sobota, 23 kwietnia 2016

Rozdział 29 - Ret Music Festival

    Nie pozwolono mi zobaczyć ciała Graysona, nie odpowiedziano mi na żadne pytanie, które zadałem. Dowiedziałem się jedynie, gdy podsłuchiwałem, że sama Emilia wyleciała do Londynu, by powiadomić osobiście rodziców chłopaka, o jego samobójstwie!? Sam nie wiem co mam sądzić na ten temat. Bardzo żałuję, że nie zdołałem mu pomóc gdy tej pomocy oczekiwał. Jest mi tak cholernie wstyd! Może i nie mieliśmy zbyt dobrego kontaktu, ale był jedyną osobą, tutaj w Dessex, która zachowywała się normalnie. Stał się moim... przyjacielem, ale ja go nie potrafiłem ocalić. Kim więc jestem? Skoro nie potrafię być oporą dla swoich bliskich? Może to głupie, że się tak przejmuję jego osobą, ale naprawdę stał się dla mnie kimś ważnym, i mimo tego, że miałem opuścić ośrodek, to chciałem żeby on żył. Czy prosiłem o zbyt wiele?

    Spojrzałem na śpiewającą Rose, która wyglądała tak beztrosko. Śmiała się, rozmawiała z każdym, choć miałem wrażenie, że mnie ignoruje lub stara się trzymać na dystans, z czego byłem bardzo zadowolony. Obecnie znajdowaliśmy się w drodze na Ret Music Festival, na który obiecał zabrać mnie Kevin. Byłem zdumiony gdy zjawił się z taką propozycją u mnie, a tym bardziej doznałem szoku gdy rodzice zgodzili się bez problemu żebym na kilka dni wyjechał. Dlatego siedziałem teraz na tylnym siedzeniu, między Rose i Ashley, które śpiewały z Meghan Trainor jej najnowszy utwór 'No'.
    Autem kierował Ralf, a na siedzeniu pasażera siedział Kevin, który poprzez wsteczne lusterko wysyłał mi promienne uśmiechy. Udało nam się wiele wyjaśnić, ale resztę zostawiłem na spokojniejsze dni. Pojechaliśmy się bawić, a nie roztrząsać przeszłość. Byłem mu dozgonnie wdzięczny, że nie naciskał. Czekał cierpliwie aż wszystko powiem. Zdobył moje serce od początku. Nigdy nie spodziewałem się, że mogę aż tak za kimś tęsknić, ale gdy przyjechał do mojego domu nie wypuściłem go z objęć przez blisko godzinę. Chciałem cieszyć się jego obecnością, bo miałem dziwne przeczucie, że ten dobry czas szybko się skończy, zdecydowanie za szybko.
- Zostały nam ostatnie kilometry i witamy w McCandless - poinformował nas blondyn. Przez całą drogą był dziwnie cichy i markotny, jakby nie chciał się odzywać. Stawiam na bank, że chodziło o mnie. - Zakwaterujemy się w pensjonacie i lecimy zwiedzać, a jutro na RMF...
- Tak jest kapitanie! - Ash zasalutowała i wszyscy wybuchliśmy śmiechem. To śmieszne jak teraz czułem się wyluzowany, choć parę dni wstecz nie potrafiłem się odzywać. Blizny psychiczne są zbyt świeże, a ja nie chcę teraz rozwalić tego wszystkiego, nad czym pracował Kolden.
- Jak się dzielimy pokojami? - spytała się Rose patrząc przez okno.
- Damien i Kevin w jednym, wy w drugim, a ja w trzecim - odpowiedział Ralf i skręcił w boczną uliczkę. Obserwowałem wszystko z wielką uwagą. Po miesiącu w Dessex nawet zwykła jazda samochodem była dla mnie wielką atrakcją.
- Super! - pisnęła czerwonowłosa. - U nas pijemy!
     Prychnąłem na jej słowa. Nie ma alkoholu, nie ma zabawy.
- Och, Damien! Nie udawaj takiego świętoszka! - parsknęła śmiechem dziewczyna. - Mogę się założyć, że zapomniałeś jak się pije!
- Pewna? - rzuciłem wyzwanie.
- Jak zawsze!
    Przybiliśmy piątki i końcówkę drogi przebyliśmy w ciszy. Nasz pensjonat znajduje się na obrzeżach miasta, blisko drogi wylotowej, która prowadzi do obozu festiwalu. Budynek posiada trzy piętra, a każdy pokój swój własny balkon. Wszystko wygląda schludnie, i posiada swój własny urok.
