Rose właśnie zapłaciła za usługi kosmetyczki, gdy przez okno zauważyła swoją przyjaciółkę Ashley. Uśmiechnęła się i pomachała do niej, ale ta rzuciła jej tylko zszokowane spojrzenie, gdy odkryła gdzie jest jej koleżanka. Szatynka szybkim krokiem opuściła lokal, gdzie przywitała się z czerwonowłosą, ale ta najwidoczniej nie była w humorze.
- Hej - rzuciła wesoło Rose gdy znalazła się w pobliżu dziewczyny. - Co tam?
- To chyba ja powinnam się o to zapytać - odrzekła szorstko Ashley.
- Yyyy, bo nie rozumiem - powiedziała Holl.
- Tak się świetnie bawisz, co? - zaatakowała czerwonowłosa.
- Kawa! - zawołała szatynka po czym ochoczo wbiegła do pobliskiej kawiarni, gdzie usiadła przy oknie i ręką nakazywała znajomej tutaj przyjść. - Bierzesz coś?
Dziewczyna pokręciła głową, po czym wydała z siebie dość głośne prychnięcie gdy Rose zamówiła sobie latte oraz dwa kawałki sernika. Kelnerka w ekspresowym tempie zrealizowała zamówienie, po czym oddaliła się za bar.
- Co jest z tobą, do cholery, nie tak!? - Ash była wzburzona zachowaniem przyjaciółki.
- Co ma być?
- Jak ty się zachowujesz!?
- Coś się stało? - Rose zmrużyła brwi próbując sobie przypomnieć ostatnie wydarzenia.
- Kurwa! - czerwonowłosa wzięła trzy duże oddechy na uspokojenie. - Twój przyjaciel zaginął, od ponad dwóch tygodni nie ma po nim żadnego śladu, a ty zachowujesz się... no właśnie... sama nie wiem jak to określić!
- Może po prostu nie panikuję jak reszta - oparła powoli Rose mieszając swój napój.
- Ja pierdole, ja pierdole, ja pierdole - Ash była już zła na swoją przyjaciółkę, że ta udaje głupią. - Rose do kurwy nędzy! Najpierw przeżywasz, że Damien zniknął, po czym robisz awanturę w mieszkaniu Kate, a ostatecznie zachowujesz się jak jakaś pierdolnięta!
- Wyolbrzymiasz sprawę - mruknęła dziewczyna. - Nie robię niczego złego, po prostu cieszę się życiem...
- Byłam dziś u ciebie, ale Roger mi powiedział, że jesteś u KOSMETYCZKI - Wood specjalnie zrobiła nacisk na te słowo. - Zapytał mnie również czy nie wiem czemu nie chodzisz na regularne badania?
- Skąd on... - Rose ucięła w połowie zdania. Udała, że bardzo podoba jej się widok ruchliwej ulicy - To moja sprawa czy będę chodzić na badania...
- Co ty odpierdalasz!? - warknęła Ashley. - Nie widzisz co ta choroba zrobiła z Maksem!? Chcesz by Roger stracił też córkę?
- Jeszcze nie umieram - odpyskowała szatynka. - Dziękuję, że wszyscy przypominacie mi, że jestem śmiertelnie chora. Dziękuję wam z całego serca! Ale czy chociaż raz pomyśleliście jak ja mogę się czuć!? Ciągle tylko słyszę co mogę robić, a czego nie...
- Rose...
- Jasne, wiem, że z rakiem rzadko kto wygrywa, ale ja chcę mieć choć w połowie normalne życie, a nie rozpierdolone przez wizyty u lekarza, po których mogę wyjść z informacją, że niedługo umrę - wyrzuciła z siebie Holl. - Ciągle mnie pilnujecie, ale ja tak nie chcę! Straciłam chłopaka, ale nie zamierzam stracić całego swojego życia!
- Rose, źle rozumiesz nasze intencje - oznajmiła cicho Ashley.
- Teraz nagle każdy chce przepraszać, ale ja mam to w dupie - rzuciła dziewczyna. - Jeśli umrę to trudno, ale najpierw będę walczyć i chcę mieć normalne życie jak każda nastolatka, czy to tak dużo!?
- Wybacz, ale sama mi przyznaj, że zachowujesz się jak nie ty...
- Chcę coś pamiętać miłego z mojego żywota...
