezent!
[Ja] - Prezent!?
[Kevin] - Nie udawaj, bo wiem, że od ciebie. Skąd cwaniaku wiedziałeś, że jestem wielkim fanem Gwiezdnych Wojen?
[Ja] - Yyyyyy
[Kevin] - Wszystkie dostępne części na DVD, plakaty filmowe z autografami gwiazd. Smycze, czapki, a nawet bluzki z logiem Stars Wars. Boże! Jesteś wspaniały!
[Ja] - No bo...
[Kevin] - Jutro wpadnę ci podziękować, a teraz lecę oglądać wszystkie części po kolei. Dziękuję! Czyli to oznacza, że wybierasz mnie?
[Ja] - Muszę jeszcze pomyśleć...
[Kevin] - Pa kochany.
Zerkam na telefon mając cichą nadzieję, że to jakiś żart. Kto mógłby wysłać Koldenowi taki prezent? Ja nawet nie wiedziałem, że on lubi Stars Wars. Co się do cholery dzieje!
Telefon informuje mnie o kolejnym połączeniu. Odbieram je.
[Nieznany] - Kolden zadowolony z prezentu?
[Ja] - Czego chcesz gościu?
[Nieznany] - Wyglądaliście tak słodko dziś w bufecie, że postanowiłem wam pomóc...
[Ja] - Byłeś dziś w szpitalu!?
[Nieznany] - Jestem codziennie.
[Ja] - Odwal się! Daj mi spokój!
[Nieznany] - Po co te nerwy? Nie chcę tego robić, ale mnie zmuszasz. Spróbuj odwalić jakiś numer, a Kate coś się stanie. Morderstwo na plaży w Miami to byłaby dopiero sensacja...
[Ja] - Skąd wiesz, że Kate...
[Nieznany] - Powiedzmy, że jestem w stanie kontrolować ją i ciebie, bo swoją drogą słodko wyglądasz jak Dereck ci obciąga!
Moje serce zaczęło bić jak szalone! Owszem drzwi mają szkło, ale było one matowe i nie dało się zobaczyć co się dzieje w środku! Czy moje jęki sprawiły, że zajrzał do środka! Skąd on tyle o mnie wie!
[Nieznany] - Naszej kochanej Rose damy spokój, zresztą Kolden też nie będzie to zamieszany!
[Ja] - Dereck?
[Nieznany] - O niego powinieneś się troszczyć najmniej. Powiedzmy, że mamy bardzo dużo wspólnego...
[Ja] - To znaczy?
[Nieznany] - Spytaj się go o projekt CM00005.
[Ja] - Pierdol się!
[Nieznany] - Znajdę jakiś sposób by wyciągnąć cię z Dessex. Nie mogę się doczekać aż się spotkamy i poznamy...
Połączenie zostało przerwane, a ja drżącymi rękoma odłożyłem smartphone na szafkę. Ten koleś mnie widzi! Wie kim są moi znajomi i co lubią, wie, że Kate będzie niedługo Florydzie. Wie wszystko, ale kim on do jasnej cholery jest! Nie może mieć zainstalowanych żadnych kamer w mojej sali gdyż oprócz łóżka, paru krzeseł i szpitalnego komputera nic się tutaj nie znajduje. Więc jak!? W jaki sposób jest w stanie obserwować mnie!? Po mojej twarzy zaczęły płynąć gorzkie łzy, jak ja mam funkcjonować gdy ten ktoś ciągle mnie straszy. Miałem nadzieję, że wyjazd do psychiatryka zamknie wszystkie sprawy tutaj, ale on kurwa wie, że tam wyląduje. Wie wszystko, a ja wiem, że nasze spotkanie nie będzie miało nic wspólnego z przyjacielską rozmową...
Witam w dwudziestym drugim rozdziale Nobody Can Save Me Now.
Sytuacja się komplikuje, ale to chyba nic nowego dla Was. Miałem nie pisać, ale stwierdziłem, że jestem ciekaw Waszych teorii spiskowych - albowiem w tym rozdziale macie ukryty spojler do drugiej części, a skoro ukryty to nie jest powiedziany wprost, trzeba trochę pokombinować!
Kogo powinien wybrać Damien? Kim jest ów nieznany rozmówca z głównym bohaterem, który zdaje się wiedzieć wszystko na jego temat?
Chcę Wam bardzo podziękować na te przemiłe słowa, które do mnie napływają. Jestem w szoku, że komuś może się podobać moja historia. Gdy zaczynałem spodziewałem się kilku czytelników, a mam Was całe grono, które chętnie czyta i zostawia choćby najmniejszy ślad swojej obecności tutaj. Dziękuję Wszystkim z całego serca! Dziękuję, że jesteście, że czytacie, że komentujecie!