     Blondyn zaparkował i wysiedliśmy z samochodu. Każdy zabrał swój bagaż i ruszyliśmy ku drzwiom wejściowym. W recepcji było pełno ludzi, część się meldowała, a część schodziła do restauracji, gdyż jest obecnie pora obiadowa. Usieliśmy na wolnych krzesłach i czekaliśmy aż jakiś recepcjonista będzie wolny. Po dwudziestu minutach mogliśmy się zameldować. Pokój dwieście dwa znajdował się na drugim piętrze obok pomieszczenia Ralfa. Dziewczyny będąc spać piętro niżej. Zabraliśmy swoje walizki i ruszyliśmy w stronę windy.
- Zbiórka za pół godziny w recepcji - zarządziła Ashley gdy wysiadała z dźwigu.
- Pomyślimy - zażartował blondyn, a dziewczyna zmierzyła go ostrym spojrzeniem.
     Nasz pokój znajdował się na końcu korytarza. Otworzyłem drzwi kluczykiem z drewnianym breloczkiem i weszliśmy. Pomieszczenie było całe w bieli, a niebieskie zasłonki idealnie wpasowywały się tam kolorystycznie. W środku znajdowała się szafa, bagażnik, dwa wielgaśne łózka, oraz modernistyczna łazienka.
- Na pewno to pokój dwuosobowy? - zapytałem po chwili.
- Nie wiem co zamówiły dziewczyny - odparł chłopak i rzucił się na łóżko.
- Kurwa! Zostaję tu na zawsze - mruknął wtulony w pościel.
- Hah - zaśmiałem się. - Nie zapomnij się myć!
    Kolden szybko znalazł się przy mnie.
- Sugerujesz, że się nie myję? - spytał się mnie z uśmiechem na ustach.
- Ja? - udałem zdziwienie - Coś Ty!
- Mam nadzieję...
    Usiadłem na łózko, schowałem telefon do szafki nocnej i wyjrzałem przez okno. Mieliśmy świetny widok! Z tyłu budynku znajdował się większy parking oraz kosze na śmieci.
- Wszystko dobrze?
- Tak - odparłem po chwili.
- Przepraszam - powiedział Kolden i stanął obok mnie.
- Za co?
- Nie powinienem chyba tak naciskać na ciebie w związku z tym wyjazdem - wyjaśnił. - Teraz oni będą się zachowywać jak sztywniacy żeby nie powiedzieć czegoś niewłaściwego i cię nie urazić.
- Bez przesady - spojrzałem mu w oczy. - Wiem, że moja obecność w jakiś sposób wpływa na humory nas wszystkich, ale przyjechaliśmy się tutaj bawić, tak? Resztę zostawmy na potem...
- Podziwiam cię...
- Mnie?
- Może po prostu perfekcyjnie maskujesz emocje, lub rzeczywiście z tobą lepiej - powiedział niepewnie.
- Pobyt w Dessex nauczył mnie wielu rzeczy - odparłem. - Nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Owszem nie zawsze było kolorowo, ale hej, nadal żyję i jak widać mam się dobrze!
- Cieszę się, że wróciłeś - złapał mnie powoli za rękę.
- Poradzę sobie, poradzimy sobie ze wszystkim - oznajmiłem pewny tych słów.
- Pomożemy ci zapomnieć o Dessex - powiedział szatyn.
- W tym rzecz, że ja chyba nie chcę zapominać o wszystkim - orzekłem. - Pewne wydarzenia, i pewne osoby muszą zostać ze mną - spojrzałem w jego oczy. - Muszą zostać tutaj - wskazałem serce, a on pokiwał głową na znak, że rozumie.
- Naprawdę cieszę się, że ciebie widzę - rzucił szybko.
- Ja też...
   Chłopak niespodziewanie złączył  nasze usta w pocałunku. Początkowo był bardzo delikatny, wręcz subtelny jakby bał się, że mnie skrzywdzi lub zniknę. Nic bardziej mylnego. Zarzuciłem mu ręce na kark, i dałem mu dostęp, choć wcale o niego nie prosił. Mruknąłem cicho gdy zaczął pieścić mojego podniebienie. Po chwili leżeliśmy na sobie nie przestając się całować. Zaczęło się delikatnie, ale teraz każdy nasz ruch był bardzo mocny, wyczuwaliśmy wzajemne pożądanie i tęsknotę.
- Powiedz jeśli mam przestać...
    Na moją twarz wpłynął bezwstydny uśmieszek.
- Uwierz mi, nie chcę byś przestawał.