- No dobra - Ash rzuciła przyjaciółce krótkie spojrzenie, po czym wlepiła wzrok w ulicę.
- Mówiłaś, że byłaś u mnie w domu - powiedziała po chwili ciszy Rose. - Chcesz coś konkretnego?
- Tak, to znaczy nie...
Holl rzuciła pytające spojrzenie czerwonowłosej.
- Co robiłaś u Derecka Hillsa? - zapytała po chwili Wood.
- Gdzie? - zdziwiła się Rose.
- Nie udawaj głupiej, Ralf was widział! - warknęła dziewczyna.
- Zawoziłam mu dokumenty od ojca - wyjaśniła szatynka.
- Hah - zaśmiała się czerwonowłosa. - Jak tak, to go nienawidzisz i praktycznie chcesz się go pozbyć, a nagle zawozisz mu jakieś papiery. Niby Roger puścił cię, znając twój stan, hmm?
- Ralf nie ma swojego życia? - syknęła Rose.
- Odpowiedz na moje pytanie - rzuciła Ash.
- Miałam swoje powody by tam być...
- Prowadzisz własne śledztwo!?
- Nie rozumiem twojego toku myślenia - skwitowała Holl.
- Prawie pół miasta huczy, że Dereck i Damien mieli romans. Ronson ma próbę samobójczą, trafia do Dessex, i znika zaraz po wyjściu! W tym samym czasie Hills jest na jakimś jebanym urlopie, i ma alibi, że tam był!
- Osądzasz tego bankowca o porwanie Damiena!? - zakpiła szatynka.
- Nie wiem już co mam o tym myśleć, bo...
- Bo?
Ashley zamyśliła się chwilę. Nie wiedziała jak ma ubrać w słowa swoje myśli. Miała ich bardzo dużo po zniknięciu kolegi, cały czas analizowała zaistniałą sytuację, choć nie chciała wyciągać pochopnych wniosków.
- Nie wydaje ci się to dziwne, że jego telefon jest praktycznie nieużywany? - spytała się. - Jakiekolwiek wykonywane akcje są sprzed ery Dessex - kontynuowała. - W takim razie dlaczego Damien znika z naszego radaru!
- Może planował to od samego początku?
- Przecież on nawet nie chciał z nami jechać - rzuciła Ash. - Kevin mi mówił, że początkowo nie był zadowolony z tego, że jedzie na Ret...
- Skoro to planował, to musiał być wiarygodny! - oznajmiła Holl.
- A ty, Rose? Jak myślisz? Damien uciekł czy został porwany?
W oczach dziewczyny pojawiły się łzy. Choć minęło tyle czasu to nadal nie potrafiła zapomnieć o chłopaku. Był swego rodzaju jej kotwicą na tym świecie. Oczywiście nie miał zielonego pojęcia, że ona podobnie jak brat choruje na raka, ale był przy niej. Byli ze sobą tak krótki czas, ale naprawdę go pokochała. Teraz on zaginął, choć wcześniej znalazł swoją miłość, a ona nie potrafiła sobie poradzić po tym rozstaniu. Uczucia grały tutaj pierwsze skrzypce.
- Nie wiem - powiedziała przez łzy. - Początkowo myślałam, że uciekł. Że potrzebował chwili ciszy od tego co się stało w jego życiu, popatrz na jego rodziców! Też bym chyba uciekła z takiej toksycznej rodziny! Ale im dłużej go nie ma, tym bardziej uważam, że...że...że Damien...że go porwali...
Dziewczyna wytarła łzy z swojej twarzy.
- Nikt nie dzwoni po okup, więc dlaczego go porwali - zastanawiała się Ashley.
- Nie wiem - powiedziała szatynka. - Może sprzedali go na targu niewolników, a może go już zabili i ukryli ciało...
- Co?
- Ja już sama nie wiem! - Rose schowała twarz w dłoniach. - Podsłuchałam rozmowę policjantów w banku, raz rozmawiali, że znaleźli wiadomości z Dereckiem na telefonie Damiena! Znałam jego adres, więc myślałem, że facet mi powie coś, cokolwiek, ale...
- Dowiedziałaś się czegoś? - zapytała się szybko Wood.
Holl pokręciła przecząco głową.
- Sam Dereck wydawał się bardzo... zdenerwowany tą sytuacją, ale odebrałam wrażenie, że nie wie gdzie jest Ronson, ale wie gdzie mógłby być...