Bez Was nie byłoby NCSMN :D
PS - Poszukuję osoby, która potrafi robić/edytować okładki albowiem muszę z deczka reedytować okładkę jednej części Nobody Can Save Me Now. Polećcie mi kogoś! :)
DRAGON
O kurczę, ale się dzieje! Z jednej strony Kevin, a z drugiej Dereck, ciekawe kogo Damien wybierze i jeszcze to wspomnienie z Rose. Poza tym, kim może być Nieznajomy? Ale to schodzi na drugi plan, przede wszystkim nie mogę się doczekać, co będzie działo się w Dessex! i szczerze powiedziawszy, mam nadzieję, że główny bohater tak jednak trafi, tym bardziej, że planuje znowu samobójstwo :/ Czekam, czekam na kolejne części! :D
OdpowiedzUsuńCóż, Damien stoi przed bardzo ważnym wyborem życiowym. Musi się zdecydować z kim chce żyć :D
UsuńKim jest ów nieznajomy dowiecie się pod koniec 1 części :D
Mogę to zdradzić, tak nasz kochany Damien wyląduje w Dessex :P
Szczerze powiem Ci, że miłosne uniesienie Derecka z Damienem w szpitalu czytałam z zapartym tchem! Teraz pozostaje pytanie kogo wybierze nasz bohater. Miał skończyć z Dereckiem, ale po tym co się działo w szpitalu... Powiem Ci, że trafiłeś w sedno! Uwielbiam w opowiadaniach odrobiny pikanterii i erotyzmu. :)
OdpowiedzUsuńRównież wspomnienie z Rose wywołało uśmiech na mojej twarzy. Max jest taki kochany!
Czekam niecierpliwie na kolejną część, pisz szybko czy Damien jednak trafił do Dessex!
Pozdrowienia, informuj mnie na bieżąco i pisz jak najszybciej! Zdecydowanie zbyt długo czekam na nowe części u Ciebie! :)
Musi sam zadecydować z kim chce przeżyć resztą swojego życia, o ile nie będzie próbował znów...
UsuńHah, cieszę się, że udało mi się trafić w Twoje gusta :D
Niestety nie żyję tylko blogiem, masz szkołę, życie prywatne i nie zawsze mam możliwość dodawania rozdziałów tak często jak sobie życzę...
Dobra, to teraz fala uznania. Mimo, że chłopak chce umrzeć - cieszy się z życia. To mnie ucieszyło.
OdpowiedzUsuń,, .
Z tymi słowami wychodzi z pomieszczenia, uprzednio trzaskając drzwiami. Co za kobieta! Przyszła tylko po to by wytknąć moje błędy! '' - słowa te mnie rozwaliły. Miałam wrażenie, że Rose żyje żeby dobić Damiena, gdy ten potrzebuje czułości. Wygrałeś wszystko, gdy czytałam motyw z Kevinem. Urzekł mnie, bo jako jedyny umiał podejść naszego bohatera. W dodatku był taki słodki ;-; Rose powinna się od niego uczyć! Cudownie jednak pokazujesz usposobienie postaci. Już nie wspomnę o Derecku. Siedziałam jak na szpilkach, gdy doszłam do tego momentu. Zakończone jak zwykle... Takie,że chce kolejny rozdział! Dlaczego ten Damien ma takie ciężkie życie? Ciągłe wybory, ale przez swój brak zdecydowania mam wrażenie, że jest on masochistą. Nie wiem skąd się urwałeś, ale Twoje przedstawienie rzeczywistości ściska za serce.
- Sagiri
Musi być jakiś pozytywny akcent w tym wszystkim! :D
UsuńRose podobnie jak nasz bohater sama do końca nie wie czego chce. Kevin miał być najpozytywniejszą postacią od samego początku i mam nadzieję, że taką jest :D
Całe te opowiadanie miało być 'realne' i mam nadzieję, że takie jest. Wiele rzeczy do tej historii jest zaczerpnięte z mojego życia czy obserwacji. Postanowiłem przełożyć to na opowiadanie i tak powstało Nobody Can Save Me Now :)
Ojeja, ta sytuacja z nieznajomym jest przerażająca, jak dla mnie...
OdpowiedzUsuńMam lekką paranoję na punkcie obserwowania mnie, więc ja na miejscu Damiena już dawno zszedłbym na zawał, toteż wielki szacun dla niego, że się tak dobrze trzyma xD
Damien przeżył już trochę koszmarów w swoim życiu, więc jest trochę jakby odporny. Choć z drugiej strony kolejny koszmar nie będzie miły, za dużo rzeczy wyjdzie na wierzch.
UsuńDziękuję za komentarz! :)
Ten wątek z nieznajomym jest mega creepy ;-; Ale po za tym rodział super!
OdpowiedzUsuńhttp://subiektywniekrystix.blogspot.com/
Wątek skończy się pod koniec pierwszej części, ale będzie miał ważne znaczenie w drugiej części :)
UsuńDziękuję za opinię! :)