    Złączyłem nasze usta w pocałunku, a na jego usta wpłynął uśmiech. Kevin zjechał pocałunkami niżej, ale po chwili zrzucił ze mnie bluzę i t-shirt by mieć łatwiejszy dostęp do mojego ciała. Zaczął przygryzać i zasysać fragment skóry na mojej szyi. Jego gorące i wprawne pocałunki potęgowały moje pożądanie i podniecenie. Chuchnął na swoje dzieło i uśmiechnął się zwycięsko.
- Teraz każdy będzie wiedział, że jesteś mój - rzucił.
- Idiota - parsknąłem.
- Twój idiota...
- To prawda...
    Rzucił mi przelotne spojrzenie, i zaczął delikatnie całować każdy skrawek mojego ciała. Wariowałem od tego, i chciałem już przejść dalej. Choć bardzo mi się podobało, jak moje ciało działało na jego dotyk. Zatrzymał się na linii moich spodni i rzucił mi pytające spojrzenie.
- Nie przestawaj - poinformowałem go i znów opadłem na łóżko.
    Pomogłem mu pozbyć się moich spodni, a chłopak zaczął lekko całować wybrzuszenie między moimi nogami.
- Ktoś tu jest bardzo niecierpliwy - ścisnął mocno moje przyrodzenie aż jęknąłem. - Mimo wszystko potrafię temu zaradzić...
    Wybuchnąłem śmiechem.
    Kolden zaczął brutalnie mnie całować, a jedną dłonią masował mojego członka. Gdy się ode mnie oderwał cicho westchnąłem gdyż zaczęło brakować mi tego cudownego uczucia.
    Ucałował główkę mojego penisa i ściągnął ze mnie bieliznę pozostawiając mnie zupełnie nagiego. Przechyliłem głowę na bok i zerknąłem na niego pytająco. Zrozumiał. Szybko wyskoczył z swoich ubrań, po czym brutalnie wpił się w moje usta. Zajęczałem z przyjemności. Oderwaliśmy się od siebie gdy ponownie zaczęło nam brakować powietrza. Chłopak zsunął się w nogi łóżka, i po chwili mój chłonek znajdował się jego ustach.
- O...Boże! Kevin!
    Kolden ssał i przygryzał mojego członka, a mi robiło się coraz bardziej gorąco. Nieświadomie ułożyłem dłoń na jego głowie i zacząłem nadawać coraz szybsze tempo. Chłopak nie protestował, chciał dostarczyć mi jak najwięcej przyjemności. Wypchałem biodra ku niemu by dać mu jak najlepszy dostęp. Rozszerzył moje nogi i poczułem w sobie jeden z jego palców. Oddychałem szybko i gwałtownie. Czułem, że jestem blisko, a on dołączył do tego drugi palec. Było mi tak cudownie, że głośno doszedłem w jego usta. Kevin uśmiechnął się zadziornie i wszystko połknął. Ucałował mojego penisa, który był cały czerwony, oraz śliski. Chciałem jeszcze, ale kompletnie zgłupiałem i nie wiedziałem jak mam go o to poprosić.
- Kevin! Pieprz mnie!
    Kompletnie nie kontrolowałem swojego ciała, oraz swoich słów. Nie interesowało mnie to, że ktoś z sąsiedniego pokoju może usłyszeć moje jęczenie. W tym momencie liczyła się wzajemna przyjemność, którą dawały sobie nasze ciała.
    Chłopak schylił się do swojej torby, z której wyjął prezerwatywę. Szybko rozerwał opakowanie w zębach, i nałożył na swojego nabrzmiałego członka.
- Krzycz dla mnie - warknął w moje ucho.
    Po czym wszedł we mnie gwałtownie. Na początku poczułem lekki dyskomfort, ale po chwili zamienił się w dobrze znaną mi przyjemność. Pocałował mnie i zaczął poruszać się we mnie delikatnie. Cały czas całował moją szyję, i usta na przemian. W pewnym momencie poczułem, że zwiększył tempo, a mi się bardzo spodobało jaką na dominację nad całym moim ciałem i całym mną.
    Nie kontrolowałem swojego słowotoku, choć pojedyncze słowa 'kuwa' i ' o boże' wychodziły z moich ust bardzo często. Kevin uśmiechał się widząc moją reakcję na to co się dzieje.
     Położył ręce na mich barkach i zaczął we mnie chodzić bardzo szybko i mocno.
- KURWA KEVIN! - krzyknąłem gdy trafił w mój czuły punkt.
    Uśmiechnął się zadziornie i ponowił ruch. Nie potrafiłem zatrzymać jęku. Było mi tak dobrze. Doszedłem po krótkiej chwili, a ruchy Kevina były nadal mocne.