- Nie rozumiem - rzuciła czerwonowłosa.
Szatynka westchnęła głośno.
- Porównam go do Ralfa, dobra?
Druga dziewczyna kiwnęła głową na zgodę.
- Ile razy było tak, że Ralf wiedział coś odnośnie Damiena, ale nie mówił? - spytała się. - Chodził taki poddenerwowany, i często miało się wrażenie, że nas oświeci gdy tylko otwierał usta, ale zbywał nas głupimi wymówkami...
- Teraz już rozumiem - wcięła się Ashley. - Musimy powiedzieć o tym policji!
- Podsłuchałam rozmowę ojca z tym całym Dereckiem - oznajmiła powoli szatynka. - Podobno odkryli wiele rzeczy na telefonie Damiena związanych z Hillsem, więc ma zostać przesłuchany i złożyć bardzo duży raport czy cokolwiek odnośnie swoich kontaktów z Ronsonem, dlatego całe miasto plotkuje o ich romansie, ale nic nie jest potwierdzone.
- Myślisz, że powiedzieli by otwarcie o ich przyjaźni? - zapytała się dziewczyna. - Nie sądzę by wydali ich na jawny sąd wśród ludzi...
- No, ale...
- Rose - wcięła się Ashley. - Nie sądzę aby Damien miał jakieś bliższe kontakty z tym facetem. Fakt, narazie nikt nie potrafi wyjaśnić czemu się przyjaźnili, ale uważam, że powinnaś o swoich przypuszczeniach opowiedzieć na komisariacie, bo skoro ma złożyć jakiś tam raport, to warto go przycisnąć, nie sądzisz?
- Może i masz rację - odparła Holl.
Przyjaciółki jeszcze chwilę porozmawiały o swoich przypuszczeniach po czym obie opuściły kawiarnię i udały się w stronę miejskiego komisariatu policji. Miały nadzieję, że choć trochę pomogą w sprawie zaginięcia swojego kolegi.
Kate dopijała właśnie kolejną lampkę wina, gdy drzwi od jej mieszkania się otworzyły. Artur zdjął buty po czym wszedł do salonu gdzie siedziała dziewczyna.
- Sądzę, że już starczy - powiedział po czym zabrał od niej szkło oraz pół pełną butelkę alkoholu.
- Co się dzieje?
- Koniec tego - warknął w jej stronę.
Dziewczyna uniosła brwi w geście zdziwienia, ale chłopak nieustępliwie stał nad nią.
- W tej chwili marsz do łazienki, gdzie masz się umyć, a ja zrobię coś do jedzenia - powiedział twardo. - Spróbuj zaprotestować, a wylądujesz w tych ubraniach w wannie...
Kate rzuciła mu mordercze spojrzenie, po czym wstała i udała się do łazienki. Chłopak poodsłaniał wszystkie okna w domu i otworzył niektóre by przewietrzyć pomieszczenia. Zdziwił się gdy drzwi od pokoju jej brata okazały się być zamknięte, ale nie wnikał w to bardzo. Udał się do kuchni, gdzie zaczął przygotowywać posiłek. Najpierw poczekał czy usłyszy wodę w sąsiednim pokoju, a potem zabrał się za krojenie warzyw i mięsa. Wszystko wykonywał starannie i dokładnie. Chociaż z zawodu był ochroniarzem, to gotowanie było jego największą pasją. Gdy wszystkie składniki były gotowe wyrzucił je na patelnię, i zakrył pokrywką by je udusić. Po kilkunastu minutach dodał sos pomidorowy, wymieszał i dalej dusił danie. W międzyczasie Kate opuściła łazienkę i przepasana ręcznikiem udała się w stronę swojego pokoju po ubrania. Wróciła do kuchni w niebieskiej sukience, czesząc włosy.
- Mmmm, leczo - uśmiechnęła się w stronę swojego chłopaka po czym oparła się o blat szafki.
- Dla ciebie wszystko co najlepsze - powiedział i złożył delikatny pocałunek na jej ustach.
- Jak w pracy? - zapytała.
- Oprócz tego, że każdy krytykuje system ochrony Ret Music Festival to bez zmian - odparł po chwili dopatrując przyrządzane przez siebie danie.
- To znaczy?
- To nie pierwszy rok jak nie wszystko działa dobrze na RMF - wyjaśnił. - W poprzednich latach nie wszystkie kamery były włączone, a usadzono je na słupach by ludzie myśleli, że są włączone. Dopiero w tym roku coś się wydarzyło, więc jest tak duża afera z tego...
- Aha - mruknęła i odniosła szczotkę do łazienki. - Odnośnie kamer to czegoś się dowiedziałam...
- Czyli?
- Udało się odblokować jedną kamerę z festiwalu - rzuciła patrząc się w okno. - Odblokować...
- Co to ma znaczyć? - zapytał zaciekawiony.
- Okazało się, że monitoring tegorocznego wydarzenia był nawet na dość dobrym poziomie, ale ktoś zablokował wszystkie kamery na obrzeżach kampusu - wyjaśniła dziewczyna. - Niewielki daje ona obraz, ale wiadomo, że Damien opuścił teren festiwalu. Zachowywał się bardzo dziwnie, więc policja jest na sto procent pewna, że to nie była ucieczka, tylko porwanie...
Artur przełknął ślinę bojąc się co to dla niego oznacza, ale odwrócił się do Kate i uśmiechnął pokrzepiająco.
- Będzie dobrze...
- Słyszę te słowa od wszystkich ludzi już od ponad dwóch tygodni, wiesz? - parsknęła. - Nadal gówno wiem, ale jestem pewna, że Damien został porwany. Niby jakim cudem rozwaliłby monitoring na praktycznie całym terenie? Po co to wszystko?
- Kate...
- Pozostałe kamery są zbyt dobrze zablokowane, ale wiesz co jeszcze odkryto?
Chłopak nie chciał już więcej słyszeć o dokonaniach policji, ale ochoczo pokiwał głową.
- Wedle tej kamery Damien przed wyjściem z terenu RMF rozmawiał z kimś przez telefon, ale na jego komórce nie ma żadnych połączeń, no oprócz tych sprzed Dessex - oznajmiła sztywno Kate. Kompletnie nie wie co ma myśleć o tej sytuacji, co się tak właściwie stało wtedy podczas festiwalu? Jej brat uciekł czy rzeczywiście został porwany? I jak przede wszystkim, jego telefon jest pusty z wykonywanych połączeń?
- To chyba jakiś żart - zakpił poddenerwowany chłopak. - Jak mógł z kimś rozmawiać, skoro jego telefon nie wykazuje żadnych połączeń?
- To jest właśnie największa zagadka...
Artur był zaniepokojony tą sytuacją, ale nie chciał pokazywać Kate, że mógłby coś wiedzieć. Przez resztą wieczoru starał się zachowywać naturalnie. Śmiał się i żartował wraz ze swoją dziewczyną. Wiedział, że robi źle. Kate uważała go za zwykłego chłopaka, który jest ochroniarzem. To prawda, pracował w Origin Security. Jednak nie był głupi, domyślił się, że nastolatkiem zainteresował się z projektu CM0005, i prawdopodobnie teraz przeprowadzał z nim wywiad. Choć to było bardzo dziwne, bo ta rozmowa zazwyczaj odbywała jawnie i była nagrywana przez kamery w domu. Co miesiąc każdy uczestnik projektu oddawał raport z swoich poczynań. Już od wielu lat poszukiwali osoby oznaczonej jako CM00005, ale bezskutecznie. To tak jakby zapadła się pod ziemię, choć istniało większe prawdopodobieństwo, że od dawna znajdowała się poza granicami państwa. Twórcy jednak nie dawali za wygraną, i kontynuowali poszukiwania. Wszystko po to by znaleźć wreszcie CM00005. Jednak czy nie jest za późno by odszukać tą osobę?
Turn out, the lights
Gasną światła
Nothing's fair in love and war
Nothing's fair in love and war
W miłości i na wojnie nie ma sprawiedliwości
It's too late, to lie
It's too late, to lie
Jest zbyt późno, by kłamać
Nothing's fair in love and war
Nothing's fair in love and war
W miłości i na wojnie nie ma sprawiedliwości
Your hand, my knife, your heart, my life
Your hand, my knife, your heart, my life
Twoja dłoń, mój nóż, twoje serce, moje życie
There's no wrong, or right
There's no wrong, or right
Nie ma w tym nic złego, ani dobrego
When nothing's fair in love and war *
When nothing's fair in love and war *
skoro w miłości i na wojnie nie ma sprawiedliwości
Dereck kończył pić poranną kawę, gdy do jego mieszkania wpadł Artur. Blondyn nie wyglądał na zadowolonego. Złość wręcz buchała od niego z daleka.