- Jestem...bi...blisko - wysapał w moje ucho.
    Zwiększył tempo i w pewnym momencie poczułem drgawki z jego ciała gdy doszedł we mnie. Oblizałem górną wargę i pocałowałem go. Chłopak wyszedł ze mnie i prezerwatywę wyrzucił do kosza. Położył się obok mnie.
- Byłeś cudowny - powiedział całując namiętnie mnie w usta.
- Ty również niczego sobie - zaśmiałem się cicho po czym zasnąłem otulony jego silnymi ramionami.
    Budzić się i zasypiać przy jednej osobie to najcudowniejsze uczucie na ziemi. Tego poranka doskonale poczułem dlaczego. Promienie słoneczne delikatnie oświetlały moją twarz, a gdy przekręciłem się na drugi bok zauważyłem obserwującego mnie Kevina. Przygryzł wargę i uśmiechnął się ciepło.
- Dzień dobry - powiedział.
- Dzień dobry - odpowiedziałem. - Ładnie to mnie tak obserwować?
- Wyglądasz tak uroczo gdy śpisz - oznajmił, a na mojej buzi automatycznie pojawił się wielgaśny uśmiech.
- Dziękuję...
- Idziemy pod prysznic?
- Ty pierwszy - wystawiłem mu język. - Na mnie czeka telewizja.
    Wyskoczyłem z łóżka by złapać pilot i ponownie zakopałem się w pościeli. Chłopak w tym czasie szukał się kosmetyków do kąpieli. Ustawiłem pierwszą, lepszą stację muzyczną, i zająłem się przeglądaniem telefonu. Nadal był zapchany wszelkiego rodzaju wiadomościami, które systematycznie znikały.
    Wczorajszy dzień mieliśmy poświęcić na zwiedzanie, ale plany uległy zmianie. Czuję się cudownie w obecności Kevina, i cieszę się, że go spotkałem na swojej drodze. Jest kimś ważnym w moim życiu, i śmiało mogę nazwać to uczucie miłością. Chciałbym mu to powiedzieć, ale jeszcze nie wiem. Chcę mu dać jakiś prezent przy tych słowach, na przykład wisiorek by zawsze mógł nosić coś ode mnie. Kawałek serca dla osoby, którą kocham.
    Śniadanie minęło w przyjemnej atmosferze, każdy śmiał się i żywo dyskutował z drugą osobą. Jak się okazało, nie tylko my odpuściliśmy sobie zwiedzanie poprzedniego dnia. Wszyscy byliśmy zmęczeni i potrzebowaliśmy chwili odpoczynku.
- Daję wam jakieś pół godzinki na ogarnięcie się i jedziemy na Ret Music Festival - oznajmił Ralf na koniec posiłku. Miał na sobie białą bokserkę, niebieską koszulę w kratę, oraz czarne spodnie. Na głowie ułożył okulary przeciwsłoneczne. Wyglądał świetnie, więc nic dziwnego, że Ashley patrzyła na niego jak na urzeczonego. - Tym razem już sobie niczego nie odpuszczamy...
    Zmierzył nas twardym wzrokiem i wyszedł z restauracji.
- Wszystko gra? - zapytałem się dziewczyn.
- Tak - odparła szybko czerwonowłosa, po czym również szybkim krokiem opuściła pomieszczenie.
- Jak noc? - spytała się Rose mierząc mnie spojrzeniem.
- Okej - odparłem. - Łóżka są bardzo wygodne, i o dziwo nie miałem problemu z zaśnięciem.
- Świetnie - orzekła bez entuzjazmu.
- Co dziś gra? - zmienił temat Kevin.
- Do południa jacyś nowi artyści, potem są różne pokazy, wstęp do wesołego miasteczka, a wieczorem mają zagrać 'The Neighbourhood' - wyjaśniła szatynka nawet nie patrząc na chłopaka ani razu.
- Extra! - ucieszył się Kolden. - Mój ulubiony zespół! Mam nadzieję, że usłyszymy tutaj 'R.I.P 2 My Youth', jak myślicie?
- Gówno mnie to obchodzi! - warknęła Holl, i również wyszła z restauracji.
- Co się dzieje?
- Nie wiem - odparł.
- Chodzi o mnie, prawda? - zapytałem.
- To znaczy?
- Uważają mnie za świrusa - poinformowałem go. - Wczoraj ledwo co się odzywałem, byłem duchem samego siebie, a dziś tryskam energią. Ralf na pewno słyszał co się działo za ścianą...
- Damien - chłopak otwarcie złapał mnie za rękę w pomieszczeniu pełnym ludzi - Nie obchodzi mnie to, co oni sobie pomyśleli. Chcę byś był szczęśliwy, szczęśliwy wraz ze mną, i będę dążył po trupach by zapewnić ci radość w życiu...