- Co tam Arturro? - zapytał na powitanie starszy.
- Gdzie jest Ronson? - warknął w jego stronę młodszy.
- Nie wiem - odparł brunet bawiąc się pustym kubkiem po napoju.
- Mam dość tej sytuacji - oznajmił Artur siadając na wolnym krześle. - To już mnie powoli przerasta, mam dość ciągłego kłamania Kate, że wszystko będzie dobrze, lub przejmowanie się tym gówniarzem!
- Skoro nie chcesz się nim przejmować, to po co ci wiedzieć gdzie on jest? - zdziwił się Hills.
- Martwię się o jego siostrę - wyjaśnił chłopak. - Jest w bardzo złym stanie...
- Będzie w jeszcze gorszym gdy dowie się, że mogłeś mieć z jego zaginięciem coś wspólnego - skwitował Dereck.
- Co masz na myśli?
- Każdy z nas bierze udział w projekcie CM0005, więc gdy prawda wyjdzie na jaw to skończy się wasz związek - rzucił lekko brunet.
- Ty też go nadal kochasz - oznajmił blondyn. - Możesz kłamać ile chcesz, ale nie jestem ślepy. Widzę jak również przeżywasz zaistniałą sytuację. Masz wory pod oczami i wyglądasz jakbyś chciał się rozpłakać...
- Policja węszy wokół mnie - wyparł się Hills.
- Mówiłem ci, żebyś go zostawił - powiedział Artur. - Teraz byłbyś czysty i nie byłoby problemu...
- Pozwól, że sam będę decydował o swoich decyzjach życiowych - rzucił twardo Dereck.
Blondyn obrzucił go krótkim spojrzeniem, po czym udał się do kuchni po coś do picia. Teoretycznie każdy z nich miał oficjalną pracę, ale biorąc pod uwagę projekt, to współpracowali razem. Mieli przeprowadzać wywiady z osobami, które pasowały do ustaleń w dokumentach. Przeczesali praktycznie cało miasto, oraz okolice, ale jak dotąd nie trafili na żadne ślady.
- Kto mógł się wbić na nasz teren? - spytał się Artur gdy wrócił do salonu z kubkiem parującej herbaty.
- Kompletnie nie wiem kto - odparł Dereck. - Wątpię też jakoby byłby to ktoś z projektu, bo wyjaśniłem sprawę twórcom, więc nie mieli powodów by przysyłać tutaj kogoś...
- Przeprowadziłeś z nim wywiad? - zadał pytanie blondyn. Był bardzo ciekaw czy jego współpracownik rozmawiał o tym z swoim niedoszłym kochankiem.
- Nie - oznajmił po chwili brunet. - Mimo wszystko wpisałem go do akt z fałszywymi danymi...
- Czemu go ukrywasz!? - zaatakował go młodszy. - Może jednak ma coś wspólnego z projektem?
- Wcale go nie ukrywam - oznajmił Dereck.
- Nie?
Brunet odszedł od stołu by umyć naczynie. Sam nie potrafił sobie odpowiedzieć czemu ukrywał tego nastolatka, ale wiedział, że darzy chłopaka jakimś uczuciem. Chciał dla niego jak najlepiej. Wcześniej jego życie kończyło się na jednorazowych przygodach seksualnych z facetami w różnym wieku. Podobała mu się ta niezobowiązująca znajomość. Liczyło się tylko pożądanie, ale Damien. Damien to inna sprawa, dla niego chciał się zmienić. Chciał się ustatkować i żyć z nim do końca świata. Nikt jeszcze nie zawrócił mu tak w głowie. Naprawdę go pokochał, i wypierał od siebie wszystkie myśli, że nastolatek mógłby być CM00005 bo wtedy nie mógłby z nim być. Wolał skłamać i mieć Ronsona dla siebie niż bawić się w te cholerne wywiady.
- Chcę odejść z projektu - oznajmił po chwili ciszy.
Artur rzucił mu zszokowane spojrzenie.
- Dereck, przecież wiesz, że nie możemy - wydusił blondyn.