- Dziękuję - odparłem. - To miłe, ale...
- Nie przejmuj się nimi - położył palec na moich ustach. - Nie są tego warci...
    Praktycznie cały dzień spędzamy poza miastem. Obóz festiwalu jest ogromny, i wątpię, że cztery dni, które mamy tu spędzić wystarczą nam by to wszystko chociaż zobaczyć. Ekipa nie mogła tu być od początku ze względu na mnie. Kevin ich przekonał by poczekali z wyjazdem i jak widać nie są z tego powodu zadowoleni. Wprawdzie teraz mieszkamy w pensjonacie, bo udało się nam znaleźć wolne pokoje w ostatniej chwili. Początkowy plan zakład rozbicie namiotów niedaleko głównego wejścia. 
    Gdziekolwiek zerknę, to widzę sklepiki z designerskimi rzeczami z festiwalu, jakieś knajpki z jedzeniem. Nad wszystkim góruje rollercoaster wystawiony specjalnie na potrzeby tego wydarzenia. Słychać krzyki przerażania i radości osób, które nim jeżdżą. Ruszamy w stronę wesołego miasteczka, po drodze mijamy przeróżne rodzaje karuzel, miejsce do gry w paintballa, gokarty czy nawet kręgielnie. Dziwię się ile rzeczy zostało tutaj sprowadzonych specjalnie na  Ret Music Festival. Nie dość, że wystąpią gwiazdy dużego formatu to tylu atrakcji jeszcze nigdy nie widziałem. Gra muzyka, święcą światełka, wszędzie słychać zadowolone komentarze odnośnie tegorocznego widowiska. Każdy przyjechał się tutaj by bawić, i jak widać nikt nie żałuje decyzji by pojawić się na tej imprezie. Jednym słowem istny raj, ale czy ja czuję się tutaj dobrze? 
    Zerkam na Kevina, który dziś wygląda tak cudnie. Ma na sobie obcisłe spodnie, buty z Nike oraz biały longsleeve. Ma założone okulary przeciwsłoneczne, więc nie widzę jego oczu, które do chwila zerkają w moją stronę. Rzucam mu uśmiechy i staram się zachowywać w miarę okej. Dziewczyny co chwila komentują mijane osoby, a Ralf milczy przez większość drogi. Gdy podchodzimy pod wielki rollercoaster rzucam Koldenowi przerażone spojrzenie.
- Co jest? - pyta się mnie.
- Nie wiem... Nie wiem czy będę w stanie wejść w to tak szybko - wyjaśniam. Nie wiem czy po tych wszystkich wydarzeniach, a szczególnie po śmierci Graysona będę w stanie wejść na tą piekielną maszynę i się świetnie bawić.
- Jesteś pewien? - bacznie mnie obserwuje.
- Wchodzimy? - podchodzi do nas Ashley z wielkim uśmiechem na ustach.
- My chyba zostaniemy - mówi Kevin.
- Leć - popycham go w stronę atrakcji. - Nic mi nie będzie, a ty się zabawisz...
- Masz lęk wysokości? - pyta się dziewczyna.
- Nie o to chodzi - odpowiadam. - Nie wiem czy jestem w stanie tak wiele teraz zaryzykować, wiem, że to tylko karuzela, ale...
- Spoko - rzuca mi szczery uśmiech. - Rozumiem...
    Ostatecznie wymuszam na chłopaku by dołączyć do ekipy, która zbliża się by wykupić bilet na rollercoaster'a. Rzuca mi niepewne spojrzenie i rusza w stronę znajomych. Uśmiecham się na pożegnanie i ruszam w stronę sklepików, gdzie mam nadzieję kupić jakiś drobny prezent dla Koldena, gdyż wieczorem chcę mu wyznać co do niego czuję. Mijam lodziarnie, choć mam wielką ochotę na jakieś słodkości. Jednak gdy widzę watę cukrową w moich oczach widać serduszka, i z językiem na wierzchu rzucam się do budki by kupić jedzenie. Kupuję zieloną watę i z wielkim bananem na twarzy idę na poszukiwania sklepu z drobiazgami. Po chwili zostaje mi sam patyczek, gdyż zawsze miałem słabość do tego rodzaju słodyczy. Niestety nadal nie wiem gdzie mogę coś kupić dla Kevina, a na dodatek mój telefon zaczyna wibrować. Szybko wycieram lepkie palce w spodnie i odbieram połączenie.