- Nie obchodzą mnie konsekwencje - warknął brunet. - Już tyle lat w tym siedzę, mam dość. Chcę zacząć cieszyć się życiem, normalnym i prawdziwym życiem...
- Oni ci nie pozwolą odejść - odparł młodszy.
- Nie będą mieli innego wyjścia - rzucił Hills. - Fajnie się z nimi współpracowało, ale ja mam już tego dość, rozumiesz?
- Sam nie wiem...
- Wiem, że też masz tego dość - skwitował Dereck. - Chciałbyś zbliżyć się do Kate, ale boisz się, że odkryje projekt i cała wasza relacja się rozpadnie. Chciałbyś żyć normalnie, ale jesteś jeszcze młody, więc nie dziwię się, że boisz się zdecydować co robić - kontynuował mężczyzna. - Każdy z nas pragnie żyć swoim życiem, ale boimy się, że rzucając ten projekt skażemy się na pewną śmierć...
- O czym ty nawijasz? - zszokował się Artur. - Jaka śmierć?
Dereck popatrzył na niego z współczuciem.
- Nawet nie wiesz w jakie gówno się wpakowałeś...
- Przecież gdy projekt dobiegnie końca wszyscy zaczniemy swoje życie - powiedział szybko blondyn.
- Chciałbym żeby tak było... - odparł Dereck.
- Kłamiesz!
- Wszędzie są ukryte haczyki, o których nie wiesz...
Artur rzucił mu krótkie spojrzenie, po czym zabrał swoje rzeczy i wybiegł z mieszkania współpracownika. Bo nikt tak naprawdę nie wiedział wszystkiego o projekcie CM0005. Rozwiązania wydawało się nie być, ale nikt nie spodziewał się, że ono cały czas było...
--»۞«--
Witam w trzydziestym drugim rozdziale Nobody Can Save Me Now :)
* Three Days Grace - Nothing's Fair In Love And War
To chyba pierwszy rozdział w historii tego opowiadania, gdzie nie pojawia się główny bohater :O Chciałem jednak Wam przybliżyć co odczuwają poszczególni bohaterowie i jak oni widzą zaistniałą sytuację.
Mam nadzieję, że jak zawsze notka przypadła Wam do gustu :D
Liczę na szczere opinie w komentarzach :D
3 czerwca będziemy obchodzić pierwsze urodziny Nobody Can Save Me Now, więc ukarze się specjalny post podsumowujący rok prac na blogu i opowiadaniu :)
3 czerwca będziemy obchodzić pierwsze urodziny Nobody Can Save Me Now, więc ukarze się specjalny post podsumowujący rok prac na blogu i opowiadaniu :)
Zapraszam Was na mojego snapchata - @likethedragon
DRAGON
Pierwszy! XD
OdpowiedzUsuńKurczę, cholernie dobrze piszesz. Bardzo wciągnąłem się w historię Damiena. Miałeś fajny pomysł i potrafisz go wykorzystać. Oby tak dalej. Gratulację, bo z każdym rodziałem co raz bardziej się ciągam :D.
Pozdrawiam!
http://subiektywniekrystix.blogspot.com/
PS: Nawet jeśli nie komentuję, to wiedz, że i tak czytam każdy rodział :D
Jestem! Rozdział jest naprawdę emocjonujący. Wiesz, sporo się dowiedzieliśmy np. o tym że Rose jest śmiertelnie chora. To może trochę tłumaczyć jej zachowanie bo po prostu dziewczyna korzysta puki może nie zważając na innych. Co do Artura? Miły facet się wydał i chyba naprawdę zależy mu na siostrze Damiena. Szkoda tylko , że on też jest zamieszany w ten projekt. A Dereck? Współczuję mu bo teraz policja siedzi mu na karku i mogą go posądzić że sypiał z niepełnoletnim :/ Czekam na next bo naprawdę bardzo fajnie czyta się twoje rozdziały, tylko strasznie szybko :/ Do zobaczenia!
OdpowiedzUsuńCzytała, czytałam już. :) Super rozdział, jaaaaaaa! Wczoraj minął rok. No to co? Wszystkiego najlepszego! Mam nadzieję, że za rok również będę mogła to napisać. :) Czekam na kolejne rozdziały! To opowiadanie jest genialne. Trzymaj się ciepło! Arleta
OdpowiedzUsuń