[Ja] - Halo?
[Nieznany] - Cześć Damien! Jak ja za tobą tęskniłem!

    Momentalnie moje ciało drętwieje, a ja szybko odwracam się w każdą stroną, choć w tum tłumie ludzi i tak niczego nie zauważę.

[Ja] - Czego chcesz!?
[Nieznany] - Pamiętasz, że kiedyś wspominałem ci, że pragnę spotkania...
[Ja] - Spierdalaj!

    Słyszę głośny śmiech w słuchawce. Głos zaczyna mi się kojarzyć, choć sam nie wiem.

[Nieznany] - Mogę sobie pójść, ale najpierw sprawię, że twoi przyjaciele - Ralf, Rose, Ashley i przede wszystkim Kevin stracą życie...
[Ja] - Blefujesz.

    Szybko odwracam się w stronę atrakcji by zobaczyć czy wagoniki nadal jeżdżą po torach. Oddycham z ulgą gdyż wszystko jest w porządku.

[Nieznany] - Tak? To popatrz na to...

    Serce mi staje w miejscu gdy nagle cały sznur pojazdów zatrzymuje się kilkadziesiąt metrów nad ziemią.

[Ja] - Zostaw ich! Odwal się od moich znajomych! Zrobię wszystko co zechcesz!

    Momentalnie w moich oczach pojawiają się łzy, bo nie chcę by któreś z nich ucierpiało. Nie chcę by ktokolwiek poniósł śmierć z mojego powodu.

[Nieznany] - Dogadamy się w taki sposób. Po naszej rozmowie wrzucisz telefon do kosza przy którym stoisz. Obrócisz się o sto osiemdziesiąt stopni i ruszysz prostą drogą w stronę wyjścia. Przy bramie stoi zaparkowana czerwona Mazda. Masz do niej wsiąść! tylko bez żadnych numerów, bo oni serio spadną jak rozwalę system prowadzenia kolejki.
[Ja] - Dobra!

     Ze łzami w oczach wrzucam telefon do kosza, i rzucam się biegiem w stronę wyjścia. Co chwila zerkam czy wagoniki już ruszyły. Cieszę się, że powoli wszystko wraca do normy, ale moje serce bije szybko. Czy ja dobrze robię? Chcę ocalić swoich znajomych, więc muszę to zrobić. Przedzieram się przez tłum wchodzący ludzi i wybiegam za bramę. Po lewej stronie nie stoi żaden samochód, wiec szybko zerkam w prawo. Serce zaczyna bić jeszcze szybciej gdyż dostrzegam wskazany samochód. Powolnym krokiem ruszam w jego stronę. Trochę głupieje gdy widzę puste miejsce kierowcy. Oddycham głęboko i ze łzami w oczach podchodzę do strony pasażera. Drżącą dłonią chwytam za klamkę i tym samym momencie czuję jak ktoś przystawia nóż do mojego boku.
- Bez żadnych numerów wsiadasz do auta i zapinasz pasy - słyszę jadowity głos. Przerzucam myśli w głowie gdyż znam ten głos. Jakbym go słyszał kilka dni wcześniej. 
- O...okej - wyrzucam powoli i spełniam polecenie.
    Chowam twarz w dłoniach. Czy tak wyglądają porwania? Czy tak stracę życie? Jestem kompletnie zdruzgotany, ale przeżywam jeszcze większy szok gdy do samochodu wsiada Jake z swoim głupkowatym uśmiechem na twarzy. Rzucam się do drzwi, ale są już zablokowane.
- To... to jakiś... kurwa żart!? - wrzeszczę w jego stronę, ale mężczyzna odpala silnik i z piskiem opon rusza w nieznanym mi kierunku.  
- Jak widzisz nie - odpowiada mi po chwili ciszy.
- To się nie dzieje naprawdę - rzucam i zaczynam szczypać się w nogi by obudzić się z tego popierdolonego snu.
- Uwierz mi to prawda - mówi szybko i jednocześnie przykłada mi szmatę do twarzy. Chcę go odepchnąć, ale środek jest tak silny, że momentalnie tracę przytomność i ciemność zaprasza mnie w swoje ramiona...

 --»۞«--
Witam w dwudziestym dziewiątym rozdziale Nobody Can Save Me Now.
Przepraszam Was od razu, że rozdział nie ukazał się tydzień temu jak zapowiadałem, ale ze względu przyczyn nie do końca ode mnie zależnych nie mogłem go dokończyć, a nie chciałem publikować jego 1/4. 
Jestem ciekaw Waszych reakcji po tym poście! Spodziewaliście się, że to ON za tym wszystkim stoi? Zapraszam do dyskusji w komentarzach! :)
Przy okazji chciałbym Wam podziękować za ponad 15 000 wyświetleń mojego bloga. Dziękuję z całego serca, za to, że jesteście, że czytacie, że zostawiacie choćby najmniejszy ślad Waszej obecności tutaj. To bardzo motywuje do pracy i często wpływa na mój humor, bo wiem, że mam dla kogo pisać...
DRAGON 

6 komentarzy:

  1. O matko! Ale się porobiło! Fajnie że między Kevinem a Damienem się układa :) co do reszty paczk to co z Ralphem? Jakiś taki dziwny się zrobił i małomówny. To ze względu na Damiena czy jest jakiś inny powód? Ugh a nieznajomy?...czyli to Jake? Kurcze! Ciekawe jaki miał powód? I co teraz się stanie? Kurde! Normalnie jak tvn - przerwa w najciekawszym momencie. Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, cieszę się, że udało mi się czymś Was zaskoczyć xD
      Hmm, może i ma powód. Wszystko się wyjaśni pod koniec tej części, a reszta w drugiej :)

      Usuń
  2. Po pierwsze to dostajesz zjebki, Kochany. Nie dość, że tyle czekam na nowy rozdział to jeszcze jest taki krótki, no i kończysz w takim momencie? Oj, lepiej mi nie podpadaj! :D

    A tak serio to może teraz coś o treści tego Twojego cudeńka.

    Wyjazd na RMF to naprawdę super pomysł! Damien spędzi trochę czasu z przyjaciółmi, a przede wszystkim z Kevinem. Odstresuje się, zabawi. Jak sam stwierdził, po wizycie w Dessex to faktycznie nawet zwykła jazda samochodem jest cudownym przeżyciem. A co dopiero cała zabawa na festiwalu!

    Noo, powiem Ci, że cichutko liczyłam na to, że coś będzie się działo kiedy chłopcy dostaną dwuosobowy pokój. Nie pomyliłam się, nie rozczarowałeś mnie i sprostałeś moim oczekiwaniom. :D Uwielbiam to, z jaką łatwością, prostotą i... Hm, przyjemnością (?) opisujesz to, co dzieje się z Damienem i jego ciałem podczas zbliżeń z Kevinem. Czasami opisy są tak osobiste, że czuję się zawstydzona tym co czytam, a u mnie niełatwo wywołać takie emocje. :D

    Wkurza mnie reszta towarzystwa. Masakra po prostu co się dzieje z tymi ludźmi. Zamiast cieszyć się tym, że Damien wyszedł z ośrodka, jest szczęśliwy z Kevinem to wiecznie jakiś problem. -.- Oj tam, to że słyszeli jęki nic nie znaczy! Nie muszą być tacy delikatni wszyscy, a phi. Zazdrośnicy! :D

    Końcówką mnie po prostu zabiłeś. Jake? serio? Staryy, poleciałeś! o.o Masakra, super to rozegrałeś! Nie spodziewałabym się takiego obrotu sprawy. I jeszcze ta szmata nasiąknięta... Właśnie. Środkiem na uspokojenie, środkiem nasennym czy jeszcze jakimś innym gównem? Jaki Jake ma w tym interes, dlaczego "porwał" Damiena, tyle tygodni prześladował go telefonami...

    Jestem strasznie ciekawa jak cala sytuacja się rozwinie, więc pisz szybko kolejny rozdział! Duużo weny życzę! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po pierwsze, dziękuję za zjebkę! :D Będę o tym pamiętał xD
      Po drugie, kochana, to rozdział ma ponad 3,5 tysiąca słów co kwalifikuje go na pierwszym miejscu pod względem długości w tej części :D

      Damien miał się rozerwać, choć osobiście uważam, że miał na to inne plany niż wyszło. Haha, no mi troszeczkę ciężko piszę się takie elementy, mimo iż parę ich było, ale może dlatego, że jestem chłopakiem, i jestem hetero? :D
      Towarzystwo jak to zawsze bywa, że za plecami kogoś są mocni, ale twarzą w twarz to już nie potrafią się odważyć...
      Jake? Serio :D Hah, teraz możecie kombinować czemu to zrobił, jakie miał powody i czemu tak długi czas go prześladował.
      Dziękuję za taki pozytywny komentarz! :)
      Nowy rozdział powinien pojawić się już niedługo :)

      Usuń
  3. Nie wierzę. A było tak pięknie! Czyli Damien dobrze przeczuwał, że jego radość, a raczej pobyt z Kevinem (który swoją drogą, dla mnie jest genialny,a reszta, no cóż) nie potrwa długo. Świetny rozdział, dużo się w nim działo. Czekam na dalsze rozdziały! Trzymaj się i dużo weny życzę. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że historia się Wam podoba :)
      Mam nadzieję, że resztę rewelacji, też przyjmiecie z tak dużym entuzjazmem :)
      Nowy rozdział już niedługo, więc może dowiecie się czegoś nowego :P

      Usuń

Szablon
Calumi
Sosowa Szabloniarnia